7/31/2015 08:00:00 AM

K-pop festival in Warsaw.

K-pop festival in Warsaw.
29 lipca Centrum Kultury Koreańskiej już po raz piąty zorganizowało K-pop Festival. W tym roku 10 uczestników rywalizowało o tytuł najlepszego tancerza k-popowego w Polsce i szansę na wyjazd do Korei.

Festiwal rozpoczął się o godzinie 17, ale już od godzin wczesno popołudniowych pod klubem gromadziły się tłumy, wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Tegoroczna edycja miała miejsce w klubie Palladium czyli w samym sercu Warszawy. Wygodna lokalizacja ułatwiała dojazd, ale powodowała pewne utrudnienia dla mieszkańców miasta (cały chodnik był szczelnie zajęty, restauracje i lokale usługowe zlokalizowane koło klubu mogły zapomnieć o klientach). Zorganizowanie festiwalu w klubie wymusiło na organizatorach ograniczenia w ilości biletów, w imprezie mogło uczestniczyć tylko 1500 osób (+goście koreańscy). Sprawdzanie biletów przebiegło wyjątkowo sprawnie, przy wejściu wręczano również pakiet prezentowy (mały lightstick, program imprezy, plakat zespołu Boyfriend oraz butelkę wody).

W związku z ograniczeniami przestrzeni tylko 1200 osób znalazło się na głównej sali. Pozostałe spędziły festiwal siedząc na schodach foyer i oglądając konkurs na umieszczonym tam telebimie. Dopiero przed koncertem zespołu Boyfriend zostały wpuszczone na balkon, kiedy opuścili go goście koreańscy.

cr: CKK
Festiwal był podzielony na kilka segmentów. Pierwszym było oczywiście przywitanie oficjalnych gości i przemowy m.in. Ambasadora Korei Południowej oraz dyrektora Centrum Kultury Koreańskiej. Naświetlono również główną ideę tegorocznego festiwalu, który został zorganizowany w ramach Eurasia Express. Tematem przewodnim projektu jest "Jedno marzenie, jedna Eurazja.". Reprezentacja Korei przejechała trasę Władywostok-Berlin oraz lokalnie Pekin-Irkuck, w celu promowania idei Eurazji jako jednego, wspólnego kontynentu i szansy dla Korei aby rozprzestrzenić na nim swoją kulturę (chyba dość udana biorąc pod uwagę zainteresowanie). Przy okazji nawiązano do 70-lecia odzyskania niepodległości oraz podziału Korei na Północną i Południową. Jednym z założeń Expressu jest aby przy pomocy ciekawego wydarzenia, jakim jest festiwal, przekazać polskim fanom Hallyu pragnienia Koreańczyków o chęci zjednoczenia Korei oraz nawiązania dialogu poprzez k-pop. Właśnie z tego powodu festiwalowi towarzyszyła ciągła obecność reporterów koreańskich. W pewnym momencie nikogo już nie dziwiły kolejne aparaty fotograficzne i kamery, widzowie przyjmowali to ze spokojem i pewnym znudzeniem.

Głównym punktem programu był konkurs k-pop cover dance. Tegoroczna edycja miała bardzo wyrównany poziom. Zespoły prezentowały się dobrze, widać było jak wiele czasu i wysiłku poświęciły na przygotowania do rywalizacji. Z przyjemnością oglądało się kolejne pełne pasji i dobrej zabawy występy.

cr: CKK, zespół RoN i ich cover piosenki "Bang Bang Bang"
cr: CKK, FlyHigh i cover "On amd On"
cr: CKK, OMONA "My Copycat"
cr: CKK, Ellipsis "Ice Cream Cake"
Podczas oczekiwania na werdykt publiczność zabawiał koreański magik. Lekko spóźniony wkroczył na scenę by rozpocząć pokaz. Mimo kilku potknięć (WIDZIAŁAM jak sztuczka się robi) całość oceniam dość dobrze. Kolejne pojawiające się znikąd pałeczki, kolorowe chusty i na koniec wielka flaga koreańska wzbudzały duży aplauz. Zupełnym zaskoczeniem była druga część występu kiedy magik założył okulary przeciwsłoneczne i zaczął śpiewać trot.

Po krótkiej przerwie, nadszedł moment na random play dance. Wcześniej zgłoszeni uczestnicy tańczyli do fragmentów znanych piosenek k-popowych. Większość stanowiły kobiety i to jedna z nich bezkonkurencyjnie wygrała świetnie znając układy do kolejnych kawałków. Mnie mimo wszystko urzekł jeden z dwóch panów, który tańczył z prawdziwym zaangażowaniem (szczególnie do utworów zespołów żeńskich ;) ).

cr: CKK, uczestnicy random play dance
Chwilę później ogłoszono wyniki konkursu. Zapewne trudno było dokonać wyboru, ale główną nagrodę zdobył zespół NEXT tańczący do piosenki "My house” 2PM.

cr: CKK, tegoroczni zwycięscy
cr: CKK, wspólne zdjęcie wszystkich uczestników
O 19 rozpoczął się koncert zespołu Boyfriend. Przyznam od razu, że nie jestem ich fanką, kojarzę niektóre piosenki, ale to tyle. Mimo, że muzycznie nie są w moim guście, muszę docenić ich możliwości taneczne, lata morderczych treningów przynoszą efekty. Po odtańczeniu i zaśpiewaniu kilku utworów, zrobiono chwilę przerwy. Panowie odpowiedzieli na zadane przez fanów pytania i wylosowali szczęśliwe kupony. Został też wręczony tort i odśpiewane w 3 językach sto lat z okazji urodzin jednego z członków boysbandu. Podczas ostatniej piosenki fanki wypuściły w powietrze papierowe samolociki, nie wyszło to może idealnie (zawiniła synchronizacja), ale widziane z balkonu robiło wrażenie.

cr: CKK
cr: CKK
Po koncercie opuściłam klub, ale jeszcze przez kilka godzin trwała tam zabawa moderowana przez londyńskiego DJ Espino.

Tegoroczna edycja festiwalu po raz kolejny potwierdziła, że jest to idealne miejsce do wzajemnej integracji fanów. Kilkukrotnie widziałam osoby, które przyszły same, ale w przeciągu kilku minut znajdowały towarzystwo, wymieniały się numerami, dzieliły doświadczeniami. Łączy nas wspólna pasja do muzyki i kultury koreańskiej, a w tym miejscu można jej doświadczyć. Z niecierpliwością czekam na kolejną edycję, jeszcze huczniejszą, lepiej zorganizowaną i pełną pasjonatów Korei.

cr: CKK

7/21/2015 09:21:00 AM

Yukhoe (육회), czyli nadchodzi nowy dzień wołowiny.

Yukhoe (육회), czyli nadchodzi nowy dzień wołowiny.

Surowe mięso jest bliskie polskim sercom i znane od dawna. Obecne jest również w kuchni koreańskiej: Hoe to potrawy z surowego mięsa, natomiast Yuk to wołowina.

W koreańskiej interpretacji tatar jest równie smaczny jak polski i oczywiście pikantny. Do tego dość niezwykły, wcześniej nie spodziewałam się, że gruszki tak dobrze łączą się z surową wołowiną.

Yukhoe było serwowane w Korei już za czasów dynastii Joseon (wtedy zazwyczaj używano mięsa z ogona wołowego, lub koniny). Przez lata skład potrawy się zmieniał, ale XIX-wieczna książka kucharska Siuijeonseo (swoją drogą pierwsza publikacja gdzie pojawia się wzmianka o bibimbap) nie pozostawia wątpliwości jak taki tatar powinien być zrobiony:

"Cienkie plastry wołowiny są moczone w celu usunięcia krwi. Rozdrobnione kawałki wołowiny są następnie marynowane w sosie z mieszaniny siekanej cebuli dymki, czosnku, pieprzu, oleju, miodu, orzeszków piniowych, sezamu i soli." 
źr.: Yukhoe at Korea Britannica


"Nadchodzi nowy dzień wołowiny" (kor: 소 들어오는 날), to popularny koreański idiom, umieszczany na sklepach mięsnych, czy niektórych restauracjach. Świeża wołowina to okazja to przyrządzenia świeżutkiego tatara na modłę Kraju Porannego Spokoju.

Lista zakupów:
  • 200g polędwicy wołowej
  • 1 gruszka
  • 1 ogórek (zwykły zielony, lub jak ktoś chce wprowadzić polskie elementy to kwaszony)
  • 1 jajko
  • sos sojowy (3 łyżki)
  • miód (1 łyżka)
  • czosnek (4-5 ząbków)
  • sezam (2 łyżeczki)
  • olej sezamowy (1 łyżka)
  • szczypta pieprzu/soli do smaku
Krok 1: Siekamy lekko zmrożoną wołowinę.
Krok 2: Ogórka i gruszkę kroimy w słupki.
Krok 3: Przygotowujemy marynatę. Do miski wrzucamy drobno posiekany czosnek, sos sojowy, sezam, olej sezamowy, miód, sól i pieprz. Dokładnie mieszamy.
Krok 4: Do miski dodajemy wołowinę i delikatnie wyrabiamy.
Krok 5: Na talerzu ląduje mięso, pokrojone w słupki warzywa i owoce. Formujemy małe wgłębienie w mięsie, w którym umieszczamy żółtko.

Do Yukhoe można dodać jeszcze orzeszki piniowe, ale ja akurat nie miałam ich pod ręką. Poza tym danie wyszło bardzo dobre. Smacznego :) 많이 먹고!

7/14/2015 01:17:00 PM

Korea - pierwsze kroki

Korea - pierwsze kroki
Czujesz się jak we śnie, samolot dotyka kołami płyty lotniska w Incheonie, a Ty drżysz z emocji myśląc o tym co dalej. Zaraz wysiądziesz, odbierzesz bagaż i będziesz w Korei. W Twoim ukochanym kraju, robiąc wszystko to, o czym przez ostatnie lata tylko marzyłaś. Niezależnie od przygotowania, pierwsze chwile, kroki i szok kulturowy są ciężkie do ogarnięcia, bo w teorii wiesz co się będzie działo, wiesz kogo spotkasz i jak masz się zachowywać, ale ilość bodźców jest przytłaczająca. 

Lotnisko jest tak duże, że dystanse pomiędzy sektorami pokonuje się pociągiem. Koreańczycy grzecznie ustawiają się w kolejce, a ty zwracasz uwagę, że co druga osoba w ręku ma telefon Samsunga, a na nogach  buty New Balance. 



Z uśmiechem na twarzy mijasz kolejne bilbordy na których znani aktorzy i aktorki witają Cię w Korei. Jak w transie słuchasz Koreańczyków dzwoniących do swoich rodzin, widzisz te wielkie telefony, które ledwie mieszczą im się w dłoniach i przypominasz sobie wszystkie teksty, które o tym czytałaś. Tłum kieruje Cię do "przejścia granicznego". Podekscytowana, bo wiesz, że za bramką czeka na Ciebie Korea, idziesz z paszportem do kontroli. 


Normalnie, w Polsce, nie uśmiecham się za dużo, mam problemy z utrzymaniem kontaktu wzrokowego i ogólnie dla ludzi, którzy mijają mnie na ulicy raczej nie sprawiam wrażenia sympatycznej. Idealne nastawienie na Koreańskie warunki. Niestety moja pierwsza podróż do tego kraju  przebiegała w stanie euforycznym, pamiętam jak szłam do kontroli myśląc o tym, że tak jestem szczęśliwa, że inni też będą dzięki temu szczęśliwi i na pewno doprowadzę celniczkę do uśmiechu. Nie udało się. Skan linii papilarnych, zdjęcie i pieczątka do paszportu, a kobieta tylko przejechała po mojej twarzy smutnym spojrzeniem. Kiedy tylko ją minęłam przypomniał mi się artykuł, który czytałam przed wyjazdem. Podobny znajdziecie tu: link.  Już nawet tytuł "Don't look at strangers in Korea" jest wymowny :) Nie zmieniło to mojego nastawienia, a później już nawet mi nie przeszkadzało. Dużo osób mnie zgadywało i uśmiechało się do mnie, myślę, że mój ciągły uśmiech zrobił ze mnie jeszcze większego obcokrajowca. 

Jestem w Korei. To czas na okrzyk radości. Nawet gdyby teraz mój bagaż nie przyjechał, a ja miałabym spędzić resztę czasu tylko z tym co mam w podręcznym to byłoby cudownie. Ale co tam, odbieram bagaż i wychodzę na przyloty, czując się jak gwiazda kpopu. 


Ludzi jest porównywalnie dużo. Na szczęście nie jestem GD, więc nie robią mi zdjęć, ale już rozmyślam o tym jak następnym razem poprawić swój airport fashion. Maseczka na twarz i duże okulary to must have. 

Dostać się do Seulu można na kilka sposobów. Skoro nie jestem G-Dragonem to niestety manager mnie nie odebrał, więc pozostaje autobus albo metro. Bilety na autobus kupuje się w kasach tuż przy przystankach. Wystarczy powiedzieć gdzie chce się jechać, a sympatyczni sprzedawcy powiedzą Ci jaki bilet kupić i na który przystanek się udać. Trochę tańsza opcja to metro. Do tego potrzebny jest albo bilet jednorazowy (do kupienia w automacie) albo T-Money card, jeśli będziesz jeździć więcej  i pierwsza wizyta w koreańskim sklepie. Kart jest mnóstwo i nie zawsze są to typowe karty. Twój bilet może być zakodowany na breloczku, który dostępny jest w bardzo wielu wariantach. 



Co dalej? Czas na opuszczenie lotniska i realizację marzeń :) Powodzenia.

7/07/2015 09:50:00 PM

Alicja w hanboku, czyli wywiad z Nayoung Wooh.

Alicja w hanboku, czyli wywiad z Nayoung Wooh.

NAYOUNG WOOH:

Ilustratorka z Seulu znana również pod pseudonimem Obsidian.

Zdobyła popularność dzięki serii prac przedstawiających postacie ze znanych bajek ubrane w hanboki.

Poza tym jej grafiki można znaleźć m.in. w grach "Furyoudou~Gang Road", "Age of Storm: Kingdom Under Fire Online", oraz aplikacji "Million Arthur".

Oficjalna strona: Woohnayoung



Zachodnia kultura opiera się na powszechnie znanych bajkach: Królewna Śnieżka, Piękna i Bestia, Kopciuszek... Co się jednak stanie gdy przeniesiemy te bajki do Azji i nadamy im orientalny sznyt? Koreańska artystka Nayoung Wooh, której prace kilka miesięcy temu podbiły internet, przedstawia własne spojrzenie na te tradycyjne w naszej kulturze opowieści, z powodzeniem tworząc kombinacje Wchodu z Zachodem.

Królewna Śnieżka

Cześć! Powiedz nam coś o sobie.

Cześć, nazywam się Nayoung Wooh, jestem ilustratorką pracującą pod pseudonimem Obsidian.

Kiedy podjęłaś decyzję o tym co chcesz robić w życiu?

To dla mnie trochę trudne pytanie. Naprawdę długo się zastanawiałam czy odpowiadać na nie szczerze, ale myślę, że już dotarłam do punktu, w którym jestem w pełni gotowa żeby się z tym zmierzyć.

Zawsze bardzo lubiłam rysować. W college'u studiowałam sztukę orientalną, przez 3 lata pracowałam również dla Nexon'a, dewelopera gier komputerowych, jako grafik. Rysowanie zawsze było częścią mnie, ale zaledwie kilka lat temu postanowiłam robić to do końca życia.

Gra "Chain Chronicle"

Kilka lat temu przeszłam głęboką depresję. Rzuciłam pracę i wycofałam się. Zaszyłam w domu i przez cały dzień grałam w gry, miałam wtedy dwadzieścia kilka lat.

Czułem się tak jakbym była jedynym człowiekiem na ziemi, który nie ma pojęcia, co chce zrobić ze swoim życiem. Byłam chora z potrzeby życia i rozpaczliwie potrzebowałam czegoś co da mi do niego chęć. W pierwszej chwili obsesją stały się podróże, później gry komputerowe, wreszcie rysunek. W pewnym sensie skończyłam tam gdzie zaczęłam.

Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się kim jestem, gdzie zmierza moje życie, miałam problemy z depresją, celowo unikałam myślenia o niej.

Co powoduje, że mam depresję? Co powoduje, że jestem szczęśliwa? Jak podświadomość wpływa na moje zachowanie? Co znaczy dla mnie rysowanie? Unikałam takich pytań.

Jak na ironię, depresja dała mi możliwość zaangażowania się w introspekcję, której potrzebowałam. W końcu zaczęłam myśleć o tym kim jestem i co chcę robić w życiu. Moim najsilniejszym motywatorem było pragnienie dowiedzenia się skąd pochodzi moja depresja i znalezienie sposobu by z nią walczyć, uzyskać kontrolę.

Teraz uważam się za bardzo szczęśliwą, udało mi się odnaleźć siebie w moich rysunkach. Chciałam rysować, to pragnienie pomogło mi zastanowić się nad tym kim jestem, co chcę tworzyć i co powoduje, że chcę rysować.

To doświadczenie stało się wielkim bodźcem terapeutycznym. Skoncentrowanie na tworzeniu sztuki pozwoliło mi rozpoznać i pogodzić się ze sobą, co z kolei wykorzystałam do walki z depresją. Przyszedł moment kiedy w pełni się zaakceptowałam taką jaka naprawdę jestem.

Myślę, że to doświadczenie podsumowuje to, o co mnie zapytałaś: co chcę robić w życiu. Dowiedziałem się, że chcę porozumiewać się z ludźmi za pośrednictwem mojej sztuki, dzielić się szczęśliwymi chwilami.

Masz jakąś specjalną ilustrację/pracę która wiele dla Ciebie znaczy? Może masz z nią jakieś pozytywne skojarzenia?

<Alice in Wonderland> jest dla mnie wyjątkowa. Scena na ilustracji bazuje na jednym z najbardziej rozpoznawalnych momentów w książce i była już wielokrotnie przedstawiana przez innych artystów. Byłam bardzo podekscytowana pracując nad nią i wielu ludzi naprawdę ją pokochało. Zależało mi na wizualizacji korytarza, żeby ludzie mogli wyobrazić sobie Alicję spadającą do innego świata ubraną w hanbok.

Alicja w Krainie Czarów 

Masz jakiś idoli, artystów których podziwiasz?

Jestem zagorzałą fanką dobrze znanych w Korei klasycznych artystów Yunbok Shin i Hongdo Kim. Van Gogh i Monet to moi ulubieni zachodnimi artyści, Alfons Mucha jest dla mnie wzorem.

Jako artystka tradycyjna podziwiam Sumeragi Natsuki (스메라기 나츠키). Jej rysunki hanboków bardzo mnie inspirują, w szczególności dlatego że nie jest Koreanką. Inna osoba, którą podziwiam to mój dziadek Kyunghee Wooh, który był jednym z pierwszych ilustratorów w Korei.

Skąd czerpiesz inspiracje?

Z wielu źródeł – muzyki, fotografii, malarstwa, filmu, animacji i wielu innych form sztuki. Na przykład ostatnio zobaczyłam obrazek kobiety ubranej w kraciastą chustkę, co zainspirowało mnie do zaprojektowania nowego hanboku.

Praca z serii "Women in Hanbok" 

Stałaś się niezwykle popularna w internecie, głównie dzięki ilustracjom bohaterów z zachodnich bajek. Możesz nam coś więcej o tym opowiedzieć? Dlaczego zdecydowałaś się je stworzyć?

Zaczęło się od mojego zainteresowania hanbokiem. Studiowałam sztukę orientalną już od szkoły średniej i byłam dość obeznana z koreańskim stylem sztuki, ale nie interesowałam się hanbokami, nie zdawałam sobie sprawy z ich piękna. Uważałam, że to tylko tradycyjny ubiór, trochę przestarzały, coś co starsza generacja zakłada na specjalne okazje. Wydaje mi się, że większość Koreańczyków nadal myśli w ten sposób.

W ostatnich latach zainteresowanie hanbokiem wzrosło, głównie dzięki pokazywaniu ich w telewizji, w tym w popularnych dramach historycznych z epoki dynastii Joseon takich jak <Hwangjiyi> i <Sungkyunkwan Scandal>.

Moje zainteresowanie hanbokiem również powili rosło, głównie kiedy pierwszy raz zobaczyłam rysunki Smeragi Natsuki. Jej prace w jakiś sposób do mnie przemówiły, od tego momentu naprawdę chciałam robić ilustracje, które mogłyby wyrazić piękno hanboków. Pomyślałam, że folklor i bajki w naturalny sposób będą świetnym medium do ich przedstawienia. Zawsze interesowałam się starymi historiami z obu kultur, Wschodniej i Zachodniej, co skłoniło mnie do zrobienia tej serii.

Piękna i Bestia 

Królowa Śniegu 

Zdobyłaś ogromną popularność, ale z drugiej strony, wiele osób publikowało Twoje ilustracje bez Twojej zgody. Co sądzisz o takim sposobie zdobywania popularności?

To było naprawdę niesamowite. Wielu ludzi chciało dzielić się i rozmawiać o moich pracach na portalach społecznościowych. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że moje prace będą podróżować przez cały świat, to tak jakby moje ilustracje żyły własnym życiem.

Jako artystka, chciałam żeby jak najwięcej ludzi oglądało moje prace. To wielka przyjemność i impuls dla artysty otrzymać takie poparcie, oczywiście byłam bardzo wdzięczna i podekscytowana. Jednakże, jak mówiłaś, stwarzało to również problemy. Moje rysunki były publikowane bez autoryzacji i czasami oryginalna praca była niszczona.

Mimo że tylko 20 lat minęło odkąd wynaleziono internet, jego wpływ jest ogromny. Jako artysta, jestem szczęśliwa że tak łatwo zdobywać zainteresowanie ludzi, ale z drugiej strony czuję konieczność uważania na to by dzielić się treściami z dodatkową ostrożnością.

Jakie masz plany i marzenia na kilka następnych lat?

Przygotowuję się właśnie do wystawy <Boutique Pearl Vixen>, będę skupiona na tym projekcie przez jakiś czas.

Poza tym myślę nad przygotowaniem ilustrowanej książki "Western fairytales wearing hanbok". Malowanie hanboków spowodowało, że zaczęłam interesować się strukturą ubrań i tym jak je rysować. Chciałabym podzielić się tym problemem z innymi i wspólnie go rozwiązać.

Bohaterka "Boutique Pearl Vixen" 

Masz jakieś hobby poza sztuką?

Jak mówiłam, silna depresja spowodowała, że porzuciłam pracę i wyjechałam na wakacje. Wtedy pierwszy raz spróbowałam nurkowania z rurką. Od tego momentu stało się to moim hobby i jest nim już od 10 lat.

Oglądanie podwodnego oceanu to świetne doświadczenie. Poza tym lubię uczucie ucieczki od grawitacji kiedy kontroluję pływanie i oddech w wodzie. Czuję, że żyję koncentrując się na oddechu.

Dziękuję, że poświęciłaś nam chwilę czasu.

Dziękuję za niesamowite pytania. To była dobra okazja do skupienia się nad moimi uczuciami. Jeszcze raz dziękuję za wasze wsparcie.


***

Nayoung Wooh poza stronami w języku koreańskim otworzyła ich anglojęzyczne odpowiedniki, na których znajdziecie jeszcze więcej jej niesamowitych prac.

Strona internetowa: http://woohnayoung.com

Oficjalny fanpage na facebooku: http://www.facebook.com/woohnayoung





Copyright (c) 2015 by Nayoung Wooh. All rights reserved.

7/01/2015 12:37:00 PM

Koreańskie randkowanie, czyli bardzo napięty grafik.

Koreańskie randkowanie, czyli bardzo napięty grafik.
Nadchodzi taki czas w życiu każdego mężczyzny kiedy rozpoczyna poszukiwania swojej drugiej połówki, jeżeli okaże się ona Koreanką poszukiwania zakończą się dość niekonwencjonalnym, jak na zachodnie standardy, związkiem. Szczęśliwy i zakochany zrobi wszystko by zadowolić panią swego serca, a okazji będzie miał bardzo wiele.

14 luty, powszechnie znany jako Dzień Świętego Walentego, to czas kiedy sklepy pękają w szwach od czekoladek, kwiatów i pluszowych misiów. Sklepikarze podliczają oszałamiające dochody, a po ulicach snują się radosne, trzymające się za ręce, pary. Facebook zalewają posty o tym kto, kogo i jak bardzo kocha, co kto dostał i jaki jego misiaczek jest cudowny. Samotni zajadają smutki i zapominają o tym święcie aż do przyszłego roku. W Korei się nie da. Tutaj Walentynki trwają przez cały rok.



Każdy kto spędził w Korei trochę więcej czasu zauważa, że kultura par jest tu zupełnie inna. Panowie stojący pod toaletą publiczną z torebkami swoich dam to widok nagminny. Do tego w dobrym tonie jest obdarowywanie Koreanki dość drogimi i częstymi prezentami (Preferowane są zwłaszcza drogie torebki, te od Gucciego świetnie będą się komponować z najnowszym płaszczem, a i mężczyźnie będzie się przyjemniej trzymać taką drogą torebkę stojąc pod toaletą ;)). Sama miłość nie wystarczy, niech dowie się o niej cały świat.

Oto kilka najważniejszych dat, które każdy randkujący w Korei powinien znać jeżeli chce by jego związek był powszechnie podziwiany:

1. Rocznica związku: nie, to by było zbyt proste zapamiętać tylko tę jedną datę. Najlepiej obchodzić każde 100 dni bycia razem, co się wiąże z koniecznością dokładnego ich wyliczenia, ale od czego są wielce pomocne aplikacje na telefon robiące to za zajętych Koreańczyków.

2. Peppero Day: Obchodzony 11 listopada, jest kolejną okazją to obdarowania słodkościami. Świętują go nie tylko pary, patyczkami peppero dzielą się również przyjaciele, współpracownicy, dzieci dają je nauczycielom itd., ale która para nie skorzystałaby z takiej okazji? To kolejny idealny dzień na otrzymanie słodkości od swojego księcia z bajki.



3. Boże Narodzenie: W Korei raczej nie jest celebrowane w rodzinnym gronie, zazwyczaj jest to okazja do romantycznej kolacji we dwoje.

4. 14 dzień każdego miesiąca do dobra okazja do świętowania:
  • 14 luty: Walentynki: w tym dniu to koreańskie kobiety obdarowują swoich panów.
  • 14 marca: Biały Dzień: sytuacja odwrotna, tym razem panowie rewanżują się za czekoladki.
  • 15 kwietnia: Czarny Dzień: tym razem opcja dla singli. Po dwóch miesiącach patrzenia na szczęśliwie zakochanych depresja może dopaś każdego samotnego, najlepiej pocieszyć się wtedy miską makaronu z czarnej fasoli - Jajangmyeon.
To trzy kluczowe daty, ale dla "naprawdę zakochanych" znajdzie się jeszcze kilka innych:
  • 14 maja: Rose Day: pary wymieniają się różami, żeby nie było wątpliwości Panie obdarowują też Panów.
  • 14 czerwca: Kiss Day: czyli pretekst do całowania się w miejscach publicznych, ale podobno jest to dzień całowania wszystkich i wszystkiego więc single też mogą się załapać ;).
  • 14 lipca: Silver Day: pary wymieniają się srebrnymi błyskotkami.
  • 14 sierpnia, Green Day: pary spędzają czas na łonie natury, spacerując lub piknikując, gdy w tym czasie single piją soju (nomen omen podawane w zielonych butelkach).
  • 14 września: Photo Day: romantyczne zdjęcia czas zacząć!
  • 14 października: Wine Day: butelka wina smakuje najlepiej wypita tego konkretnego dnia ze swoją drugą połówką.
  • 14 listopada: Movie Day: na dworze robi się chłodniej, więc najlepiej zaszyć się w domu lub kinie oglądając jedną z najnowszych komedii lub dram (Koniecznie romantyczną!).
  • 14 grudnia Hug Day: aby utrzymać odpowiednio wysoką temperaturę w zimie przytulamy się ile wlezie.
  • 14 stycznia (niektórzy przesuwają na 1 stycznia): Diary Day: te wszystkie daty trzeba gdzieś zapisać, bo pamięć ludzka jest niestety zawodna, najlepiej w związku z tym stworzyć sobie odpowiedni dzień by obdarować ukochanego ślicznym kalendarzykiem z już uzupełnionymi datami tych niezwykle ważnych świąt.
A potem w koło Macieju bo już zaraz Walentynki, a pewnie niedługo znowu wypada jakaś "setna" rocznica.

Oczywiście nie znaczy to, że single nie mogą świętować tych dni, wręcz przeciwnie. Podczas Movie Day z przyjemnością mogą obrzucać szczęśliwe pary popcornem, albo korzystając z Wine Day wypić calusieńką butelkę najlepszego wina.

Rynek powoli się zmienia, ale nadal pary chcą pokazać całemu Koreańskiemu światu jak bardzo są szczęśliwe. Pasujące koszulki, buty, kapelusze, nawet torebki. Identyczni od góry do dołu. Ciekawe jak się umawiają, jedno dzwoni do drugiego dzień wcześniej i to ustalają? (więcej o couple look pisałyśmy TUTAJ)

Do tego jeszcze couple rings, którymi pary się wymieniają by przypieczętować związek. Nie są traktowane jak pierścionki zaręczynowe i początek rozmów o ślubie, to bardziej oznaczenie dla innych, że dana para się spotyka (bo trzymanie się za ręce, obchodzenie wszystkich wyżej wymienionych świąt i obdarowywanie prezentami to za mało jasny sygnał).

A gdzie zakochani celebrują swoją radość? Wiele restauracji i kawiarni w Korei ma opcje specjalnie dla par m.in. wspólne siedzenia, stoliki oddzielone kurtyną by zapewnić odrobinę intymności, a czasem dodatkowo pakiet profesjonalny (płatki róż, świece, obsługa umilająca wieczór). Miłość nie jest tania, takie atrakcje w restauracjach tematycznych to koszt od 100.000 do 500.000 wonów (około 350 do 1600 zł). Wiele restauracji do jednego dania podaje od razu dwa komplety sztućców, żeby romantycznie jeść ciastko ze wspólnego talerza. Razem z Kasią tworzymy widać idealną parę bo nam też takie zestawy oferowano ;).


Oglądanie widoków z N-Seoul Tower? Tylko z romantycznym zestawem dla par.

Gdyby tego było mało, to dochodzą jeszcze sale kinowe z kanapami dla zakochanych, czy wizyty u wróżki by sprawdzić swoją zgodność (Na początek wystarczy analiza grupy krwi).


A jak nie kino to ławka specjalnie dla par. Przy takiej konstrukcji jesteście zmuszeni siedzieć koło siebie, podziwiając kłódki przyczepione tu przez innych zakochanych.

Co sądzicie o romantycznym kalendarzu Koreańczyków? Irytujące? Śmieszne? Romantyczne? Nieszkodliwe?
Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger