Chaos. Sklepy z muzyką, ubraniami, kosmetykami, restauracje, bary karaoke, stragany z jedzeniem. Wszechobecny hałas dziesiątek najnowszych k-pop'owych hitów. Wszystkie grają w tym samym czasie i nakładają się na krzyki sprzedawców zachęcających po koreańsku i chińsku do zakupów. Młode Koreanki z zaangażowaniem uderzają szeleszczącymi maseczkami w dłonie i wciskają je zwabionym hałasem potencjalnym klientom. Wzięcie do ręki darmowej próbki wiąże się z obowiązkowym odwiedzeniem sklepu, do którego kieruje nas już podstępna sprzedawczyni. Na półkach kuszą kosmetyki z najdziwniejszymi składnikami: jadem węża, śluzem ślimaka, ikrą, jadem pszczół. Wszystkie piękne, niespotykane w Polsce i zaskakujące. Ja, niebędąca kosmetykowym maniakiem, jestem wręcz oszołomiona tym ogromem. Połowa tubek i słoiczków nie mówi mi nic, a enigmatyczne informacje po angielsku też nie rozjaśniają sytuacji. Mimo to wychodzę obładowana nowymi zdobyczami, które na pewno odmłodzą mnie o 10 lat i spowodują, że stanę się przyszłą królową piękności. W drzwiach mijam młodą Koreankę, która z maseczkami w ręku poluje na kolejną ofiarę.
Znów jestem na wąskich uliczkach pełnych ludzi. Otaczają mnie tysiące niegasnących neonów szalonego świata komercji i zakupów. Omijając kolejne sklepy z kosmetykami, trafiam prosto na stragany z jedzeniem, nie mogąc się oprzeć sięgam po portfel i kupuję świeży sok z granatów, kawałek dalej suszone kalmary... tuż za rogiem widzę automat z lodami z zieloną herbatą. Cóż robić. Czym prędzej dojadam owoce morza i ustawiam się w kolejce po lody. Przecież na deser też znajdę miejsce.
W większości otaczają mnie turyści i młodzież. Przychodzą tu tłumnie tylko w jednym celu - zakupów. Tak jak ja, krążą od sklepu do sklepu w poszukiwaniu okazji i nowości. Okolica nie jest piękna, można wręcz powiedzieć, że dość brzydka i kiczowata, ale tętni życiem i energią. Labirynt wąskich uliczek jest zatłoczony do granic możliwości.
Z trudem przeciskam się dalej, walcząc ze sobą by nie zatrzymać się przy „już ostatnim” sklepie czy straganie. Wspinam się schodami w stronę neogotyckiej katedry, która góruje nad okolicą. Myeongdong Cathedral - jeden z najstarszych kościołów katolickich w Korei Południowej.
Po wejściu na teren kościoła czuję się jak w innym świecie, o wiele cichszym i spokojniejszym, ale i tu nie udaje mi się uciec przed nagabującymi. Już po chwili podbiegają do mnie dwie kobiety zachęcając do udziału w mszy i wręczając obrazki ze świętymi. Gdy dowiedziały się, że jestem z Polski od razu wyszukały w zestawie obrazek z Janem Pawłem II i zaczęły mnie przekonywać, że Korea była jego ukochanym krajem. Po kwadransie udaje mi się uwolnić, ale panie aż do samej bramy zawzięcie mi machają.
Jakież to prawdziwe, kościół na górze, otoczony przez labirynt uliczek pełnych owładniętych konsumpcyjnym szałem tłumów. Mało kto patrzy w górę na monumentalną wieżę kościoła, wszyscy szukają wzrokiem kolejnej przeceny, niesamowitego kremu, czy najtańszej płyty k-pop.
No proszę w środku ten kościół był bardzo europejski ;p
OdpowiedzUsuńCzłowiek czuje się jak w domu :D
UsuńZa każdym razem wasze posty wywołują ogromny uśmiech na mojej twarzy, jak wy to robicie? :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :D to nie my, to Korea ;)
UsuńJak zawsze ciekawy post :) Nie dziwię się, że ciężko jest się w takiej okolicy opanować przed zakupami!
OdpowiedzUsuńA jak to jest z chętnymi na takie msze katolickie w Korei? I czy w innych, mniejszych miastach często zdarzają się katolickie kościoły?
Ogółem chrześcijan jest w Korei około 30%, katolików 10%. Tutaj katedra jest rzeczywiście pełna w niedziele, ale w mniejszych miastach wszystko zależy od tego jakich chrześcijan jest więcej. Trafiłam np. do wsi pod Busanem gdzie poza malutką świątynią buddyjską był jeszcze mniejszy kościółek katolicki (zwykły domek z krzyżem na dachu), bo większość mieszkańców była katolikami, ale z tym jest różnie. Łatwiej znaleźć kościół protestancki, ale i w jednych i w drugich na mszach są ludzie. Jeżeli już zdecydowali się chrześcijaństwo, a nie zadeklarowali np. ateizm jak prawie połowa społeczeństwa, to są praktykujący.
UsuńTeż wolałabym szukać kosmetyków niż kościoła :v
OdpowiedzUsuń