3/25/2015 12:51:00 PM

Wywiad z Seungmo Park.

Wywiad z Seungmo Park.

SEUNGMO PARK:

Rocznik '69.

Od 1996 roku z sukcesem wystawia swoje prace na całym świecie.

Jego najbardziej znane dzieła to rzeźby z serii "Human" wykonane z aluminium.

Strona internetowa: Seung Mo Park








Cześć! Powiedz nam kilka słów o sobie.

Witam, nazywam się Seungmo Park. Urodziłem się w Korei i kształciłem w sztukach plastycznych od najmłodszych lat. Obecnie mieszkam i pracuję zarówno w Korei, jak i Nowym Jorku.

Czym jest dla Ciebie sztuka?

Określenie artysta odnosi się do sprawcy sztuki, wykonawcy, dzieło jest mimowolnym skutkiem jego pracy. Poprzez własne przemyślenia lub filozofię innych artyści starają się kształtować dzieła, nawet jeśli oznacza to, że muszą się do tego zmuszać.  Kiedy ktoś staje się artystą, wszystkie jego działania stają się sztuką samą w sobie. Jeśli mogę tak powiedzieć, to uważam, że bycie artystą jest procesem nauki aby stać się jednością ze sztuką.

Kiedy nastąpił ten moment, kiedy wiedziałeś co chcesz robić w życiu? Zawsze chciałeś zostać rzeźbiarzem?

Spędziłem dzieciństwo w pobliżu gór, gdzie kontakty ze współczesną kulturą były utrudnione. Jedynym, co ratowało mnie przed nudą było rysowanie patykami po ziemi. Przyjaciele chwalili moje prace, ale później zdałem sobie sprawę, że to co robię nie jest sztuką, a jedynie uzewnętrznieniem mojego ego, tworzyłem by być chwalonym. Wtedy porzuciłem studia i wyjechałem do Indii. Spędziłem tam kilka lat wędrując i odcinając się od wszelkiej działalności artystycznej. Któregoś męczącego dnia siedząc w kawiarni zacząłem rysować na kartce papieru, tak samo jak w dzieciństwie, gdy rysowałem na ziemi. Bez sztucznego zadęcia i nadmiaru ego, cieszyłem się samym tworzeniem, nie czułem potrzeby chwalenia się przed rówieśnikami. Od tego momentu znowu chciałem pracować jako artysta.



Masz jakiś idoli, artystów, którzy podziwiasz?

Chociaż nie jako artystę, ale podziwiam Tołstoja. Aż do śmierci żył jako uczeń, a nie jako artysta-mistrz.

Mógłbyś opowiedzieć nam trochę o projektach "Maya", "Human" i "Object"?

Wszystkie one mówią o tym samym. W "Object" zadaję pytanie jak oddać wnętrze obiektu tylko za pomocą jego zewnętrznej powłoki (trochę podobne do gry cieni). To jak pytanie o to  kim jest Seungmo Park patrząc tylko na jego wygląd i imię. Chodzi nie tylko o skupienie się na powłoce, ale również na zrozumieniu natury danego obiektu.

"Human" to odlane z gipsu skorupy ludzkiego życia. Każda z nich ma imię, które chroni. Imiona i nazwy budują ego, które z kolei przekształca człowieka w egoistę.

Projekt "Maya" jest podobny do snu, w którym wszystko znika. Wyświetlane przez projektor obrazy znikają gdy ktoś zasłoni go ręką. To, co wydaje się być rzeczywistością jest tylko powidokiem stworzonym przez umysł. Tego nigdy nie było, nie ma i nigdy nie będzie.


Jak długo zajmuje Ci praca nad każdym projektem, jakich materiałów używasz, jak przebiega proces twórczy?

Pracę nad dziełem sztuki widzę jako proces stawania się jednością poprzez sumę zdobytych doświadczeń.

Fizyczny czas pracy różni się w zależności od skali każdej z rzeźb. Są takie, których realizacja trwa lata. Żeby używać jakiegoś materiału należy zrozumieć jego właściwości. Nie jest to łatwe, niektórzy artyści spędzają nad tym całe życie. Ostatnio używam aluminium i stali, ale korzystam też z innych materiałów: kamień, żywica, papier; w zależności od okoliczności.

Pierwszy krok w pracy nad aluminiowymi rzeźbami to gipsowy model rzeczywistych rozmiarów, następnie na jego podstawie tworzę formę, którą wypełniam żywicą. Po opuszczeniu formy żywica jest dokładnie polerowana. To dość czasochłonny proces, mija jeszcze wiele godzin do skończenia danego dzieła i przyklejenia do niego aluminium.

W projekcie "Maya", najpierw wybierałem zdjęcie i dzieliłem cyfrowo na warstwy w zależności od ich kolorów. Oddzielone warstwy były następnie cięte i zgrzewane.


Dlaczego wybrałeś akurat aluminium jako środek wyrazu artystycznego?

Chciałem tworzyć przestrzenne prace, a nie tylko jednowymiarowe na papierze. To był przypadek, że dowiedziałem się o miękkim aluminium, które mogę swobodnie formować. Do pracy potrzebuję bardzo elastycznego aluminium, więc dodatkowo je podgrzewam.

Skąd czerpiesz inspiracje?

Zadaję sobie różne pytania, na które następnie próbuję znaleźć odpowiedź za pomocą obrazów i dźwięków. Jest to proces poszukiwania inspiracji i istnieje wiele sposobów, aby znaleźć odpowiedź; czytając, poprzez medytację, lub patrząc na dzieła innego artysty, a czasami nawet wyciągając wnioski z własnych błędów.


Od kilku lat możemy oglądać Twoje prace wystawiane na całym świecie. Która z nich jest Twoją ulubioną, najbardziej pamiętną?

To zawsze jest najnowsze dzieło. Praca nad każdym z nich jest trudna, ostatnie osiągnięcie zawsze jest najbardziej pamiętne.

Czy masz jakąś rzeźbę / pracę, która wiele dla Ciebie znaczy? Może jakieś pozytywne skojarzenia?

Każda z nich ma znaczenie i jest dla mnie wyjątkowa. Kiedy tworzę coś nowego używam nowych materiałów szukając odpowiednich środków wyrazu.



Co uważasz za swoje największe osiągnięcie?

Kiedyś pracowałem nad pewną rzeźbą dwa lub trzy miesiące. Miałem wysłać ją do Londynu, ale na dzień przed wystawą nadal nie była ukończona. Niedokończony drut aluminiowy został wystawiony na podłodze galerii następnego dnia.

Pewnego dnia umrzemy i wszystko zniknie, ale budząc się nie myślimy o śmierci. 

Od samego początku, ta konkretna praca miała być nieskończona/niepełna i akt "nawijania" było dla mnie wspaniałym doświadczeniem. To było jak metafora życia ze wszystkich sił, najlepiej jak potrafię mimo świadomości nieuchronnej śmierci.


Jakie są twoje plany i marzenia na najbliższe lata?

Ostatnio w swoich pracach skłaniam się ku abstrakcji, jestem bardzo zainteresowany rzeczami, które nie są widoczne i oczywiste. Tak widzę współczesność.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję za zainteresowanie.



Więcej wywiadów: tutaj

3/19/2015 10:59:00 AM

Pytania o Koreę - Koreańczycy

Pytania o Koreę - Koreańczycy
Ludzie zadają pytania. Dużo pytań. Dużo dziwnych pytań, które zwykle sprawiają, że czuję się zakłopotana, zszokowana, a czasami nawet przerażona. TOP 5 nie jest takie złe, więc:

TOP 5 pytań, które zadają mi ludzie gdy dowiadują się, że interesuję się Koreą: 
  1. Tą dobrą czy tą złą? (serio?)
  2. Jak jest po koreańsku "jakieś dziwne słowo, które ten ktoś źle wymawia, ale nawet gdyby wymawiał dobrze to i tak bym nie wiedziała"? (ech..)
  3. Ilu tak w ogóle jest Koreańczyków? (dużo)
  4. Jakaś wariacja pytania o stosunkach między Koreą Północną a Południową. (mam za dużo do powiedzenia na ten temat by nawet zaczynać)
  5. Czy oni Ci się podobają? (jacy oni?)

Chciałabym umieć odpowiadać zwięźle i na temat, ale często kończy się to tak, że 3 minuty po tym jak padnie "Słyszałam, że uczysz się koreańskiego", orientuję się (ze zdziwieniem), że stoję przy tablicy i rozrysowuję różnice między honoryfikatywnościami na przykładzie czasów przyszłych. Prawda jest taka, że nawet jak powiem, że "raz, dwa, trzy" znaczy "być albo nie być" to nikt nie będzie wiedział, że ściemniam. To samo dotyczy wszystkich innych pytań. Ale ja zaczynam się bronić, tłumaczyć, opowiadać wszystko z wieloma szczegółami i ogólnie zanudzać. Bardzo chcę aby pytający zrozumiał dokładnie o co mi chodzi, poznał mój punkt widzenia i wiedział dlaczego tak lubię Koreę. Wierzę, że jak się ją pozna to nie ma możliwości aby jej nie pokochać, więc te pytania są dla mnie szansą aby ta osoba była pod wrażeniem i chciała wiedzieć więcej. Jeśli później pyta o szczegóły, po jakimś czasie prosi o polecenie dramy lub idę z nią do koreańskiej restauracji, to czuję się jakbym uratowała szczeniaczka/zyskała przyjaciela/wygrała dużo kasy. (#yay)

Dziś skupię się na pytaniu numer 3. "Ilu tak w ogóle jest Koreańczyków?"

1. Odpowiedź zwięzła. 

W Korei? 51 064 841, 512 osób na km2.
W Seulu? 10 442 426, 17254 osoby na km2.

I cześć. Następne pytanie proszę.

Aleeee nie. Momencik. Jeśli tak odpowiem to pytający nic nie będzie wiedział o Koreańczykach, co robią, kto jest na wsi, kto jest w mieście, dlaczego tak się stało, dlaczego taka ilość ludzi wcale nie przeszkadza w życiu w mieście, że w Warszawie jest tylko 3 tys osób na km2, a czuje się tutaj bardziej przytłoczona niż tam i w ogóle bez sensu. 

2. Odpowiedź rozwinięta

Wielu. Poza tym, że w Korei, według danych z 2013 roku, mieszka 51 064 841 osób to Koreańczycy są również mniejszościami w wielu innych krajach. Tak, tak, bez dwóch zdań jest to dużo ludzi, ale dzięki kulturze i jakieś magicznej sztuczce wcale tego nie czuję (nie aż tak bardzo). Nie umiem tego dobrze opowiedzieć, ale według mnie Seulski tłum jest o wiele bardziej zorganizowany niż ten Warszawski. Chociaż jazda wypełnionym po brzegi metrem nigdzie nie jest przyjemna. Może różnica polega na tym, że w Seulu tylko bywam, a w Warszawie mieszkam? Pewnie macie racje, nie jestem obiektywna. Nie ważne, skupmy się na tym co istotne, na ludziach.














Każde z tych zdjęć to oddzielna, dłuższa historia. Gdybyście chcieli którąś poznać to dajcie znać w komentarzu, później może polecę Wam jakąś dramę i pójdziemy na bibimbap. Napiszcie też jakie pytania Wam są zadawane :)

Moja idealna odpowiedź na pytanie nr. 3 to te wszystkie zdjęcia i historie, które się za nimi kryją. Nie da się tego opowiedzieć, a nawet gdyby ktoś poświęcił mi tyle czasu, to i tak nie zrozumie wszystkiego co chciałabym powiedzieć, bo możliwe, że nie będę umiała tego zrobić. Dlatego po porostu sama staram się powiększać swoją wiedzę, opowiadać o Korei przy okazji i namawiam na podróż aby sprawdzić wszystko samemu :)

Kasia

3/12/2015 11:59:00 AM

Kroplówka z procentami.

Kroplówka z procentami.
Nie samymi ciastkami i kimbapem człowiek żyje. Gdzie w Seulu można wypić dobrego drinka? Poza Itaewon, mekką obcokrajowców, jest niewiele miejsc gdzie podają coś poza soju i co jako tako odpowiada moim wyobrażeniom o dobrym koktajlu. Za mną już wszystkie standardowe cuba libry, mochita, wściekłe psy czy margerity. Odhaczone też drinki z dziwacznymi dekoracjami czy ciekłym azotem. W poszukiwaniu nowości znowu zawędrowałam do Hongdae. Za dnia zwróciłam uwagę na futurystycznego robota w ścianie jednego z budynków, a wieczorem wpadłam do już otwartego Vinyl'a.

wciąż zamknięte...


Lokal powstał 9 lat temu i był jednym z prekursorów nowego trendu przenośnych koktajli. Cała zabawa z drinkami w tym miejscu polega na tym, że są serwowane w woreczkach przypominających woreczki do kroplówek.

...już otwarte!

W tym malutkim barze, którego rozmiary są niewiele większe od znaczka pocztowego, opcja drinków na wynos jest istnym wybawieniem. Wszystkie trzy (sic!) stoliki były już zajęte, więc pozostało mi tylko okienko na wynos. Otoczona woreczkami i masą innych przydasiów zagłębiłam się w kartę. Niewielka książeczka jest wykonana ręcznie, a specjalnie dla nieczytatach czekają misterne rysunki dostępnych drinków.


Idea tego jakże pomysłowego lokalu narodziła się w głowach trzech sióstr (w kobietach siła), razem z ideą przyszła też nazwa. Pogrzebałam trochę i znalazłam jej etymologię, która okazuje się zadziwiająco trafna. Vinyl wcale nie odnosi się do płyt winylowych (moje pierwsze skojarzenie przepadło), źródłosłowu należy szukać w łacińskim vinum, czyli wino/alkohol. Ponadto po koreańsku 비닐 (binil) oznacza tworzywo sztuczne i jest często stosowane w połączeniu z 비닐 봉지 (plastikowy worek). Jednym słowem to jednocześnie określenie tego co serwują i jak to robią.

Vinyl to unikatowy bar, ciasny, ale zabawny w swojej formie. Drinki są dobre, sposób podania niekonwencjonalny, ceny też dość przystępne. Przy okazji takie drinki są dość praktyczne, szczególnie pod koniec wieczoru gdy nic poza plastikowym woreczkiem nie jest bezpieczne w chwiejnych rękach wracających do domu seulczyków.


Opcja spersonalizowana, drink z Taeyang'iem z zespołu Big Bang, sprzedawany podczas promocji jego najnowszej płyty "Rise".
cr: http://www.lacarmina.com/blog/2014/12/hongdae-seoul-cool-korea-bars-cafes/

gwiazda wieczoru w jesiennej aranżacji


Zaopatrzona w swoją torebkę, sącząc przez słomkę mieszankę rumu, jabłek i cytryny spacerowałam po okolicy, korzystając z dobrodziejstw koreańskiego prawa i spożywając alkohol w miejscu publicznym ;) . Pierwszą wizytę w Vinyl'u mogę zdecydowanie uznać za udaną, ale podejrzewam, że atrakcyjność kroplówek na wynos dość szybko spadnie w moich oczach i będę musiała poszukać czegoś nowego.

Informacje praktyczne:
  • Dojazd: Sangsu Station (linia 6), wyjście 1. Cały czas prosto, Vinyl będzie po lewej stronie.
  • Ceny: Wahają się w granicach od 4000 do 7000 wonów, ale większość drinków kosztuje 5000 wonów.



Ocena Oppy:


3/07/2015 06:58:00 PM

Naleśnik ze szpinakiem i szczypiorem (powiedzmy, że 부추전)

Naleśnik ze szpinakiem i szczypiorem (powiedzmy, że 부추전)
Cóż. Moje życie to jedno wielkie "starałam się", więc w dzisiejszym odcinku gotowania z opornymi (ze mną), przedstawiam Wam moją próbę wykonania naleśników z zieleniną. Mam nadzieję, że po lekturze tego posta moja mama w końcu przestanie wciskać ludziom kit, że potrafię gotować i zawsze wszystko robię "takie ładne i estetyczne".

부추전 czyli Buchujeon to wegetariański naleśnik z azjatyckim szczypiorkiem (czyli zielskiem od cebuli), co w praktyce bardziej wygląda jak źle przetrawiony krowi placek. Sorry. 

cr: http://www.okokdj.com

Placki/naleśniki zajmują dużo miejsca w koreańskich sercach, więc jest ich mnóstwo rodzajów, są przyrządzane na wiele sposób, a to co się tam doda to już kwestia wyobraźni. Mi najbardziej smakują te z owocami morza (해물파전) i z kimchi (김치전) bo ich jadłam najwięcej i kojarzą mi się z miłymi chwilami. 

해물파전 jedzony w górach

김치전 jedziony w fajnej wiosce^^

Ajummy, dzielne kobiety o psychice polskiej "typowej Babci", które zajmują się plackowaniem profesjonalnie, leją tony oleju z wielkich kanistrów i w ogóle się nie przejmują, że coś im pryska albo się przypala. Bo im nie pryska ani się nie przypala (WHY!?). Gdy naleśnik się robi one poprawiają czepki albo robią sobie selki swoimi smartfonami (true story). 


Gdy ja robię naleśniki (max dwa jednocześnie) to kuchnia wygląda jak po przejściu huraganu, wszędzie unosi się dym, olej pryska na wszystkie strony, a patelnia i tak się przypala. Życie.

Wykorzystałam przepis z takiej pięknej, mega profesjonalnej strony, gdzie wszystko jest ładne, kolorowe i uśmiechnięte: klik

Lista zakupów (na trylion małych, z 10 średnich albo 5 dużych)
  • 150 g szpinaku
  • Kubek mąki (ok 250 g)
  • 1-1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 duże jajko
  • 4 duże łyżki (albo 60 ml) rozpuszczonego masła lub "Kasi" do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 150 ml mleka (użyłam 2%)
  • 2 duże łyżki jogurtu naturalnego
  • 3 zielone cebule (ale tylko zielone partie, czyli ten nieszczęsny szczypior)
  • Białko z 1 jajka
  • Olej z pestek winogron (ja użyłam oliwy z oliwek)

Krok 1: Zalać szpinak wrzątkiem, odstawić do nasączenia i wystygnięcia.
Krok 2: W jednej misce wymieszać: mąkę, proszek do pieczenia, 1 jajko, masło, sól, mleko i jogurt. Idealnie byłoby bez grudek (tak wyjdzie jak dobrze rozpuścicie masło).
Krok 3: Odsączamy szpinak i kroimy na drobne kawałki. Kroimy również szczypior, na dowolnie duże kawałki. Osobiście wolę mniejsze, więc wykorzystałam szczypiorek, który pokroiłam bardzo drobno.  


Krok 4: Nie przejmować się grudkami i mieszać.
Krok 5: W oddzielnej misce ubić białko na sztywną pianę.
Krok 6: Delikatnie przenieść białko do "mikstury" i wymieszać.
Krok 7: Na patelni smażymy naleśniki. Idealne wyjdą z dwóch łyżek ciasta.

Uwagi: 
  • Więcej proszku do pieczenia = bardziej puszyste placki. Za pierwszym razem wyszło mi coś przypominającego amerykańskie pancakes, więc na zdjęciach są naleśniki gdzie proszku jest tylko pół łyżeczki. 
  • Możecie dodać co chcecie i ile chcecie. Kimchi, szpinak, roszponka, szczypiorek, koperek etc.
  • Naleśniki trzeba naprawdę dobrze wysmażyć. Kiedy wydawało mi się, że są okej dodawałam jeszcze 1,5 min i dopiero wtedy było ok. Przez to, że nie da się do końca odsączyć szpinaku smażenie zabiera więcej czasu. 



opcja mała, imho za mała

Nie wyglądają pięknie, ale na prawdę są dobre. Czuć zarówno ciasto naleśnikowe jak i szpinak, więc zdecydowanie polecam (o ile ktoś bardziej niż ja ogarnia jak działa patelnia).


3/02/2015 06:18:00 PM

Wywiad z Emmą Wu, aktorką z Tajwanu.

Wywiad z Emmą Wu, aktorką z Tajwanu.

EMMA WU/GUI GUI:

25-letnia piosenkarka i aktorka z Tajpej.

Debiutowała w 2006 roku jako członkini zespołu "Hey Girl".

Od tego czasu wystąpiła w kilku filmach, serialach i programach rozrywkowych.

Zyskała popularność w Korei po udziale w programie "We got married - global edition" razem z Ok Taecyeon z zespołu 2PM.

Facebook: Gui Gui





Cześć! Powiedz nam kilka słów o sobie.

Cześć, mam na imię Gui Gui, pochodzę z Tajpej, z Tajwanu. Jestem aktorką.

Początkowo śpiewałaś w zespole muzycznym, teraz skupiasz się głównie na aktorstwie. Która z tych dziedzin wydaje Ci się bardziej interesująca?

Uważam aktorstwo za dość zabawne i interesujące, jednak wciąż kocham śpiew i taniec. Nadal trenuję w tych dziedzinach i wkładam w to wiele wysiłku. Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni i połączę te zainteresowania.

W internecie można znaleźć kilka twoich pseudonimów m.in.: Gui Gui oraz Ghost Emma. Skąd się wzięły? Jaka kryje się za nimi historia?

Gui Gui, ponieważ wszyscy moi przyjaciele tak mnie nazywają jeszcze od czasów liceum. Gui w języku chińskim oznacza ducha, natomiast moje angielskie imię to Emma. Tak więc Ghost Emma to połączenie tych dwóch słów.

W 2013 roku wzięłaś udział w programie "We got married - global edition" z Ok Taecyeon z zespołu 2PM. Jak wspominasz to przedsięwzięcie?

Projekt przyniósł mi wiele dobrych doświadczeń, a Ok Taecyeon jest bardzo miłym człowiekiem.


Utrzymujesz kontakt z Taecyeon, czy wasze drogi się rozeszły?

Wysyłam mu życzenia z okazji urodzin, a dzięki moim fanom zawsze jestem na bieżąco z tym co się u niego dzieje.

Uważasz, że bariera językowa utrudniała wam nawiązanie relacji?

Tak, czasami trudno było nam się porozumieć (przyp. tłum. Gui Gui i Taeceyong w programie porozumiewali się głównie po angielsku pomagając też sobie gestami.).

Czy po przyjeździe do Korei były jakieś trudne momenty? Coś Cię zaskoczyło, zdziwiło?

Kocham koreańską kulturę i stylu życia, zwłaszcza koreańską kuchnię. Przed przyjazdem zrobiłam dokładny research, więc nie spotkały mnie jakieś większe problemy.

Nawiązałaś przyjaźnie w Korei?

Tak, kiedy tam pracowałam znalazłam kilku przyjaciół.

Wizyta Emmy w Ihwa Mural Village

Co Ci się podobało najbardziej, a co najmniej w Korei?

Zasadniczo kocham wszystko w Korei, nie ma tam nic co mi się tak naprawdę nie podoba.

Co sądzisz o Korei? Jakie miejsca lub dania poleciłabyś spróbować?

Proponowałabym odwiedzić Hongdae. To dla mnie must-go miejsce w Korei bo uwielbiam zakupy.

Lubisz podróżować? Odwiedziłaś jakieś inne kraje w Azji lub Europie?

Uwielbiam i mam nadzieję, że któregoś dnia uda mi się odwiedzić Europę.

Gdzie się widzisz za kolejnych kilka lat, jakie są twoje plany i marzenia?

Liczę na szansę zagrania w jakimś filmie.

Bardzo dziękujemy za poświęcony czas.

Bardzo dziękuję za wywiad, jestem naprawdę wdzięczna.




Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger