9/26/2015 01:39:00 PM

Tańcząc jak szaman, czyli relacja z Festiwalu Skrzyżowanie Kultur.

Tańcząc jak szaman, czyli relacja z Festiwalu Skrzyżowanie Kultur.
Festiwal Skrzyżowanie Kultur to cykliczne wydarzenie obecne w Warszawie już od 2005 roku. Organizowany przez Stołeczną Estradę jest okazją do przedstawienia najciekawszych zjawisk z zakresu kultury i muzyki. W jego ramach swoją twórczość zaprezentowało już 192 artystów i grup z 61 krajów. Głównym założeniem festiwalu jest otwieranie na bogactwo i różnorodność kultur współczesnego świata. W tym roku w ramach festiwalu pojawił się cykl wydarzeń związanych z Koreą - "Kierunek Korea", na którym oczywiście był obecny Oppa.

Na festiwalu wystąpiły trzy zespoły z Kraju Porannego Spokoju:

GEOMUNGOFACTORY: założony w 2007 roku. Jego twórczość opiera się na dźwiękach geomungo (koreańska cytra). Co ciekawe stworzyli wiele wariantów tego instrumentu np. geomungo elektryczne. Artyści szukają nowych brzmień, tworząc odrobinę niepokojące i nieregularne rytmy, które jednak hipnotyzują słuchaczy. 

BARAJI: to zespół odkryty w 2012 roku na V Koncercie Myriad Wave w Seulu. Ich unikalny styl polega na kreowaniu mistycznych występów inspirowanych koreańską kulturą szamanistyczną. Ich niezwykłe brzmienie wywodzi się z Jindo Ssitgim Gut – tradycyjnego koreańskiego obrządku szamanistycznego, polegającego na oczyszczeniu duszy zmarłego poprzez śpiewy i tańce.


KIM JU HONG'S ENSEMBLE, NOREUMMACHI: to jeden z najoryginalniejszych przedstawicieli koreańskiej nowej fali. Założony na początku lat dziewięćdziesiątych do dziś zdołał zebrać wielu wielbicieli i uznanie krytyków. Ich występy cechują się niezwykłymi perkusyjnymi dialogami, szamańskimi pieśniami i akrobatycznym tańcem. Repertuar grupy opiera się na tradycyjnych koreańskich melodiach, które reinterpretują i dostosowują do współczesnej publiczności.



materiały prasowe, zespół Noreummachi

Poza koncertami na festiwalowej scenie, zespoły poprowadziły również cykl warsztatów m.in. poświęcone sanjo (tradycyjnej muzyce instrumentalnej), czy tańca ganggangsullae, który powstał ponad 5000 lat temu, kiedy wierzono, że Słońce, Księżyc i Ziemia mają wpływ na cały WszechświatZ dostępnej puli wybrałam "Taniec i atrybuty koreańskiego szamana" grupy Baraji.

Muzycy już na wstępnie przeprosili za swój wygląd, pech chciał, że wszystkie ich bagaże utknęły na lotnisku w Moskwie. Poza tym małym zgrzytem reszta zajęć przebiegła dość sprawnie. Po krótkim wstępie, na którym opisano nam i wyświetlono taniec 진도씻김굿 (Jindo Ssitgim Gu, taniec oczyszcza dusze zmarłych i pomaga w dostaniu się do zaświatów), przystąpiliśmy do pracy.



Jak widać na powyższym filmiku do tańca niezbędne są rekwizyty: czapki i jijeon, które symbolizują pieniądze (to te przerośnięte "pompony"). Naszym zadaniem było je wykonać.



Z zapałem wycinaliśmy kolejne wstęgi, ale ja już przy drugiej kartce papieru miałam dość... na szczęście po sali chodzili członkowie zespołu i pomagali w wycinaniu oraz wiązaniu pomponów. Potem jeszcze szybka nauka robienia czapek i w pełnym ekwipunku mogliśmy zacząć tańczyć. Podstawowe kroki okazały się proste i wszyscy na sali szybko je załapali, przez kolejne pół godziny z przyjemnością machaliśmy pomponami do dźwięków muzyki. Na koniec obejrzeliśmy jeszcze bardziej skomplikowany układ i pozwolono nam na freestyle :D



Warto również wspomnieć o warsztatach organizowanych przez Centrum Kultury Koreańskiej. 26 września, w dniu koreańskiego Święta Plonów, odbyły się tam rodzinne zajęcia. Uczestnicy mieli okazję pomalować maski tal (dawniej używane w trakcie obrzędów pogrzebowych), przymierzyć hanbok, poznać tajniki sztuki kaligrafii i drzeworytu, zagrać w tradycyjną grę yut, oraz sprawdzić jak smakują ciasteczka song-pyeon. Dla niewtajemniczonych w koreańską kulturę było to na pewno atrakcyjne i ciekawe doświadczenie, ja odpuściłam je sobie z jednego powodu.

Czas najwyższy trochę ponarzekać. Wachlarz atrakcji był rzeczywiście spory, ale dokładnie taki sam jak zwykle. Bez względu na to czy jest to Festiwal Kultury Koreańskiej, Noc Muzeów czy właśnie warsztaty w ramach Skrzyżowania Kultur, proponowane zajęcia są identyczne. Przymierzanie hanboku po raz kolejny czy odbieranie odbitego drzeworytu (zawsze tego samego wzoru) przestało być interesujące. Wiem, że szanse żeby mój apel dotarł do pracowników Centrum Kultury Koreańskiej są raczej nikłe, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wykażą się odrobinę większą kreatywnością przy kolejnej tego typu imprezie i w planie atrakcji poza stałymi punktami pojawi się coś nowego. Proponowane przez nich zajęcia są nastawione na nowych odbiorców, świetnie, kolejne osoby poznają kulturę Korei. Z drugiej strony zniechęcają już ją znających i chcących dowiedzieć się czegoś więcej, nie mają takiej szansy. Wciąż dowiadują się tego samego.

Poza tym drobnym mankamentem oceniam część koreańską festiwalu jako niezwykle udaną. To była świetna zabawa i okazja żeby lepiej poznać tradycyjną kulturę Korei. Wy też braliście udział w tegorocznej edycji Skrzyżowania Kultur?


9/16/2015 11:36:00 PM

스타벅스 (Starbucks)

스타벅스 (Starbucks)
Kolejną rzeczą, którą przywiozłam sobie z Korei, okazała się miłość do Starbucksa. "Kawa ze Starbunia" weszła do mojego (i Darii zresztą też) słownika dosyć łatwo, szybko i niezauważalnie. Co takiego jest w tej kawiarni, że można ją kochać? Odpowiedź do znalezienia tylko w Korei...i na naszym blogu ;) Oczywiście fajnie byłoby być bardziej odpornym na macki konsumpcjonizmu i latte z mlekiem sojowym, ale po uznaniu tej miłości za nieszkodliwą oddaję się jej na różnych szerokościach geograficznych. 

W Szwecji byłam Katią :)

Starbucks powstał w Seattle w USA i to właśnie Stany większość ludzi wskazuje jako miejsce z największą ilością kawiarni tej sieciówki. Nic bardziej mylnego, od jakiegoś czasu to Seul znajduje się na pierwszym miejscu. Ponad 300 kawiarni sprawia, że czasami w jednym biurowcu znajduje się ich kilka, a spacer po mieście mogą wyznaczać kolejne lokale. 



Zgadzam się, że jest to sieciówka, wzorcowy przykład makdondyzacji, ale z mojego punktu widzenia Koreańskie Starbucksy wyróżnia kilka rzeczy. 

Przede wszystkim ilość restauracji oraz lokalizacje.

City Hall
Nazwa zapisana w Hangulu

Tak jak już napisałam, kawiarni jest bardzo dużo, nie ma takiej sytuacji, że trzeba szukać lokalu. Obecnie "kawa w Starbuniu" tak bardzo kojarzy mi się z Koreą, że naumyślnie szukam jej w odwiedzanych krajach. W Atenach było ciężko, podobnież są trzy kawiarnie, ja z trudem znalazłam jedną. To samo w Szwecji. Na szczęście Warszawa idzie do przodu i możemy się już poszczycić kilkoma kawiarniami  w centrum. Trochę ironiczne (albo zabawne) jest to, że zanim pojechałam do Korei byłam przeciwniczką tej sieciówki, miałam nadzieję, że im się nie uda w Polsce, że to przesadzony konsumpcjonizm, a pytanie o imię dorosłych ludzi jest oburzające ;D 

Famille Park

Kolejna kwestia to kolekcje kubków i gadżetów.




Jeszcze w żadnym innym kraju nie widziałam tylu kolekcji. Różne kubki, częsta zmiana motywów, spersonalizowane gadżety, karty, współpraca np. z  projektantami. Pisałam już wielokrotnie, że Koreańczycy szpanują gadżetami i nowymi rzeczami, więc przekłada się to również na Starbucksa. Co kilka miesięcy wchodzi nowa kolekcja, trzeba kupić wszystko co się da (wcale tego aż tak bardzo nie krytykuję, gdybym miała możliwości to moja kuchenna szafka byłaby wypełniona każdym możliwym kubkiem z logo Korei).




Będąc w Korei kupiłam dwie rzeczy. Duży kubek z logo Korei, jako prezent dla kolegi, i mały, również dedykowany Korei, do espresso, które pija mój dziadek. Obecnie najbardziej podoba mi się zestaw, który był w sprzedaży z okazji 15 lat Starbucksa w Korei.



Mimo, że lokale są projektowane z zachowaniem typowego dla tej sieci stylu (industrial, drewno, beton, brązy, zielenie, szarości), to widać w nich indywidualne podejście. Oczywiście sieciówka zawsze pozostanie sieciówką, ale nie ma poczucia identyczności jak np. w lokalach sieci KFC. W Seulu większość Starbucksów jest duża, piętrowa i przestronna. Niektóre lokale mają kilka pięter, a gniazdko przy każdym miejscu siedzącym sprawia, że Starbucks jawi się większości jako idealne miejsce do nauki. Wielokrotnie widywałam odbywające się tam lekcje angielskiego czy koreańskiego, albo pojedynczych uczniów z zawzięciem piszących coś na swoich laptopach. 

Dongbu Ichondong, cr: Starbucks

Rzecz, której nie umiem ocenić obiektywnie, to kawa. Osobiście mam małe wymagania kawowe. Lubię słodkie i z dużą ilością mleka, więc albo pijam Starbucksowy flagowy produkt: frappuchino, albo zwykłą kawę z mlekiem. Wydaje mi się, że pracują nad jakością kawy i nawet średnio wymagający kawosze znajdą coś dla siebie. Oczywiście, na pewno są również podniebienia, według których Starbucksowa kawa nie nadaje się do picia ;)

cr: helenqin

Green Tea Frappuchino z bitą śmietaną to najlepsza rzecz jaką w życiu piłam. Serio, mówię całkiem poważnie. W rejonie Asia-Pacific jest bardzo dużo napoi, które można kupić tylko tam (link!). Akurat strawberries & cream są dostępne prawie na całym świecie, a jogurtowe frappuchino w Grecji się nie przyjęło, ale lista jest w miarę aktualna. Jak widzicie, Europa jeszcze się tej sieciówce opiera.

Drobna, ale równie istotna dla mnie rzecz, to strona internetowa. Starbucks Korea na swojej posiada wszystko co chciałabym tam znaleźć. Ładne zdjęcia wszystkich produktów, czytelnie opisane wartości odżywcze + skład, informacje o promocjach oraz nowych produktach, a także lokalizator kawiarni. 

moje ulubione ciacho ma aż 493 kcal!

 Na koniec coś czego pewnie się nie spodziewaliście. Starbucks Korea ma kawiarnie z Drive Thru. 



Mam nadzieję, że tym postem chociaż częściowo udało mi się usprawiedliwić moją miłość do tej sieciówki. Chciałabym jeszcze dodać, że jednocześnie bardzo lubię i staram się wspierać lokalne malutkie biznesy, których w Korei też jest sporo, ale Green Tea Frappuchino na zawsze będzie miało miejsce w moim sercu.

Ciekawe linki i więcej informacji:


Oppa jest fanem Starbucksa:



9/10/2015 07:19:00 AM

외국인, czyli obcokrajowiec w Korei z przymrużeniem oka.

외국인, czyli obcokrajowiec w Korei z przymrużeniem oka.
Korea przyciąga ludzi z całego świata, niektórzy przyjeżdżają tu do pracy i na studia, inni żeby spełnić swoje marzenie o podróży do Kraju Porannego Spokoju. Dzisiaj zamiast pisać o kolejnych rzeczach jakie Korea ma do zaoferowania, zapraszam na trochę zabawy przy bliższym przyglądaniu się, niektórym z jej importowanych mieszkańców. Kogo można spotkać w Korei?

Brzdąc w sklepie ze słodyczami

To typ niezwykle podekscytowany, postawienie stopy w Kraju Porannego Spokoju to coś o czym marzył od lat. Przeczytał już wszelkie możliwe książki i przewodniki o Korei, obejrzał co najmniej 100 dram, zapamiętale słucha k-popu i wzdycha do swojego ukochanego biasa. Po opuszczeniu lotniska przez kilka tygodni, albo nawet miesięcy biega po mieście zachwycając się każdym jego najdrobniejszym szczegółem: „Oooo! Widzisz tę reklamę? To Kim Woo Bin!”, „Kimbap, w tym sklepie sprzedają kimbap!” „Zobacz, zobacz, ten Koreańczyk się na mnie patrzy! Szybko zrób zdjęcie!”, „Musimy iść na karaoke i koncert kpop! I do tematycznej kawiarni! Koreo kocham Cię!!!!!”. Podekscytowany nowością, nie poznał jeszcze drugiego (bardziej realnego) oblicza kraju, dryfuje w sferze marzeń. Grozi mu poważny szok kulturowy, gdy przekona się, że to co oglądał w dramach nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością.

Stary wyjadacz

Podczas gdy szalony nowicjusz biega po mieście, w jednej z małych, polecanych tylko przez miejscowych, restauracji przygląda mu się przez okno Stary Wyjadacz. Piski innych cudzoziemców wywołują na jego twarzy lekki grymas zniesmaczenia „Czy oni nie wiedzą, że Korea wcale taka nie jest?”. W wyniku zdobytej wiedzy jest przekonany, że wie lepiej od nich jak wygląda prawdziwa Korea. Powoli zapomina języka ojczystego, twardo przekonuje Cię, że siedzenie cały czas na klęczkach na podłodze jest najwygodniejszą formą spędzania czasu, nagminnie poprawia wymowę wszystkich słów koreańskich, których próbujesz używać. Nigdy przenigdy nie brakuje mu okazji do noszenia tradycyjnego stroju. Jest bardziej koreański niż sami Koreańczycy.


cr: http://mannambusansouth.blogspot.com/

Cierpiętnik

Na drugim biegunie czeka za to osobnik wiecznie niezadowolony i wściekły. Niechęć do wszystkiego co koreańskie aż z niego bije, ale nie wiedzieć czemu nie wraca do domu. Jego ulubiona rozrywka to narzekanie na wszystko i wszystkich „Czemu tu jest tak głośno/brudno/biednie/dziwnie”.  Może robi to z tęsknoty za domem, ale nie zapominajmy, że i tak wszystkiemu winni są Koreańczycy, którzy skrycie nienawidzą cudzoziemców ;). Osobnik ten nie cierpi wszystkiego w Korei i nie byłoby w tym nic złego, gdyby zachował te przemyślenia tylko dla siebie. Niestety jego celem życiowym jest przekonanie całego świata do swoich poglądów, a jeżeli się z nim nie zgadzasz to marny twój los! Zrobi wszystko żebyś zrozumiał jak bardzo zła jest Korea.

Szarak

Bardzo niepozorny typ. Mówi po koreańsku, socjalizuje się z mieszkańcami, ale nie stroni też od cudzoziemców, jest zakorzeniony w rzeczywistości. Wie kiedy wypadają tradycyjne koreańskie święta, umie polecić ciekawe miejsce na wakacje, albo zakupy w przystępnej cenie. Zabawia Cię śmiesznymi anegdotami o małych dziwactwach Korei. Zrównoważony, patrzy na wszystko z perspektywy, są tu rzeczy które go drażnią, jak i takie które lubi. Ma świadomość, że to kraj jak każdy inny.

Ciepłe kluchy

Mieszka i pracuje w Korei już od kilku lat, ale jakoś nie nauczył się koreańskiego i wykazuje zero chęci w tym kierunku. Jest zadowolony z mieszkania tutaj, ale sercem nadal jest w ojczyźnie (którą regularnie odwiedza). Robi zakupy tylko w sklepach z zagraniczną żywnością, nie stołuje się w lokalnych restauracjach, spotyka się tylko z innymi cudzoziemcami. Nie ogląda telewizji, chyba, że ma antenę satelitarną i odbiera zagraniczne kanały. Największe ryzyko w jego przypadku to ustrzelenie strzałą amora. Mimo, że usilnie stara się nie nawiązywać kontaktów z miejscowymi, gdy się zakocha i założy rodzinę chcąc nie chcąc będzie musiał chociaż w minimalnym stopniu dostosować się do Korei.



Według danych Ministerstwa Administracji Rządowej i Spraw Wewnętrznych Korei Południowej obcokrajowcy stanowią obecnie 3,4% populacji, w miastach to około 5% i z roku na rok ta liczba wzrasta. Bycie 외국인 w Korei na swoje plusy i minusy i każdy ma własne metody na radzenie sobie z azjatycką rzeczywistością. Powyższe typy to oczywiście bardzo subiektywna lista i tak naprawdę większość z importowanych mieszkańców Korei to ich mieszanka. Gdybym miała oceniać siebie, to przy pierwszej wizycie w Kraju Porannego Spokoju zdecydowanie byłam typem brzdąca w sklepie ze słodyczami, ale mam nadzieję, że coraz bliżej mi do Szaraka ;) A jak jest z Wami, któryś typ szczególnie do Was pasuje? A może przychodzi Wam do głowy jeszcze inny rodzaj obcokrajowca na koreańskiej ziemi?

9/04/2015 07:09:00 PM

Miejsce Pamięci Historii Militarnej Korei (전쟁기념관)

Miejsce Pamięci Historii Militarnej Korei (전쟁기념관)
The War Memorial of Korea (wydaje mi się, że nazwa lepiej brzmi po angielsku) to miejsce, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Wybrałyśmy się tam razem, w jeden z pięknych, jesiennych dni. Słońce jeszcze świeciło, więc zwiedzających było sporo. Warto powtórzyć to co już pisałam wcześniej, że muzea w Korei (ale też w bardzo wielu innych krajach) znacząco różnią się od tego co mamy w Polsce. Wizyta w muzeum może brzmieć jak coś nudnego, bo wielu ludzi wyobraża sobie kilka brzydkich gablotek, ale za granicą znajdziecie muzea, których odwiedzenie będzie najciekawszym elementem podróży. Oczywiście staramy się i Muzeum Powstania Warszawskiego jest tego przykładem, ale do poziomu muzeów, które zobaczycie w Seulu jeszcze nam daleko. War Memorial of Korea jest największym tego typu muzeum na świecie.

Park znajdujący się przed wejściem

Przed budynkiem, którego architektura sama w sobie robi wrażenie (chociaż kojarzy mi się z propagandowymi zdjęciami z Korei Północnej), znajduje się kilka pomników oraz dużo sprzętu wojskowego: samoloty, czołgi, broń, a nawet jeden statek. 

Główne wejście

Jeden z wielu pomników

Wystawa czołgów

Obszerna przestrzeń wewnątrz oferuje aż 8 stałych ekspozycji. Przechodząc przed wszystkie poznamy historię wojska, etapy jego rozwoju, plany na przyszłość, relacje z praktycznie wszystkich konfliktów zbrojnych oraz wzruszające wspomnienia poświęcone tym, którzy pomagali Koreańczykom w walce o niepodległość.

Pamiątkowe zdjęcia zawieszone jak zdjęcia rodziny

Muszę przyznać, że to właśnie ekspozycja opisująca wojska sojusznicze zrobiła na mnie największe wrażenie. Kilka przestronnych pomieszczeń, sala kinowa, zdjęcia poszczególnych bohaterów, historie miłosne (zarówno te ze szczęśliwym zakończeniem jak i te, którym wojna przeszkodziła), wszystko przedstawione w ładny i wzruszający sposób. Każda instalacja podkreślała jak bardzo Koreańczycy są wdzięczni za poświęcenie i okazaną pomoc.

Mapa świata z zaznaczonymi krajami, które wysłały wsparcie materialne i finansowe.
Opisy związków na które wpływ miała wojna

W jednym z pomieszczeń odtworzono cmentarz w stylu amerykańskim. Lustra, które znajdują się na wszystkich ścianach, sprawiają, że groby ciągną się w nieskończoność. Kilka punktowych źródeł światła, dźwięk bicia serca oraz to, że przestrzeń wydaje się niczym nieograniczona, sprawiają, że instalacja mocno działa na wyobraźnię. Spędziłam tam dobre 10 minut, myśląc o tych wszystkich grobach odbijających się w lustrach, które mają swoje realne wersje gdzieś w Stanach albo na półwyspie koreańskim.

Inna tego typu instalacja, to kropla, składa się z 1300 nieśmiertelników. 

Kropla


Inne części muzeum, przedstawiające fakty, daty i etapy konfliktów również zaaranżowane są w ciekawy i przystępny sposób. Duża ilość eksponatów, filmów (nawet 5D), ekspozycji oraz makiet sprawia, że wiedza sama wchodzi do głowy.

Ekspozycja na której odtworzono kawałek obozu

Koreańscy sojusznicy

Jeśli macie czas to radziłabym poświęcić na zwiedzanie cały dzień. Muzeum jest bardzo obszerne, dużo czasu można spędzić też w części poświęconej wojnie w Wietnamie, samo obejrzenie wszystkich filmów 3d i 4d zajmie około 2 godzin. Zwróćcie uwagę zwłaszcza na film 4d o bitwie o Incheon, siedząc w fotelu ma się wrażenie uczestnictwa w akcji, można doświadczyć zarówno ataku z wody, jak i na lądzie. Mimo, że film trwa tylko 7 minut pozwala w pełni zrozumieć złożoność tej akcji. Jest to jedno z lepszych muzeów w jakim byłam, a na pewno najlepsze z tych darmowych.

Informacje praktyczne:
  • Adres: 29, Itaewon-ro, Yongsan-gu, Seoul  서울특별시 용산구 이태원로 29 (용산동1가)
  • Dojazd: Stacja Samgakji (Linia 6), wyjścia: 1, 11 albo 12. Stacja Namyeong (Linia 1), wyjście 1.
  • Godziny otwarcia: 09.00 - 18.00. W poniedziałki zamknięte
  • Wstęp: Darmowy
  • Strona WWW: www.warmemo.or.kr
Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger