12/28/2014 03:15:00 PM

Koreański chińczyk

Koreański chińczyk
Pchełki, szachy, karty, planszówki...lubię gry. Kiedy trafiłam w sklepie na Yut za 2000 wonów od razu kupiłam. Instrukcja oczywiście tylko po koreańsku, ale od czego jest internet ;)




Yut (kor.:윷) to tradycyjna gra planszowa, jej początki (podobno) sięgają okresu Trzech Królestw. Poza tym kilka źródeł wspomina, że patyczki wykorzystywane w grze były również używane do wróżenia. Każda stacja planszy (mal-pan, kor.: 말판) ma swoją nazwę, ale nawet Koreańczycy w większości ich nie znają. Uważa się, że zewnętrzne pola symbolizują niebo, a wewnętrzne ziemię. Cała plansza może być również interpretowana jako odzwierciedlenie uniwersalnej symetrii. Gim Munpyo, pisarz epoki Joseon, opisywał planszę Yut jako kosmiczny krąg z Gwiazdą Polarną w centrum, otoczoną 28 gwiazdozbiorami.



Do gry poza wcześniej wspomnianą planszą potrzeba jeszcze ośmiu pionków oraz czterech pałeczek.


Rozgrywkę rozpoczyna gracz, który rzucając pałeczkami uzyska więcej punktów. Kijki mogą upaść stroną zaokrągloną lub płaską do góry. Sposób w jaki upadną, determinuje liczbę uzyskanych punktów, czyli o ile pól jest przesuwany pionek. Istnieje pięć kombinacji:
  • do (도, świnia) – 1 pole do przodu;
  • gae (개, pies) – 2 pola do przodu;
  • geol (걸, owca) – 3 pola do przodu;
  • yut (윷, krowa) – 4 pola do przodu;
  • mo (모, koń) – 5 pól do przodu. 

cr.: vodfile2.edupia.com

Każdy zawodnik rzuca raz, ale gdy wyrzuci yut albo mo (ciekawe czemu akurat krowa albo koń?) dostaje dodatkowy rzut. Jeśli po raz kolejny wyrzuci yut albo mo rzuca ponownie. Serię kończy dopiero wyrzucenie, którejś z pozostałych konfiguracji. 

Gracz może przesuwać dowolny pionek będący już na planszy lub włączać do gry nowy. Pionki przesuwają się jedynie do przodu. Dodatkowo, jeżeli jeden z nich stanie na polu na narożnikach lub w środku planszy, zawodnik może wybrać drogę, którą chce się poruszać. Istnieją cztery możliwe trasy:

cr.: pl.wikipedia.org

W przypadku, gdy pionek stanie na polu, na którym stał już pionek przeciwnika, to ten ostatni zostaje przesunięty w miejsce startu, a gracz ma prawo do dodatkowego rzutu. Jeżeli pionek stanie na polu, gdzie stoi już inny pionek tego zawodnika, to od tego momentu oba pionki tworzą grupę i mogą być przesuwane jednocześnie. Zwycięża ta osoba, której wszystkie pionki przejdą trasę szybciej, czyli dotrą z powrotem na pole startu.


Znalazłam również dodatkowe reguły dla zaawansowanych, albo z lepszymi pałeczkami niż mam ja (chyba, że wymaluję/wyskrobię na nich dodatkowe oznaczenia):
  • Jeśli używa się pałeczki z napisem Seul (서울) na płaskiej stronie, to w przypadku, gdy zawodnik wyrzuci do i na pałeczce zwróconej płaską stroną do góry będzie napis Seul, to pionek przesuwa się od razu na pole na środku planszy. Jeśli wszystkie pionki są już na planszy, to taka kombinacja liczy się jak zwykłe do.
  • Podobnie jeżeli na pałeczce jest napis Busan (부산), z tym że w tym przypadku po wyrzuceniu do gracz przesuwa się na narożne pole naprzeciwko pola startowego.
  • Trzecią możliwością jest używanie pałeczki z napisem Wstecz (후퇴). Jeżeli zawodnik wyrzuci do z napisem Wstecz, to wszystkie jego pionki znajdujące się na planszy cofają się o jedno pole do tyłu. W przypadku gdy wszystkie są poza planszą, oznacza to, w zależności od przyjętych reguł, zwykłe do lub utratę jednej kolejki. 

Jak dla mnie Yut to taki "koreański chińczyk". Podobne zasady, ale zamiast kostki używam pięciu patyków. To dobra gra na długie zimowe wieczory. A Wy grywacie w jakieś planszówki? Co sądzicie o Yut?

12/22/2014 03:35:00 PM

Planowanie podróży do Korei cz. 2

Planowanie podróży do Korei cz. 2
Hej, poniżej pytania, które pojawiły się po poprzednim poście (część 1: klik). Większość od Emilii (pozdrawiam!), według mnie są bardzo trafne i mam nadzieję, że odpowiedzi przydadzą się również Wam :)

Jak w Korei wygląda płatność kartą?
W zasadzie tak jak w Polsce :) Z tą różnicą, że nie ma miejsc gdzie jest "płatność od 20 zł". Niektóre Hostele nie przyjmują kart, ale zostaniecie o tym kilka razy poinformowani podczas robienia rezerwacji.  Jest jedna mała ciekawa różnica, jeśli trzeba się podpisać to zazwyczaj nie robi się tego na świstku papierka tylko w formie elektronicznej. Zawsze pisałam "Kasia" albo "Kasia <3". Za pierwszym razem jak nie ogarnęłam czego oni ode mnie chcą, to Pani za mnie narysowała jakiś szlaczek. Widziałam osoby, które podpisują się nawet nie patrząc, więc to tylko formalność do której nikt nie przykłada uwagi.

cr: paypass

Czy aby móc płacić kartą trzeba mieć na koncie koreańską walutę?
Tu już działa ogólna zasada. Jeśli posiadasz konto w innej walucie to przy płaceniu cena zostanie przeliczona bo aktualnym kursie na wony. Można płacić każdą kartą.
Lepiej płacić kartą czy mieć więcej pieniędzy w portfelu?
To zależy od Ciebie. Za pierwszym razem pojechałam z gotówką w kieszeni (z dolarami), bo nie wiedziałam jak będzie z bankomatami. Obecnie jeżdżę bez gotówki, wypłacam pieniądze ze 3/4 razy w Woori Banku, czasami płacę po prostu kartą.
Gdzie najlepiej wymieniać pieniądze?
Jeśli przyjedziesz z gotówką w kieszeni to radziłabym ją wymienić na lotnisku, przynajmniej część. Później może być ciężko znaleźć kantor lub bankomat. Często jest tak, że bank to po prostu kilka bankomatów :d Na prowincji jest jeszcze gorzej, tutaj zabezpieczenie w postaci gotówki z pewnością ma sens.
Jaka jest dostępność bankomatów?
Najwięcej jest na stacjach metra i w bankach. Ale bywają też w niespodziewanych miejscach, np. na recepcji hostelu w którym ostatnio spałam. 

Czy bez znajomości języka koreańskiego muszę się obawiać drogi z lotniska do hotelu?  Taksówkarz nie będzie patrzył na mnie jak na dziwadło? A może lepiej jechać autobusem? ( mowa o Seulu)
Radzę wybrać metro. 45 min i jesteś w centrum. Najtaniej i najszybciej. Poza tym, na serio, akurat na lotnisku wszyscy są przyzwyczajeni do turystów. Tak jak pisałam już wcześniej, warto mieć przygotowany adres po koreańsku, który po prostu pokaże się kierowcy. Możesz też skorzystać z autobusu. jest droższy niż metro, ale dzięki wielu połączeniom możesz dojechać bezpośrednio w więcej miejsc. 

Skąd się bierze kartę na autobusy?
T-Money card kupuje się w zwykłym sklepie, np. w CU, który jest na lotnisku. Płacisz np. 2500 W, a później doładowujesz na tyle ile chcesz i tą kartą płacisz za przejazdy. Działa na metro, autobusy i wiele innych rzeczy. 

cr: korea times
 

Jak wygląda droga z Seulu do Busan?  Dojedzie się jednym autobusem bez przesiadek i innych problemów?
Tak :) z Seoul Express Bus Terminal (stacja metra nazywa się tak samo, linia 3 lub 7). Jedzie 10 razy dziennie, 4 godz i 20 min, kosztuje od 19900 W do około 30000. Można też pociągiem..albo samolotem.

Jak wygląda dostęp do internetu?
Wifi jest wszędzie. To darmowe i dostępne dla nas można znaleźć w kawiarniach, restauracjach, muzeach oraz innych turystycznych miejscach. Większość sieci jest zabezpieczonych hasłem, które albo wisi w widocznym miejscu albo drukowane jest na paragonie. Internetu brakuje mi tylko w metrze, nie mam dostępu do sieci, które zastrzeżone są dla osób posiadających koreański numer telefonu. Mimo, że w ramach umowy z Plusem mam nieograniczony dostęp do intenretu to w Korei on nie działa. Nie jest to jednak duży problem, nawet jak byłam gdzieś na mieście i chciałam coś sprawdzić to wystarczyło podejść pod najbliższego Starbucksa. Oczywiście na prowincji problem jest trochę większy, tam jest mniej kawiarni z internetem, ale nadal można skorzystać z wifi w hostelu. W ostateczności można iść do PC (dosłownie "PC pokój"), taka kawiarenka internetowa, gdzie są komputery stacjonarne i Koreańczycy głównie grają w różne gry.

Wifi ID na paragonie z kawiarni
Jakieś porady gdzie się wybrać jak się jest maniakiem dram?
Do Korei? :D Haha, szczerze mówiąc temat mojego uzależnienia dramowego był już poruszany, więc mogę przyznać, że ilość obejrzanych dram pozwała mi co chwilę wznosić okrzyki "To miejsce z dramy", "tutaj się całowali w takiej i takiej dramie", "tu byli w takiej i takiej dramie na obiedzie" etc. Oczywiście jest kilka bardziej znanych miejsc, ale spacerując po Seulu będzie widać te miejsca. Sporo sprzedawców, chwali się tym, że był u nich kręcony jakiś program lub drama, będą zdjęcia i autografy. Poza tym kolejny duży temat to miejsca związane z historycznymi dramami. Do tego dochodzą miejsca takie jak np. restauracje prowadzone przez aktorów czy ich rodziny oraz np. Gangnam Tourist Information gdzie są odtworzone pokoje z różnych dram. Ale nie trzeba odwiedzać żadnego specjalnego miejsca by się poczuć jak w dramie, wystarczy być na lotnisku. Przecież w co drugiej dramie jest scena z lotniska, prawda? :D

Gangnam Tourist Information
 
Jakie sklepy odwiedzić by kupić gadżety związane z dramami/aktorami bądź DvD (choć pewnie nie robią wydań DvD dla wszystkich regionów i z ang napisami?)
Polecam Kyobo Bookstore, jest to największa Koreańska sieć tego typu. Poza książkami zawsze znajdą się gazety, różne serie papiernicze i duży segment z płytami. Tam też będą dramy. Taki tamtejszy Empik. Płyty można kupić też trochę taniej na różnych straganach czy stoiskach kpopowych, gdzie więcej będzie muzyki i gadżetów z piosenkarzami, ale dramy również są obecne. Są napisy po angielsku :) Tutaj też radziłabym się przygotować bo my operujemy angielskimi odpowiednikami nazw, lepiej mieć zdjęcie w telefonie albo nazwę zapisaną po koreańsku. Wymowa niektórych nazw własnych jest inna niż nam się wydaje :) 

Jak z czasem, czy było trudno dostosować się do czasu koreańskiego?
Do tej pory leciałam do Korei na dwa sposoby, przez Dubaj i Moskwę.
Pierwsza trasa to dwa długie loty i około trzy godziny czekania na przesiadkę. Nie da się nie spać, a co chwile są pobudki na jedzenie, przesiadanie się, turbulencje etc. Taka trasa zawsze mnie męczy, później mam jet lag przez około 2 dni, który objawia się tym, że po prostu nie mogę zasnąć. W ogóle. Dziwne uczucie, jestem zmęczona, rozbita, wyglądam potwornie, chcę spać, a nie mogę zasnąć. 

Lot do Moskwy trwa 2,5 godz, czeka się około 2 godz, a później leci jeszcze 9. Na tej trasie w ogóle nie śpię. Ani minuty. Po przylocie jeszcze dojazd do miasta, obiad, 10 km spaceru i zasypia się bez problemu. Zdecydowanie wolę lecieć przez Moskwę (mimo, że linie lotnicze Emirates są lepsze od Areoflotu zarówno jeśli chodzi o jedzenie jak i dostępne filmy). 
Niezależnie czy jestem w Korei czy jakimś innym kraju to na zegarku na ręku zostawiam czas Polski, a na komórce mam lokalny. Pozwala mi to bardziej zrozumieć mój organizm gdy mam jet lag, albo moją rodzinę gdy piszę do nich o dziwnych godzinach. 
Lubię jet lag, który mam po powrocie do Polski. W związku z tym, że jest 8 godz różnicy szybko chce się spać. Przez kilka pierwszych dni chodzę spać wcześnie, np o 18 albo 19, a wstaję o 5 rano. Ostatnio udało mi się to przeciągnąć aż na 5 dni.  


Wiem, że dla wielu z Was, wyjazd do Korei to spełnienie długoletnich marzeń i podchodzicie do tej podróży bardzo na serio. Ja do swojej pierwszej też tak podchodziłam, a do tego bałam się wielu rzeczy związanych z tym wyjazdem. Przede wszystkim czy ten wyjazd mnie nie rozczaruje. Miałam ogromne oczekiwania. Oczywiście wszystko było cudowne, od początku do końca byłam zadowolona. To jak się przygotowałam bardzo pomogło. Moja towarzyszka, również Kasia, była niezastąpiona. Razem pobiłyśmy Koreę. Chciałabym Wam przekazać, że Korea to normalny kraj, normalne miejsce. Oczywiście są pewne różnice kulturowe, ale szybko poczujecie się tam dobrze i naturalnie. Ludzie są mili, chętni do pomocy, ważne jest też wasze nastawienie. Przeszłam przez Koreę z uśmiechem na ustach i poczuciem, że to jest właśnie miejsce w którym powinnam być  <3

Z okazji zbliżających się świąt życzę Wam szybkiej realizacji marzenia jakim jest wyjazd do Korei :) Jeśli jeszcze się na to nie zapowiada, to pamiętajcie, że planowanie jest częścią przygody. W każdej chwili możecie dosłać mi swoje pytania, chętnie też pomogę w przygotowaniach, zawsze możemy też zrobić część 3 tego posta :)

Pozdrawiam,
Kasia

12/17/2014 03:20:00 PM

Banana Tree (바나나 트리)

Banana Tree (바나나 트리)
Tym razem wybrałyśmy się do kawiarni Banana Tree w Gangnam (w Seulu są jeszcze dwa inne lokale tej sieci). Znalazłyśmy ją zupełnie przypadkiem szperając w internecie, ale kiedy zobaczyłyśmy zdjęcia serwowanych deserów decyzja zapadła.

Restauracja jest malutka. W środku stoją tylko dwa stoliki, ale na dobudowanym tarasie zmieściły się jeszcze kolejne trzy. Ciasno, ale przytulnie, to fajne miejsce na spędzenie czasu ze znajomymi (chyba, że jest ich więcej niż 10, wtedy się nie zmieszczą ;) ).



Główną atrakcją lokalu są 화분팝 (Flower Paap). Zamówiłyśmy dwa różne puddingi, ja z jagodami, Kasia z bananem. Sposób podania nas urzekł. Deser zaserwowano w doniczkach, a zamiast zwykłych łyżeczek klienci dostają małe metalowe łopatki. Pudding jest lekki i kremowy, naprawdę smaczny. Jego jedyną wadą jest to, że kwiatki są niejadalne (za to kamienie już jak najbardziej).



Na ścianach kawiarni wisi masa karteczek (bardzo popularne w wielu lokalach w Korei) z wiadomościami od zadowolonych klientów. My Oppa's Blog oczywiście też zostawił swoją, więc jeżeli kiedyś odwiedzicie Banana Tree może jeszcze tam będzie.



Mimo ciasnoty bardzo miło spędziłyśmy czas i na pewno przy kolejnej okazji tam zajrzymy żeby spróbować kolejnych deserów. Czekają na nas kawy z watą cukrową i Kwiatowe Bingsu (koreański deser lodowy).

Informacje praktyczne:
  • Dojazd: 
Kawiarnia w Gangnam: Sinsa Station (linia 3), wyjście 8, pierwszy skręt w lewo, około 10min prosto, kawiarnia będzie po prawej.
  • Ceny: Cena jednego puddingu to 5300 won, czyli około 16zł.

Ocena Oppy:



12/14/2014 05:10:00 PM

Miejsca z dram: Seoul Square

Miejsca z dram: Seoul Square
미생 (Misaeng) vel Incomplete Life to drama, której nie planowałam oglądać. Webtoon, Kang Ha Neul znów w drugoplanowej roli, zero widoków na romantyczny wątek i do tego akcja dziejąca się jedynie w korporacji. Dlatego na początku z zaskoczeniem obserwowałam, że w metrze co druga osoba ogląda tę dramę. Do obejrzenia skłonili mnie właśnie zaśmiewający się biznesmeni. Musi być coś dobrego w dramie, która do uśmiechu zmusza człowieka, który jeszcze 5 min temu wyglądał jakby przez ostatnich 10 lat miał tylko ponurą minę. W jeden weekend obejrzałam wszystkie wyemitowane do tej pory odcinki (17).



Akcja dramy rozgrywa się w siedzibie firmy One International. Firma jest fikcyjna, ale siedziba prawdziwa. Zwykle jest tak, że miejsca z dram są połączeniem różnych prawdziwych miejsc. Np. w dramie Secret Hotel, z zewnątrz pokazywano Millennium Seoul Hilton, ale wnętrza były kręcone w innym miejscu, ogrody w innym, dach w innym etc. Tutaj mamy spójność, która bardzo mi się podoba. Siedziba firmy One International znajduje się w budynku Seoul Square.


Naprzeciwko wejścia do budynku znajduje się Seoul Station, główna stacja kolejowa, która połączona jest z metrem. Z drugiej strony Millennium Seoul Hilton oraz jedna z uliczek prowadzących do Namsan Tower. Jeśli chodzi o połączenia i otoczenie, to Seoul Square znajduje się w bardzo atrakcyjnym miejscu.


Wnętrza również kręcone są w tym budynku, więc wszystkie widoki z okien oraz dachu zgadzają się z rzeczywistością. Marzę o takim miejscu pracy gdzie można wyjść na dach i podziwiać całe miasto. Seoul Sqaure ma 19 pięter, a widok z góry robi niesamowite wrażenie.

Widok na Millennium Seoul Hilton (za nim Namsan Tower)

Widok na stary budynek Seoul Station

Widok na Namsan Tower
Namsan

Znów Seul Station
Dla takich widoków mogłabym pracować po nocach

Na Seoul Square znajduje się największy na świecie monitor LED. Składa się z 42,000 małych monitorów, które zajmują całą powierzchnię frontowej ściany budynku, osiągając wymiary 78 na 99 metrów. Na początku wyświetlano tam tylko projekty artystyczne, obecnie monitor służy również do wyświetlania reklam.

cr: http://hk.blouinartinfo.com

cr: Korea Times
Przechodziłam pod tym budynkiem wiele razy, niestety zawsze w dzień. Na dole jest sporo restauracji oraz urząd pocztowy z którego miałam przyjemność korzystać (lol). Poza tym, budynek wygląda jak kolejny duży biurowiec. Wyróżnia się tylko intensywnym kolorem.


Informacje praktyczne:
  • Dojazd: Linia 1 lub 4, stacja Seoul Station, wyjście 9

Kasia

12/13/2014 03:11:00 PM

Hello Kitty Cafe

Hello Kitty Cafe
Zapraszam na pierwszy post z cyklu recenzji koreańskich restauracji i kawiarni. Na pierwszy ogień idzie Hello Kitty Cafe. W Seulu istnieją obecnie dwa lokale tej sieci (jeden w Hongdae, oraz drugi w Sinchon) oraz jeden na lotnisku w Incheon.


Kiedy odwiedziłyśmy kawiarnię w Sinchon padało. Może dlatego z taką radością szybko weszłyśmy do środka i złożyłyśmy zamówienie. Ja wzięłam deser, Kasia lemoniadę.

Lokal jest dwupoziomowy. Parter rzeczywiście jest różowy i pełen Hello Kitty. Mały kociak wygląda zza ścian, jego figurki i maskotki stoją na podłodze i półkach. Każdy może sobie kupić własny kubek, termos czy czapeczkę z Hello Kitty. W kawiarni znajduje się też ścianka sław, gdzie wiszą autografy k-popowych artystów, którzy odwiedzili lokal (m.in. dziewczęta z T-ara).



Na dole było już kilka osób, więc powędrowałyśmy na piętro, które nie zrobiło na nas zbyt oszałamiającego wrażenia. Spodziewałyśmy się jeszcze większej dawki różu, a pomieszczenie okazało się bardzo stonowane. Oczywiście nadal wszędzie było pełno gwiazdy lokalu, ale nie była tak natarczywie obecna jak na dole. W kawiarni w Hongdae, którą odwiedziłam już sama, zarówno parter jak i piętro są w równym stopniu różowe, dziewczęce i urocze.

Sinchon
Hongdae
A co z jedzeniem? Jak to Kasia określiła jej lemoniada "smakowała na różowo". Trudny do opisania, lekko chemiczny smak, który jakimś cudem rzeczywiście przywodził na myśl róż. Mój deser okazał się dość specyficzny. Kilka połączonych razem kromek chleba tostowego, na które nałożono masę lodów śmietankowych i ozdobiono polewą truskawkową.



Może to tylko moje kubeczki smakowe, ale chleb i lody nie za dobrze się ze sobą łączą i deser był jedynie poprawny. Kawa w Hongdae była dużo lepsza.

Kawiarnia w Hongdae jest zazwyczaj bardzo zatłoczona, bo to tam kieruje swoje kroki większość turystów. Masa kobiet robiących sobie zdjęcia na tle ścian, kotów, sufitów i ciastek trochę odstrasza, dlatego jeżeli zależy wam na spokojnym wypiciu kawy dużo lepszą opcją jest lokal w Sinchon.


Informacje praktyczne:

  • Dojazd:  
Kawiarnia w Hongdae: Hongik University Station (linia 2), wyjście 9, około 100m prosto, na skrzyżowaniu w lewo kolejnych 200m, skręt w prawo w Hongki-ro i kolejnych kilka metrów, kawiarnia powinna być po lewej.

Kawiarnia w Sinchon: Sinchon Station (linia 2), wyjście 3, około 400m prosto, po przekroczeniu dużego skrzyżowania kawiarnia będzie w drugiej  w kolejności bocznej uliczce po prawej.

  • Ceny: Wysokie, moim zdaniem nie do końca adekwatne do jakości deserów, ale w tym wypadku płacę za otoczkę, a nie tylko walory smakowe.

Ocena Oppy:



12/11/2014 03:21:00 PM

Gościnny wpis od HanMunSi (한.문.시)

Gościnny wpis od HanMunSi (한.문.시)
Dzisiaj zapraszamy na gościnny wpis Karoliny z bloga .., która zgodziła się opowiedzieć nam trochę o literaturze koreańskiej oraz tajemniczych Kisaeng.



Jakże miło mi, że mogę podzielić się tematyką jaką kultywuję na łamach mojego bloga… na łamach innego bloga. Serdecznie dziękuję administratorkom My Oppa's Blog za propozycję opublikowania wpisu odnośnie literatury na ich wirtualnej przestrzeni blogowej.

Gościnny wpis chciałabym poświęcić tematyce, jak już wspomniałam, która dominuje na 한.문.시, czyli poezji koreańskiej autorstwa tajemniczych kobiet należących do zapomnianej grupy społecznej dawnej Korei. Artystki zwane „Kisaeng” czyli „mówiące kwiaty” przyczyniły się do jej rozwoju oraz ubarwienia. Skupię się na jednym z najważniejszych gatunków literackich, którym parały się i dzięki któremu odzyskiwały wolność… czyli sjio.

Czym jest sijo?

Innymi słowy - „pieśni pór roku”, czyli poematy wywodzące się z wczesnych czterowierszy powstałych w Chinach. Sijo, również znane jako Tanga, może przypominać swoim brzmieniem Europejczykom balladę, której korzenie sięgają 1000 lat wstecz. Jednakże, trudno precyzyjnie wyznaczyć czas narodzenia się tej formy. Według jednych źródeł mowa jest o IX wieku, a w drugich odnaleźć można informację o XI wieku, z czego jedno jest pewne, a mianowicie to, że w XIII wieku stał się wiodącym gatunkiem poezji koreańskiej. Pierwsze utwory tego gatunku klasycznej poezji koreańskiej powstały w drugiej połowie panowania dynastii Koryeo. Zaś duży wpływ na rozkwit poezji sijo w połowie panowania dynastii Yi miało powstanie rodzimego alfabetu znanego jako hangeul, a „złote czasy sijo” przypadają na wiek XVII.


"Lovers under the moon" (월하정인 月下情人), Shin Yun-bok, cr: en.wikipedia.org/wiki/Shin_Yun-bok
Sijo skomponowane jest z trzech wersów, który każdy zawiera od 14 do 16 sylab, więc całość nie powinna przekroczyć 46. Ponadto, każdy wers zawiera tzw. średniówkę tworzącą pauzę i dzielącą go na pół. Dana połówka również posiada podział na sylaby, a każdy wers ma przypisaną sobie rolę w poemacie. Pierwszy przedstawia sytuację bądź wątek fabularny, drugi skrywa opis napoczętego tematu bądź jego rozwój, zaś w trzecim następuje punkt kulminacyjny, czyli tzw. „zwrot akcji”. Powinien on odnosić się do rozwiniętego wątku, zmienności intonacji bądź dźwięku użytych słów (myśląc i tworząc po koreańsku) i być – liryczne, subiektywne lub personalne, wnikliwe, dowcipne, ironiczne, zabawne bądź pouczające.

Poezję tworzyły osoby wywodzące się z różnych warstw społecznych Kraju Spokojnego Poranka, jeśli tylko posiadali artystyczne zdolności zgrabnego komponowania słów. Byli nimi mnisi buddyjscy, konfucjańscy uczeni, urzędnicy, artyści i artystki, a także zwykli ludzie. Jednakże, nie wspomnianym artystkom pragnę poświęcić ten wpis.

Kim były tajemnicze Kisaeng?

Wiele wierszy wyszło spod pióra kobiet wywodzących się z różnych warstw społecznych, od wykształconych i bywałych na salonach, po kobiety znajdujące się na dole drabiny społecznej w grupie niewolniczej przez co posiadane przez nie talenty były umniejszane. Mowa o tajemniczych Kisaeng, koreańskich artystkach szkolonych od najmłodszych lat w zakresie sztuki, czyli tańca, śpiewu, konwersacji, poezji, a niektóre z nich w innych dziedzinach jak np. medycznych. Na emeryturę przechodziły nieco po dwudziestce, tylko najlepsze z nich dłużej cieszyły się sławą. Zazwyczaj albo rodziły się jako dzieci Kisaeng, albo były sprzedawane przez ubogie rodziny jako małe dziewczynki. Dalszy ich los zależał od posiadanych umiejętności, urody, ale przede wszystkim – od innych, którzy dawali im szansę na lepszy byt bądź przeznaczali na stracenie.

Aktorka Lee So-yeon, ujęcie z dramy Dr. Jin, w której zagrała tajemniczą kisaeng
Po raz pierwszy pojawiły się w X wieku, za czasów państwa Koryeo i choć żyły w klasie koreańskich niewolników, paradoksalnie cieszyły się wolnością, jej namiastką. Przede wszystkim miały możliwość wygłaszać w zgrabny sposób swoje najskrytsze myśli pod postacią metafor i artystycznych zabiegów słownych, a co za tym idzie – wygłaszać je forum podczas bankietów i innych spotkań w zacnym gronie. Powiew wytchnienia dawały im wiersze, taniec i śpiew.

Aktorka Park Min-yeong przebrana za kisaeng

Za czasów panowania dynastii Yi podejmowano liczne próby powstrzymania twórczości Kisaeng, których artystyczna samodzielność godziła w konserwatywne zasady konfucjanizmu, doktryny, która dominowała na Półwyspie Koreańskim za czasów państwa Joseon. Jednakże, Kisaeng przetrwały do początków XX wieku, do okresu okupacji japońskiej. Koreańskie artystki nie miały łatwego życia, a możliwość obcowania ze sztuką sprawiało, że przybierało ono nieco jaśniejsze odcienie. Sijo jako termin muzyczny oznaczał „sezonowe melodie” i chociaż znacznie krótsze od typowych pieśni zwanych Kasa, początkowo także przeznaczone były do wykonywania wokalnego. Dlatego też Kisaeng przodowały w tworzeniu tego typu utworów.

Wybrane poematy Kisaeng w moim tłumaczeniu:

Hwang Jini, Szafirowy strumyk




Krystaliczny strumyku, nie przechwalaj się swymi uczuciami.

Gdy osiągniesz oceaniczny kres, powrót wyda Ci się niemożliwy. 

Więc, może odpoczniesz razem ze mną w blasku księżyca otulającego górskie wzgórza?



W pniu wiekowej moreli powraca wiosna
Gotowa otulić gałęzie aksamitnym kwieciem 
Gdy wirujące płatki śniegu wprawiają ją w oszołomienie swym niezapowiedzianym nadejściem






Mój luby w snach ukrywa wierność

Nie mogąc jak ja ujawnić swych pragnień na jawie. 

Proszę, pozostaw senną marę i pokaż mi swe prawdziwe oblicze.


Anonimowa Kisaeng, Biel i czerń



Podobnie jak czarna wrona nie nada sobie zabarwienia ciemności, również żuraw samoistnie nie przyodzieje bieli.
Od niepamiętnych czasów, począwszy od narodzin niebios, czerń i biel współegzystują w harmonii.
Zaś teraz, gdy mój luby mnie dostrzega, prawi o nierozłącznej więzi tych dwóch odcieni.




Dlaczego, aby zasnąć, muszę zamarznąć? W czym lepsze są sny o chłodzie?
Nie posiadając poduszki z wyhaftowanymi *kaczkami mandarynkami ani jedwabnej kołdry o odcieniu jadeitu, czy skazana jestem na zatopienie się w mroźnym śnie?
Dziś pragniesz zasmakować zimnego deszczu, być może rozpłyniesz się pod wpływem ciepłej odwilży.


Próba zinterpretowania twórczości Kisaeng i ukrytego w nim przekazu:

W poematach koreańskich artystek króluje motyw uczuciowości, łatwo dostrzec przesyt miłosnej tematyki, prawdopodobnie będących odwzorowaniem skrywanych uczuć, marzeń o lepszym życiu, także tym u boku drugiego człowieka, o bolesnych marzeniach, które zazwyczaj nie objawiały się w rzeczywistości, nie miały prawa bytu. Kisaeng pisały o romantycznych historiach maskując pod wykwintnie wybranymi słowami głębszy przekaz, który ofiarował ukojenie duszy i umysłu. Moim zdaniem, były one głosem innych Koreanek egzystujących w domowych zaciszach, które również posiadały pragnienia, wizje na własny żywot, które także chciałyby przemówić.


"Dance with two swords" (쌍검대무 雙劍對舞)Shin Yun-bok, cr: en.wikipedia.org/wiki/Shin_Yun-bok

Jak wspomniałam, choć Kisaeng należały do klasy niewolniczej dawnej Korei, posiadały więcej swobody egzystencjalnej niżeli zwykłe mieszkanki. Zatem jawią się jako symbol sztuki oraz wolności duszy, symbol kobiet walczących o własną indywidualność, możliwość wyrażania siebie. Niestety, przez życie ostatnich Kisaeng podczas okupacji japońskiej, pozostałych potomków, głównie w Korei Północnej naznaczonych piętnem “klasy wrogiej”, uznawanych za “zły songbun”, czyli “skażoną krew” oraz cielesnego aspektu towarzyszącego niemalże codzienności dawnych Kisaeng, obecnie są uznawane za istoty gorsze, wykreślone ze społeczeństwa. Sama nazwa tej grupy posiada negatywny wydźwięk przez towarzyszące mu skojarzenia z paniami lekkich obyczajów. Przez takie zawiłości historyczne twórczość Kisaeng, ich egzystencja sprzed XVIII wieku, pozostaje zatracona, zapomniana. Pamięć o nich nie jest kultywowana tak postać gejszy w Japonii – jest niemalże pominięta. Mało kto spoza obrębu Półwyspu Koreańskiego wie coś więcej o Kisaeng niżeli o samym gatunku literackim zwanym sijo. Jednakże, istnieją osoby, które publikują prace, książki prowadzą poszukiwania na przestrzeni dziejów odnośnie Kisaeng, odnośnie dawnej poezji koreańskiej. Jest ich niewiele, ale mam nadzieję, że z czasem przybędzie ich z znacznie więcej.

Osobiście mogę zachęcić do lektury koreańskiej poezji – szczególnie pióra Kisaeng, a także serdecznie podziękować za uwagę.

Pozdrawiam,

Karolina.L





Dziękujemy Karolinie, że zechciała podzielić się swoją wiedzą i zachęcamy do wchodzenia na jej interesujący blog :)

12/08/2014 03:53:00 PM

Planowanie podróży do Korei cz. 1

Planowanie podróży do Korei cz. 1
Wielu z Was pyta nas poprzez facebooka, ask.fm czy nawet insagram, ile co kosztuje w Korei, jak zaplanować podróż, czy jet lag jest męczący, czy można dogadać się po angielsku itp. Postanowiłam zebrać wszystkie te pytania i odpowiedzieć na nie w tym poście :) W poniższych wskazówkach skupię się na planowaniu pierwszego wyjazdu, który miałby trwać od około 2 do 4 tygodni.

Pierwszym krokiem powinno być odpowiedzenie sobie na pytanie "po co jadę do Korei?". Wiem, że brzmi to banalnie, ale dzięki temu planowanie wyjazdu będzie łatwiejsze, zobaczycie to co na prawdę Was interesuje i nie będziecie później mieli wrażenia, że coś Wam umyka. Jest to pierwszy wyjazd, więc powinien spełnić wszystkie Wasze marzenia. Czy chcecie być tylko w Seulu i okolicznych miejscowościach? Czy chcecie podróżować z plecakiem po całym kraju? Czy interesuje Was kpop i chcecie iść na jakiś koncert i zwiedzać miejsca bliskie gwiazdom? Czy lubicie chodzić po górach i planujecie dużo pieszych wędrówek? Czy po prostu chcecie pożyć jak Koreańczyk? Oczywiście wiele z tego da się połączyć, ale lista TOP 5 rzeczy, które chcecie zrobić w Korei powinna Wam ułatwić planowanie :)

Pytania od Was:

Na ile przed wyjazdem należy zakupić bilety lotnicze?
To zależy od tego kiedy się wybieracie. W sezonie wiosennym i letnim sugerowałabym zrobić to na 2 do 4 miesięcy wcześniej. Bilety są wtedy droższe i ich cena rośnie. W sezonie jesienno-zimowym bilety są tańsze, ich ceny nie podlegają aż takim zmianom i można je kupić na 1,5 miesiąca przed wyjazdem. 

Poza tym jeśli chodzi o kupowanie biletów to warto sobie dać widełki odnośnie terminu. Skyscanner, jak zresztą wiele innych wyszukiwarek, daje możliwość wyszukiwania lotów w obrębie całych miesięcy, a nawet całego roku. Wtedy widzicie w które dni ceny są najniższe. Poza tym obserwując i wyszukując loty nawet na pół roku przed wyjazdem możecie obserwować, które połączania są najlepsze, na co zwracać uwagę i jak zmieniają się ceny. 

Poniżej dwie opcje wyjazdu w lutym 2015 r. 


Na ile wcześnie warto rezerwować nocleg?
Jeśli planujesz spędzić cały pobyt w Seulu to możesz to zrobić od razu po kupieniu biletów lotniczych. Jeśli planujesz podróżować, a Twój plan może się zmieniać to nic nie stoi na przeszkodzie by rezerwować noclegi już z Korei. Tak jak pisałam wcześniej, wszystko zależy od Twojego planu. Podczas mojej pierwszej podróży do Korei praktycznie każdy nocleg spędzałam w innej miejscowości, rezerwowałyśmy sobie noclegi z jednodniowym wyprzedzeniem. Mimo wysokiego sezonu, tylko raz miałyśmy problem z miejscem i po prostu spałyśmy w trochę gorszym hostelu. Nawet pierwszy nocleg, w Seulu, zarezerwowałyśmy dopiero na lotnisku, od razu po przylocie. W takim wypadku sugeruję mieć listę potencjalnych noclegów i kiedy już będzie wiadomo, że na pewno w tym mieście spędzicie noc, wybierać jakiś z listy. Jeśli masz pewność co do tego kiedy i gdzie będziesz spać to lepiej rezerwować wszystko z wyprzedzeniem. 

Gdzie szukać noclegu?
Ja jestem wierna hostelworld, jest to strona z przewagą tańszych miejsc, płaci się tylko mały procent od rezerwacji, resztę na miejscu (czasami nawet nic nie trzeba płacić aby zarezerwować pobyt), jest dużo trafnych opinii, zdjęć i widać jak na prawdę wygląda dane miejsce. By się upewnić można jeszcze zajrzeć na tripadvisor, gdzie ludzie wrzucają swoje zdjęcia. 
Wyższa półka i przewaga hoteli to booking.com, ceny są wyższe, zdjęcia mniej odpowiadają rzeczywistości, ale proces rezerwacji jest bardzo przejrzysty. Ta strona mi się podoba z tego względu, że w większości przypadków można opłacić cały pobyt przed przyjazdem. Korzystam z niej jednak tylko służbowo, prywatnie wolę większy margines wolności i oczywiście tańsze noclegi :)


Czy są hanoki w przystępnej cenie by zakosztować mieszkania w tradycyjnym domu?
Tak :) Oczywiście łóżko w hostelowym pokoju jest tańsze, ale to też zależy od Twojego planu i priorytetów. Ceny nawet w Hanok Village nie są bardzo wysokie i jest dużo możliwości. Tu (link) jest lista z domami, które oferują noclegi. Poza tym nie musisz tam spędzać wszystkich nocy, a potraktować to jako doświadczenie i wybrać się na noc, albo dwie. 


A może mimo wszystko warto hostel bądź stancję?
:D To zależy od Twojego planu. Możesz zmieniać noclegi nawet w obrębie Seulu, to jest ogromne miasto, kilka dni w Hanok Village, kilka dni w Gangnam, na prawdę wszystko to kwestia wyobraźni i planu. 

Gdzie jeść - to mój największy problem w czasie planowania - atrakcje i dojazdy są bardzo ładnie rozpisane (np. w różnego rodzaju oficjalnych poradnikach przygotowanych przez Korea Tourism Organization czy też rząd Seulu) ale mimo poradników na temat restauracji i tanich restauracyjek nadal nie wiem jak rozplanować sprawę wyżywienia (o ile nie jest wliczony w nocleg).
Ja robię tak, że przed wyjazdem wybieram kilka miejsc, które na pewno chce odwiedzić i w nich zjeść, a reszta to kwestia przypadku. Moim zdaniem to też kwestia planu. Ostatnim razem byłam w hostelu z kuchnią, więc wzięłam z Polski owsiankę, kupiłam w 7evelen mleko i codziennie jadłam śniadanie, które kosztowało mnie grosze. Obiad na mieście zależy od miejsca, można kupić bibimbap za 6 000 ale też za 12 000. Można iść na kawę do Starbucksa za 6 000 albo kupić sobie taką w 7evelen za 1 000. Można jeść kimbap za 2 000 i popijać go darmową wodą, albo chodzić po restauracjach. W Korei, zwłaszcza w Seulu są niezliczone ilości kawiarni, restauracji, budek z jedzeniem i sklepów. Jedzenie jest wszędzie. I kusi. Ogromnie kusi. Są drogie restauracje, ale średnia półka jest moim zdaniem najbardziej rozwinięta. Jeśli doświadczenie jedzenia jest jednym z Twoich powodów przyjazdu do Korei to nie ograniczaj się za bardzo. Poza tym koreańskie jedzenie w Korei jest tanie. Zdecydowanie bardziej się opłaca jeść je tam niż w Polsce, gdzie kosztuje więcej i nie zawsze smakuje tak dobrze jak od lokalnej Ahjummy. 
Przykładowy koszt dziennego jedzenia na mieście.
"Na bogato" (moje bogato, bo jest jeszcze bogatsze bogato :D)
Omlet z borówkami 5 600 i kawa 3 500 w Sinchon 
Pączek z dunkin donuts  1 800
Bibimbap albo np zupa z bulgogi 8 000
Rybki z pastą z czerwonej fasoli, 3 za 1 000
Soju i kurczak w barze 4 500
Razem 24 400 (ok 74 zł)
"Taniej"
Kimbap z tuńczykiem, kawa z 7evelen 3 500
Pączek mleczny z dunkin donuts 1 000
Bibimbap od Ahjummy 6 000
Rybki z pastą z czerwonej fasoli, 3 za 1 000
Kawałki kurczaka ze stoiska na ulicy i soju z 7eleven 3 000
Razem 14 500 (ok 44 zł)

Inne przykładowe ceny to np. Sałatka Cobb z Twosome Place 6 500, Scone ze Starbucksa 3 000, Paczka Oreo truskawkowego 1 200, mleko bananowe 8 000. Link - cennik kaw z Twosome place. Link - cennik ich ciast.



Jak rozplanować zwiedzanie poza Seulem (i największymi innymi miastami) - tam gdzie niekoniecznie wszystkie atrakcję są opisane po angielsku i nie ma Straży Turystycznej by pomóc.
Jeśli masz wybrane miejsca, które chcesz zobaczyć to łączą się one w jakąś trasę. Przypominam mój post o podróżowaniu bez koreańskiego: link. Jest tam mapka mojej pierwszej trasy po Korei. Najpierw był plan, lista rzeczy do zobaczenia, a później powstała trasa podróży po kraju. Kiedy już wiedziałam co w jakiej kolejności chce zobaczyć zabrałam się za planowanie szczegółów i szukanie informacji o przejazdach między tymi miejscami. W większości przypadków na stronie internetowej danego miejsca jest informacja o tym jak dojechać, trzeba sobie to wszystko zapisać i wziąć ze sobą. Najlepiej mieć też mapę po koreańsku, bądź tą daną miejscowość zapisaną w tym języku. Jeśli już nikt nie będzie mówił po angielsku to wtedy pokażesz nazwę i oni Ci pomogą. Ale na prawdę, da się wszystko zaplanować z Polski. Korea jest bardzo rozwiniętym krajem, wszędzie da się dojechać, czasami nawet na kilka sposobów. Ratunkiem jest zadzwonienie na 1330, to numer informacji turystycznej, jeśli czegoś nie wiesz, potrzebujesz wskazania drogi bądź wyjaśnienia czegoś to możesz do nich zadzwonić. To jest też przydatne gdy rozmawiasz z kimś kto mówi tylko po koreańsku, dzwonisz na ten numer, mówisz jaki masz problem, podajesz telefon Ahjummie i już oni jej wytłumaczą o co Ci chodzi. 


Jak wygląda możliwość porozumiewania się w języku angielskim w instytucjach/sklepach? Słyszałam, że jest z tym bardzo kiepsko, to prawda?
Nie jest najlepiej, oczywiście w Seulu lepiej niż na prowincji, ale im serwis bardziej dedykowany Koreańczykom tym mniejsza szansa, że ktoś będzie mówił po angielsku. Jeśli chodzi o instytucje to miałam doświadczenie np. z bankiem. W tym w którym byłam nikt nie mówił po angielsku i musiałam prosić Panią z informacji turystycznej o pomoc. W sklepach i małych restauracjach też tylko koreański, a o dziwo prawie w każdym Starbucksie obsługiwano mnie po angielsku. W wielu miejscach jest możliwość załatwienia czegoś przez maszynę, która ma opcję "English". Np. kupienie biletu na metro, doładowanie karty, kupienie biletu do kina, kupienie picia, a nawet jedzenia. A nawet klocków lego, okularów, koszulek i innych rzeczy :d Jasne, kontakt z człowiekiem to fajna rzecz, ale ja często zaczynałam jakąś rozmowę po koreańsku po czym byłam zalewana potokiem słów z którego rozumiałam może 20%. W ogóle w Seulu mówię po koreańsku mniej niż na prowincji. Mam wrażenie, że to nie tylko dlatego, że więcej osób mówi tu po angielsku, ale dużo rzeczy można zrobić samemu bez konieczności odzywania się do kogokolwiek. Idziesz do sklepu, wybierasz produkty, przy kasie pojawia się informacja ile to kosztuje, płacisz, wychodzisz. Chcesz gdzieś pojechać? Podchodzisz do maszyny, wybierasz język angielski, stację początkową, stację końcową, płacisz i jedziesz. Na prowincji jak chcesz wiedzieć ile coś kosztuje musisz zapytać, jak chcesz gdzieś pojechać to musisz poprosić o bilet, zapytać ile kosztuje itp. 


Przed wyjazdem planujecie gdzie macie zamiar iść, co chcecie zobaczyć, czy raczej więcej spraw jest na spontanie? :)
Ogólnie jestem świrem planowania i wolę mieć wszystko przygotowane, dzień po dniu, miejsce po miejscu, jak dojechać by zmarnować jak najmniej czasu itp. Mam wybrane restauracje i kawiarnie, które chce zobaczyć, jedzenie, które chce zjeść, a czasami nawet myślę o tym co sobie kupię :D A reszta na spontanie. Warto mieć plan, ale być świadomym tego, że to tylko plan. Zawsze może wyskoczyć coś nowego, coś czego nie zauważyłam, jakieś miejsce, wydarzenie czy festiwal i wtedy bez problemu modyfikuję wcześniejsze plany.  Ale takie planowanie ma swoje plusy, np. nie ma sytuacji, że odbijam się od drzwi zamkniętego muzeum bo sprawdziłam wcześniej kiedy jest otwarte. (btw. większość muzeów i miejsc turystycznych jest zamknięta w poniedziałek). Chociaż oczywiście nie ma opcji przewidzieć wszystkiego :)

Moje zapiski i mapki :)


Jak planujecie swoje wyprawy? Same wszystko załatwiacie, czy jednak kierujecie się do biura podróży?
Wszystko sama. W sumie tylko raz czy dwa byłam na wyjeździe z biurem podróży. Z mamą, w ciepłych krajach. Gdyby nie mama i to, że miałam słońce w zimie to raczej bym się na to nie zdecydowała. 


Jadąc na miesiąc do Korei po raz pierwszy konkretnie to do stolicy mam pytanie ile pieniędzy polecałybyście zabrać ze sobą nie licząc noclegu i biletów a chce imprezować zwiedzać może jakiś koncert oraz kosmetyki/kpop stuff itd
Kwestia planu i zasobności portfela. Korea to kraj bardzo nastawiony na konsumpcję, zewsząd wszystko kusi. Od wszechobecnego jedzenia, które wabi pięknym wyglądem i zapachami, po ubrania, spineczki, zeszyty, skarpetki, kosmetyki, płyty. Wszystko kusi. Usługi są na wysokim poziomie i na prawdę można by tam wydawać nawet po 10 tys zł dziennie. Ja bym mogła :D Więc nie jestem wstanie odpowiedzieć na to pytanie, bo to kwestia indywidualna. Lepiej sobie założyć, że np "kupię jedną płytę", albo "kupię pięć płyt", bo to pozwoli Ci mniej więcej oszacować ile pieniędzy potrzebujesz. Lot + noclegi + przejazdy + wejścia do miejsc, które chcesz zwiedzić + stawka żywieniowa + prezenty + kasa rezerwowa + wszystko inne co chcesz kupić (np 1 albo 5 płyt, 2 kremy, maseczki, pudry, ubrania etc) i masz wiedzę o tym ile pieniędzy potrzebujesz.  



Zachęcam Was do zadawania pytań w komentarzach, na fejsie lub mailowo. Na wszystkie odpowiem w kolejnym poście :)

Kasia
Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger