9/29/2014 06:01:00 PM

Metro w Seulu

Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłam po przyjeździe do Seulu było ściągnięcie na telefon mobilnej mapy metra. Zamiast pchać się do papierowych wersji, rozwieszonych w podziemnych korytarzach, szybko sprawdzam trasę w telefonie. Początkowo myślałam, że sami mieszkańcy świetnie się orientują w liniach i stacjach, ale okazało się, że jeżeli nie jadą na dobrze sobie znanym odcinku dom-praca, są tak samo zagubieni jak ja. 

Zdjęcie ze strony Seoul Cyber Station

Seulskie metro to olbrzym: 9 linii metra i drugie tyle kolejek dojazdowych obsługiwanych przez kilku różnych przewoźników. To najrozleglejsze metro na świecie i drugie pod względem liczby stacji (jest ich ponad 400). Obsługuje cztery miliony pasażerów dziennie. Metro w Seulu to podziemny świat, do którego wchodzi się na swoją własną odpowiedzialność.

Na każdej stacji można znaleźć restauracje, sklepy, kafejki, apteki. Normą, poza automatami z jedzeniem i piciem, są też automaty z maskami gazowymi (przezorny zawsze ubezpieczony). Wszędzie są porozwieszane plakaty z przykładami złego i prawidłowego zachowania w metrze. Niepożądane są na przykład głośne dzwonki telefonów, krzykliwe rozmowy, pchanie się między zamykające się drzwi. Obowiązują też odpowiednie zasady bezpiecznego korzystania ze schodów ruchomych, a każdy peron jest odgrodzony od torów szklaną taflą rozsuwaną gdy pociąg wjedzie na stację. Poza tym na niektórych stacjach w oczekiwaniu na pociąg można zrobić zakupy. Na słupach porozwieszane są zdjęcia produktów, które po zeskanowaniu kurier przywiezie prosto pod Twoje drzwi (to pierwszy taki system na świecie!).


Szybko skanuję, wsiadam w metro i czekam w domu na kuriera z pieluchami ;)

Koreańczycy spędzają w podziemnej kolejce sporą część dnia. Podróż z jednego końca miasta na drugi trwa nawet kilka godzin. Niektórzy na czas podróży zapadają w sen, inni oglądają telewizję, jeszcze inni uczą się języków. Są też tacy, którzy przez całą drogę przechodzą kolejne poziomy w swoich elektronicznych gierkach, słuchają muzyki lub po prostu czytają książkę albo mangi. Rano kobiety często układają mokre jeszcze włosy oraz malują się podręcznymi zestawami do makijażu.


Najbardziej widocznymi (i słyszalnymi) pasażerami są zazwyczaj Ajummy. Ich natapirowane włosy, ostry makijaż i kolorowe ubrania widać już z daleka. Kiedy wpadają do wagonu cała uwaga skupia się na nich. Pierwsze kroki kierują oczywiście w stronę najbliższego wolnego miejsca siedzącego, energicznie torując sobie drogę łokciami lub torebkami. Gdy już zasiądą, rozpoczynają pogaduszki. Często bardzo głośne, bo odległość całego wagonu od swojej koleżanki wcale im w tych rozmowach nie przeszkadza. Gdy skończą im się ploteczki dotyczące rodziny i sąsiadów, zaczynają wygłaszać poglądy na temat całego otaczającego świata. Bycie jedyną białą osobą w wagonie gwarantuje, że będzie się głównym tematem rozmowy przez najbliższych kilka stacji.

W weekendy metro opanowują obwoźni sprzedawcy. Wchodząc do wagonu ustawiają na środku swoje wózki pełne najprzeróżniejszych towarów, po czym rozpoczynają występ. Pierwszy krok to opis towaru, następnie ma miejsce demonstracja. Byłam światkiem kilku takich pokazów, od parasoli, po pasy usztywniające plecy, a nawet kleje! O dziwo, żaden z pasażerów nie skusił się na zakupy, chociaż słyszałam, że taki „ruchomy handel” jest bardzo dochodowy (edit: A jednak! Widać zimową porą łatwiej złapać klienta, obecnie najlepiej sprzedają się rękawiczki, w których można obsługiwać smartfona. Rozchodzą się jak świeże bułeczki.).

Okazuje się, że nawet Warszawa postanowiła brać przykład z Seulu i oznaczy numerami wyjścia z nowo budowanej linii metra. W Seulu jest to oczywiście zasadne, z wielu stacji jest ponad 10 wyjść, często bardzo od siebie oddalonych, więc pomyłka i skorzystanie z nie tego wyjścia co trzeba gwarantuje długi spacer w przeciwną stronę. Miejmy nadzieję, że Warszawa skorzysta z jeszcze jednego udogodnienia koreańskiego metra. Pasażerowie mogą w nim kupić bilet jednorazowy lub kartę miejską doładowywaną odpowiednią kwotą pieniędzy. Jeżeli kwota nie zostanie wykorzystana (cena przejazdu zależy od długości trasy, każde 10km to koszt 1050 won) odpowiedni automat przy wyjściu zwróci pasażerowi pozostałe na karcie pieniądze. Poza tym te same karty miejskie (T-money Card) obowiązują w całym kraju, więc można na nich jeździć tak samo w Seulu jak i np. w Busanie. Mogą być również wykorzystywane do płacenia w wielu sklepach, czy nawet taksówkach. Karty mają bardzo wiele wzorów, a Ci, którym nie odpowiada zwykły model mogą zaopatrzyć się w dużo poręczniejsze breloczki.

Przykładowe wzory. Zdjęcie ze strony T-money Card

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger