Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłam po przyjeździe do Seulu było ściągnięcie na telefon mobilnej mapy metra. Zamiast pchać się
do papierowych wersji, rozwieszonych w podziemnych korytarzach, szybko sprawdzam
trasę w telefonie. Początkowo myślałam, że sami mieszkańcy
świetnie się orientują w liniach i stacjach, ale okazało się, że jeżeli nie jadą na dobrze sobie znanym
odcinku dom-praca, są tak samo zagubieni jak ja.
Zdjęcie ze strony Seoul Cyber Station
Seulskie
metro to olbrzym: 9 linii metra i drugie tyle kolejek dojazdowych obsługiwanych przez kilku różnych przewoźników. To najrozleglejsze
metro na świecie i drugie pod względem liczby stacji (jest ich
ponad
400). Obsługuje cztery miliony pasażerów dziennie. Metro
w Seulu to podziemny świat, do którego wchodzi się
na swoją własną odpowiedzialność.
Na
każdej stacji można znaleźć restauracje, sklepy, kafejki, apteki. Normą,
poza automatami z jedzeniem i piciem, są też automaty z maskami
gazowymi (przezorny zawsze ubezpieczony). Wszędzie są porozwieszane plakaty z przykładami złego i prawidłowego
zachowania w metrze. Niepożądane są na przykład głośne dzwonki
telefonów, krzykliwe rozmowy, pchanie się między zamykające się
drzwi. Obowiązują też odpowiednie zasady bezpiecznego korzystania
ze schodów ruchomych, a każdy peron jest odgrodzony od torów
szklaną taflą rozsuwaną gdy pociąg wjedzie na stację. Poza tym na niektórych stacjach w oczekiwaniu na pociąg można zrobić zakupy. Na słupach porozwieszane są zdjęcia produktów, które po zeskanowaniu kurier przywiezie prosto pod Twoje drzwi (to pierwszy taki system na świecie!).
![]() |
Szybko skanuję, wsiadam w metro i czekam w domu na kuriera z pieluchami ;) |
Koreańczycy spędzają w podziemnej kolejce sporą część dnia. Podróż z jednego końca miasta na
drugi trwa nawet kilka godzin. Niektórzy na czas podróży zapadają
w sen, inni oglądają telewizję, jeszcze inni uczą się języków.
Są też tacy, którzy przez całą drogę przechodzą
kolejne poziomy w swoich elektronicznych gierkach, słuchają muzyki
lub po prostu czytają książkę albo mangi. Rano kobiety często
układają mokre jeszcze włosy oraz malują się podręcznymi
zestawami do makijażu.
Najbardziej widocznymi (i słyszalnymi) pasażerami są zazwyczaj Ajummy. Ich natapirowane włosy, ostry makijaż i kolorowe ubrania widać już z daleka. Kiedy wpadają do wagonu cała uwaga skupia się na nich. Pierwsze kroki kierują oczywiście w stronę
najbliższego wolnego miejsca siedzącego, energicznie torując sobie
drogę łokciami lub torebkami. Gdy już zasiądą, rozpoczynają
pogaduszki. Często bardzo głośne, bo odległość całego wagonu
od swojej koleżanki wcale im w tych rozmowach nie przeszkadza. Gdy
skończą im się ploteczki dotyczące rodziny i sąsiadów,
zaczynają wygłaszać poglądy na temat całego otaczającego
świata. Bycie jedyną białą osobą w wagonie gwarantuje, że
będzie się głównym tematem rozmowy przez najbliższych kilka
stacji.
W weekendy metro
opanowują obwoźni sprzedawcy. Wchodząc do wagonu ustawiają na
środku swoje wózki pełne najprzeróżniejszych towarów, po czym
rozpoczynają występ. Pierwszy krok to opis towaru, następnie ma
miejsce demonstracja. Byłam światkiem kilku takich pokazów, od
parasoli, po pasy usztywniające plecy, a nawet kleje! O dziwo, żaden
z pasażerów nie skusił się na zakupy, chociaż słyszałam, że
taki „ruchomy handel” jest bardzo dochodowy (edit: A jednak! Widać zimową porą łatwiej złapać klienta, obecnie najlepiej sprzedają się rękawiczki, w których można obsługiwać smartfona. Rozchodzą się jak świeże bułeczki.).
Okazuje się, że nawet Warszawa postanowiła brać przykład z Seulu i oznaczy numerami wyjścia z nowo budowanej linii metra. W Seulu jest to oczywiście zasadne, z wielu stacji jest ponad 10 wyjść, często bardzo od siebie oddalonych, więc pomyłka i skorzystanie z nie tego wyjścia co trzeba gwarantuje długi spacer w przeciwną stronę. Miejmy nadzieję, że Warszawa skorzysta z jeszcze jednego udogodnienia koreańskiego metra. Pasażerowie mogą w nim kupić bilet jednorazowy lub kartę miejską doładowywaną odpowiednią kwotą pieniędzy. Jeżeli kwota nie zostanie wykorzystana (cena przejazdu zależy od długości trasy, każde 10km to koszt 1050 won) odpowiedni automat przy wyjściu zwróci pasażerowi pozostałe na karcie pieniądze. Poza tym te same karty miejskie (T-money Card) obowiązują w całym kraju, więc można na nich jeździć tak samo w Seulu jak i np. w Busanie. Mogą być również wykorzystywane do płacenia w wielu sklepach, czy nawet taksówkach. Karty mają bardzo wiele wzorów, a Ci, którym nie odpowiada zwykły model mogą zaopatrzyć się w dużo poręczniejsze breloczki.
Przykładowe wzory. Zdjęcie ze strony T-money Card
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz