1/22/2016 06:10:00 PM

Popcorn o smaku karmelu, czyli w koreańskim kinie.

Popcorn o smaku karmelu, czyli w koreańskim kinie.
Koreańska kinematografia. Coraz częściej nagradzana na światowych festiwalach, sztandarowym przykładem jest oczywiście Oldboy. Od zeszłego roku ma również swój Warsaw Korean Film Festival (na razie pierwsza edycja, zobaczymy jak będzie dalej), na którym wyświetlane są najnowsze koreańskie filmy z nurtu tak zwanego „kina niezależnego” - zapomnijcie o lekkich komediach romantycznych i nieskomplikowanych filmach akcji. Co roku w Busanie odbywa się także Busan International Film Festival (O mojej wizycie na nim przeczytacie TUTAJ), największy festiwal filmowy w Korei, na którym wyświetlane są produkcje z całego świata, również z Polski: ostatnio było to „Miasto 44”, a  wcześniej np. „Wałęsa”.

Będąc w Korei Południowej żal byłoby nie zajrzeć do kina i nie zobaczyć jakie to nowości tam wyświetlają. Kasia, jako wielki fan dram, potrafi chodzić do kina nawet w środku nocy. Nasz pierwszy wspólny wypad to była właśnie taka nocna wyprawa, po północy wybrałyśmy się na film.

W Korei jest kilka multipleksów: CGV, Lotte Cinema i Megabox to te największe. Obie zgodnie stwierdzamy, że najbardziej podoba nam się CGV. Nie wiem co kieruje wyborami Kasi, ale w moim przypadku to zdecydowanie sentyment do „starego kina”. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam te neony od razu pomyślałam o starych kinach i pracownikach układających nad wejściami tytuły wyświetlanych hitów.

Wersja oldschoolowa...

...i współczesna z warszawskiego Teatru Kwadrat
A tutaj wejście do CGV w Seulu.

Plan naszej nocnej wyprawy był prosty: wchodzimy, kupujemy bilety w automacie i idziemy na seans. Był... przy automacie okazało się, że coś jest zdecydowanie nie tak.

-Aaaa! Nie ma! Zapłaciłam 20 000 wonów, a biletów nie ma! - Kasia ze zniecierpliwieniem kilka w panel i próbuje zmusić upartą maszynę do współpracy. Od dobrych 10 minut walczymy ze złośliwością rzeczy martwych i jak na razie jest 1:0 dla automatu, który uparcie nie chce nam oddać pieniędzy. - Idź po pomoc! - Kasia dalej próbuje ratować sytuację, a ja zostaję oddelegowana do znalezienia ratunku. Przyprowadzam ze sobą lekko zdziwionego pracownika, który otwiera maszynę, wyjmuje nasze ciężko zarobione wony i chce nam kupić bilety, sądząc, że używanie tak skomplikowanej technologi nas przerasta. Kończy się na tym, że zgnębiony odsyła nas do zwykłej kasy, próbując zrozumieć co z tym sprzętem jest nie tak i czy przypadkiem to nie my go podstępnie zepsułyśmy.


- Na co idziemy? - zapytała Kasia, z uwagą studiując listę tytułów.
- Hmm... - anglojęzyczne filmy w Korei nie mają tytułów tłumaczonych na koreański, tylko są po prostu zapisane w hangul, co nie znaczy, że jest to dokładne przełożenie jeden do jednego. Akurat gdy nadeszła nasza kolej nad głową sprzedawcy wyświetlały się tylko tytuły po koreańsku. - Puri? PYURY? Mam! Fury! - zaaferowana kupowaniem w kasie, przez kilka minut zupełnie nie potrafiłam przypasować tego koreańskiego zbitka do niczego sensownego, a tym bardziej do "Furii" (kor. "퓨리").

Ulotki aktualnie wyświetlanych filmów, każda z nich wielkości kartki A4!

Z biletami w garści stanęłyśmy w kolejce po pochrupacze. Szybko okazało się, że kupienie popcornu też nie będzie proste. Z nosami przyklejonymi do szyby, walcząc z łakomstwem, próbowałyśmy dokonać jakiegoś sensownego wyboru. Cebulowe, serowe, czosnkowe, karmelowe, czekoladowe, a może standard z samą solą? Stanęło na wiaderku pół na pół, Kasia wzięła popcorn serowy, a ja karmelowy. Niestety nijak nie mogę się przekonać do serowych, więc musiałam się trochę nagimnastykować, żeby w ciemnej sali wybierać tylko te jadalne ;)


Dumne, że tak dobrze nam poszło, mamy bilety, jedzenie i zapas czasu do seansu, spokojnie krążyłyśmy po kinie.

- Przepraszam, jesteście z Polski? - z rozmowy wyrwał nas głos z trochę dziwnym akcentem.
- Tak? - odwróciłyśmy się i stanęłyśmy oko w oko z uśmiechniętym chłopakiem.
- Cześć, jestem Thomas. Jestem ze Stanów, ale moi rodzice to Polacy i usłyszałem jak rozmawiacie. - w tym momencie moja twarz zapewne wyrażała tylko przerażenie. Co ja przez ostatnie pół godziny mówiłam do Kasi? Mam nadzieję, że żadne głupoty? Kurcze, on wszystko słyszał! Po szybkim rachunku sumienia, stwierdziłam, że chyba nie mam się czym niepokoić i spokojnie mogę z Thomasem rozmawiać (Kasia powiedziała mi potem, że myślała dokładnie o tym samym. Nawyk nieprzejmowania się tym co mówimy bo i tak nikt dookoła nie zna naszego języka, okazał się w tym momencie dość ryzykowny). 

W drodze do sali zdążyłyśmy trochę lepiej poznać nowego znajomego. Okazało się, że Thomas, przyszedł na seans ze swoją koreańską dziewczyną, a do Korei przyjechał zaledwie dwa tygodnie wcześniej na wymianę studencką (szybko się chłopak uwinął z szukaniem miłości ;)). Po krótkiej rozmowie w windzie, pożegnaliśmy się, cały czas zastanawiając nad zbiegami okoliczności. Bo jakie było tego prawdopodobieństwo? Szansa, na to że ludzie z dwóch różnych krańców świata spotykają się w środku nocy w koreańskim kinie i okażą Polakami jest chyba mniejsza niż wygrana na loterii, a jednak nam się udało. 

Reszta wyprawy upłynęła na miłym i spokojnym oglądaniu filmu (Małą atrakcją na początku był filmik z animowanymi potworkami pokazującymi nam najbliższe wyjścia ewakuacyjne). Potem do kina wpadałyśmy jeszcze kilkukrotnie i jedynym odczuwalnym dla mnie minusem koreańskich multipleksów jest to jak mało filmów jest tam wyświetlanych. W Polsce idąc do sieciowego kina spodziewam się kilkunastu filmów, w Korei będzie ich mniej niż 10, co daje mi naprawdę mały wybór. Z drugiej strony plusem jest, że w niektórych kinach w Busanie i Seulu istnieje opcja oglądania koreańskich filmów z napisami po angielsku, więc nie jestem skazana tylko na amerykańskie produkcje.


Może na Interstellar o 27:30?

Poza multipleksami w Korei działają również kina studyjne, jednym z bardziej znanych jest Seoul Cinema. To pierwsze kino w Korei, otwarte w 1907 roku, i tam też z Kasią zajrzałyśmy. Może samo kino nie jest tak nowoczesne jak inne, ale za to mam tu szansę obejrzeć różne, często bardziej artystyczne lub stare filmy. My wybrałyśmy brytyjski „Hector and the search for happines” polski tytuł to „Jak dogonić szczęście” kor. "꾸뻬씨의 행복여행" (I tu wyjątek od reguły, angielski tytuł nie jest tylko „przerobiony” na hangul, ale rzeczywiście przetłumaczony.), ale do wyboru była też na przykład „Duma i Uprzedzenie”, która w kinach była wyświetlana przeszło 10 lat temu.

1/16/2016 08:24:00 AM

McDonald's w Korei Południowej

McDonald's w Korei Południowej
Nie pamiętam ile razy już to mówiłam i pisałam, ale jestem wielkim fanem jedzenia. Odkrywanie nowych smaków to coś co uwielbiam. Jeżeli nie jem to bardzo prawdopodobne, że właśnie oglądam film o jedzeniu. Korea to oczywiście przepyszny street food, kimchi, mięso, pikantne smaki, owoce morza, ale... no właśnie ale, globalizacja na wszystkim odciska swoje piętno, również na kuchni. Czymże byłby współczesny świat bez McDonald's? 


Pierwszy McDonald's w Korei Południowej otwarto w roku Igrzysk Olimpijskich - 1988. Dzień w dzień ustawiały się przed nim długie kolejki żądnych nowości Koreańczyków (Nawet w dramie Reply 1988 uwzględniono ten przełomowy moment ;) ). Obecnie kolejki nie są już aż tak wielkie, a w kraju działa ponad 400 lokali tej sieci.

Ekipa Reply 1988 siedzi w pierwszym koreańskim McDonald's

Wracając do współczesności. Nie przepadam za fast foodami, jadam w nich tylko wtedy gdy jestem zmuszona (czytaj spieszy mi się, albo to jedyny otwarty lokal w promieniu kilku kilometrów), są dla mnie zbyt nijakie i pozbawione charakteru. Mimo wszystko nie ustrzegłam się przed nimi również w Korei. Jak na razie odwiedziłam McDonald's cały jeden raz, ale żeby pozostać w azjatyckich klimatach wybrałam „wariant koreański”. McDonald's na całym świecie w zależności od kraju proponują jakieś lokalne „specjały”, w Polsce to np. WieśMac. Mój błyskawiczny koreański obiad opiewał więc w Bulgogi Burger oraz mrożoną zieloną latte. Rozochocona faktem znalezienia czegoś „orientalnego” postanowiłam poszukać głębiej i znalazłam jeszcze kilka lokalnych, koreańskich wariantów.

Na pierwszy plan wysuwa się zielona herbata, poza napojami również w formie lodów, ta tutaj to akurat mrożona latte, zadziwiająco smaczna.



Kolejne jest mango, czy to w formie frappe czy kawałków owoców.


O dziwo wśród deserów regionalną opcją ma być churros (muszę sprawdzić czy w Hiszpanii też je sprzedają). Koreańczycy lubią churros i nie uwzględniłam ich w tekście o koreańskim street foodzie tylko dlatego, że nie są koreańskie, ale rzeczywiście bez problemu można je kupić w malutkich ulicznych barach i to nie tylko w dzielnicy obcokrajowców.


W menu deserowym można znaleźć również McFlurry Oreo w kilku wariantach smakowych, oraz Oreo Affrogato, czyli kawę z dodatkiem lodów i oreo. Wciąż zaskakuje mnie niezrozumiała fascynacja Azjatów akurat tym ciastkiem. W każdym razie trend jest trendem i jeżeli w sklepie mogę kupić kilka smaków oreo, to czemu nie w McDonald's?



Poza tym zupełną deserową nowością są makaroniki w kilku smakach, czyli tym razem fascynacja kuchnią francuską.


Lista nie byłaby pełna bez sztandarowego dania fast food'owego. Wśród burgerów też czeka kilka orientalnych smaków:

Na początek opcja sezonowa czyli burgery noworoczne: Prosperity Burger Gold oraz Prosperity Burger Red. Pojawiają się co roku w okolicach stycznia, tuż przed obchodami Chińskiego Nowego Roku, a ich zjedzenie ma nam zapewnić pomyślność finansową.


I do tego CherryBerryMcFizz, czyli lód, Sprite i syrop wiśniowo-jagodowy. Kasia mówi, że pyszny :D


Kolejny orientalny wariant to burgery z krewetkami, na ostro i w sosie cytrynowym. McDonald's podkreśla, że to pierwsze w Korei danie z owocami morza serwowane przez tę sieć.



Niekwestionowanym numerem jeden jest Spicy Shanghai Chicken Burger. Od lat najlepiej sprzedający się burger, wystarczająco pikantny by zadowolić gust Koreańczyków.



I oczywiście Bulgogi Burger, biorący nazwę od bulgogi, czyli popularnego dania kuchni koreańskiej – cieniutko pokrojona marynowana wołowina z grilla.


Podążanie za lokalnymi trendami spowodowało też mały szum, kiedy The Racket Report na swojej stronie internetowej umieściło artykuł jakoby w koreańskich McDonald'sach w ramach nastrajania się przed sezonem „bok-nal” zaczęto sprzedawać burgery z psim mięsem. Podczas „bok-nal”, czyli najgorętszych dni lata, Koreańczycy jadają zupę z psa, która skutecznie studzi i zwiększa wytrzymałość. Warto jednak wspomnieć, że obecnie są to raczej nieliczne i w przeważającej części starsze osoby. Sporo Koreańczyków nigdy nie jadało psiego mięsa, a znajomi, których pytałam mówili, że są nim nawet zawiedzeni, smakuje gorzej niż oczekiwali. Tu chcę od razu powiedzieć, że nie mam zupełnie nic przeciwko jedzeniu przez Koreańczyków psiego mięsa, w żaden sposób mnie to nie oburza, nie obrzydza i nie zamierzam tego piętnować. Wracając do głównego wątku, artykuł spowodował, że obrońcy praw zwierząt od razu zaczęli zasypywać twittera #notodogmeat, a The Racket Report wystosowało oficjalne oświadczenie, że była to kaczka dziennikarska.

cr: http://theracketreport.com/

Zamiast psa można za to kupić burgera z minionkami.


Tyle o jedzeniu, ale jest jeszcze jedna rzecz, która odróżnia koreański McDonald's od jego polskiej wersji. Chodzi o dostawy na telefon. Zamawianie jedzenia do domu jest popularne w Korei, sama tak robiłam, wychodzi tanio i nie trzeba samemu biegać. Restauracja wyszła na przeciw oczekiwaniom konsumentów i wprowadziła również taką opcję.


Poza tym McDonald's nie jest jedynym fast foodem na koreańskim rynku. Olbrzymią popularnością cieszy się Lotteria (Piękna nazwa jak na restaurację. Nigdy nie wiesz co wylosujesz ;) ), KFC oraz BurgerKing (A największą sieciówką kawiarnianą jest Starbucks, o którym Kasia pisała TUTAJ).

Co sądzicie o koreańskiej wersji McDonald's? Któreś dania powinny trafić do Polski? A może całodobowa dostawa prosto pod nasze drzwi?

1/09/2016 02:24:00 PM

Ledowe kwiaty i pszczeli sok w Dongdaemun Design Plaza

Ledowe kwiaty i pszczeli sok w Dongdaemun Design Plaza

Dongdaemun Design Plaza, w skrócie DDP, można określić w trzech słowach: nowoczesność, użyteczność, piękno. Budynek zaprojektowany przez Zahy Hadid charakteryzuje się obłymi kształtami i minimalizmem. To jedno z tych miejsc w Seulu, które naprawdę warto odwiedzić.

Prosty i surowy, jest trochę oderwany od rzeczywistości. Z jednej strony otaczają go stare osiedla, z drugiej Dongdaemun Market i kilka nowszych budynków. Właśnie z tego powodu już w trakcie budowy budził wiele kontrowersji, według mieszkańców nie pasował do okolicy. Kiedyś na jego miejscu stał stadion (potem przekształcony w targowisko, coś jak warszawski Stadion Dziesięciolecia), podczas jego rozbiórki natrafiono na pozostałości budownictwa z czasów dynastii Joseon, które zostały wyeksponowane w parku otaczającym DDP.


Nowoczesna forma budynku stała się świetnym tłem do wielu dram i jednego z moich ulubionych koreańskich programów „My Neighbor Charles!” - 이웃집 찰스 (Program o tym jak obcokrajowcy z różnych krajów radzą sobie z mieszkaniem w Korei). To tutaj odbywają się również najważniejsze wydarzenia związane z seulskim tygodniem mody, a turystów przyciągają ledowe kwiaty na dachu budynku. Miały być instalacją czasową trwającą tylko kilka miesięcy, ale tak się spodobały, że zostaną do lutego 2016 roku (przynajmniej na razie ;) ).

cr: kbs.co.kr To w tej walizce kręcą "My Neighbor Charles!"



Poza tym na terenie tego odrobinę surrealistycznego kompleksu znajdują się muzea, galerie, sklepy oraz kilka kawiarni. Jedną z nich jest Beesket. Jego nazwa to kombinacja słowa bee (pszczoła) oraz basket (koszyk), według oficjalnej strony internetowej masz się poczuć jak pszczółka zbierająca nektar do koszyczka żeby stworzyć spersonalizowany napój (Jestem bardzo ciekawa kto jest pomysłodawcą tej koncepcji...).

Znalezienie kawiarni trochę nam z Kasią zajęło, przeszłyśmy chyba cały kompleks, ale przy okazji zwiedziłyśmy też galerie. W jednym z pomieszczeń stało pianino, na którym chętni mogli spróbować swoich sił, w innym kręcące się pionki, krzesła, i wszelkiego rodzaju design użytkowy. 

Biel, biel, biel i minimalizm

Wyglądam tu dziwacznie, ale kręcenie się do tyłu na tym "pionku" to bardzo dziwne uczucie ;)

Kiedy w końcu dotarłyśmy do Beesket, czekał na nas lokal rodem z filmów si-fi: ostre kąty, kontrastowe kolory... tylko gdzie jest mój teleporter ;)

cr: beesket.com

Jak się składa zamówienie? Do plastra miodu wkłada się trzy kapsułki z wybranymi owocami lub warzywami. Przy kasie sprzedawca je od Ciebie odbiera i przygotowuje sok, a Ty w zamian dostajesz karteczkę, na której wypisane są wybrane przez ciebie składniki, ich wartość energetyczna, oraz witaminy i minerały, które zawierają.


Przypadł mi do gustu ten sok w stylu DIY. Nie dość, że sama wybrałam składniki, to jeszcze dowiedziałam się jakie witaminy zawierają. Świeże, bez dodatku cukru i innych wspomagaczy, świetnie wpisują się w nowoczesną atmosferę tego miejsca.



Informacje praktyczne:

  • Adres: Dongdaemun Design Plaza, Euljiro 281, Jung-gu, Seoul (mieści się w budynku Dongademun Market na poziomie B1). Dongdaemun History and Culture Park Station, linia 4, wyjście 1
  • Poza DDP Beesket mieści się również w kilku innych lokalizacjach, które można znaleźć na stronie internetowej (Suwon, Jamsil Lotte World Mall, Myeongdong).
  • Godziny otwarcia: 8:00-22:00, weekendy: 11:00-22:00

1/07/2016 12:28:00 PM

Gyeranppang (계란빵)

Gyeranppang (계란빵)
Gyeranppang to przekąska kojarząca się z zimą i zdecydowanie nasz faworyt jeśli chodzi o jedzenie koreańskiej ulicy, więc gdy tylko termometry pokazały -15 i trzeba było uznać, ze przyszła zima, podjęłam próbę przygotowania tego dania. 

계란 oznacza jajko, a 빵 chleb, więc egg bread jest angielską nazwą tej potrawy. Nie wiem czy istnieje coś takiego jak polska nazwa 계란빵, ale jajkowy chleb, albo chleb z jajkiem nie brzmi najlepiej, więc pozostanę przy gyeranppang.

Skorzystałam z przepisu Messy Witche trochę go modyfikując. Amy, autorka bloga, miała do dyspozycji specjalne foremki w których powinno wypiekać się  gyeranppang. Ja korzystałam z sylikonowej formy na muffiny, więc poniżej znajdziecie ilości potrzebne do przygotowania 6 sztuk na takiej właśnie formie. 


Do przygotowania ciasta potrzebujecie:
  • 2 średniej wielkości jajka
  • 1/2 kubka mąki (najlepiej pszennej, ale mi trochę zabrakło i połowa była ziemniaczana)
  • 1/3 kubka rozpuszczonego masła lub margaryny (użyłam "Kasi")
  • 1/4 kubka cukru 
  • 1/4 kubka mleka (użyłam mleka bez laktozy, 1,5%)
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki esencji waniliowej (użyłam cukru waniliowego)
  • trochę rozpuszczonego masła do posmarowania formy


Do położenia na ciasto potrzebujecie:
  • 6 jajek
  • 3-4 plasterki szynki lub bekonu 
  • Szczypiorek 
  • Sól
  • Pieprz

Uwagi: 
  • Jeśli korzystacie z takiej formy jak ja, sylikonowej, upewnijcie się, że zanim przelejecie ciasto i wbijecie jajka, forma stoi na blaszce, którą później będziecie chować do piekarnika. Przeżyłam chwile grozy, próbując bez wylewania przenieść trzęsący się sylikon na blaszkę.
  • Zamiast szczypiorku i/lub szynki możecie użyć innych, dowolnych rzeczy. Podobnież w tym roku w Seulu robi furorę gyeranppang posypany ziarnami słonecznika i sezamu.


Krok 1: 2 jajka ubić z cukrem 
Krok 2: Dodać pozostałe składniki (mąkę, mleko, cukier, proszek do pieczenia, wanilię), ubijać aż nie będzie żadnych grudek. 
Krok 3: Posmarować formę masłem (użyłam resztek, które zostały na dnie garnka po roztapianiu)
Krok 4: Przelać ciasto do foremki do około połowy wysokości.
Krok 5: Ostrożnie wbić jajko do każdej przegródki.

Krok 6: Nie panikować jak zauważy się skorupkę.
Krok 7: Wyjąć skorupkę, oddychać. 
Krok 8: Dodać pokrojoną na małe kawałki szynkę, pieprz i szczypiorek. 


Krok 9: Piec w 200 stopniach przez około 20 min (do czasu aż białko przybierze postać stałą, a później jeszcze 5-7 min)



Krok 10: Ostrożnie wyjąć.
Krok 11: Spróbować nie zjeść wszystkiego.



Muszę przyznać, że jestem niesamowicie zadowolona z tego jak wyglądał i smakował produkt końcowy. Zdecydowanie będę wracała do tego przepisu, bo wykonanie zajmuje 10 min, a pieczenie 20, więc w 30 minut mamy koreański street food pod naszym polskim dachem. Warto mieć w lodówce zapas jajek ;)

많이 먹고!

1/03/2016 11:05:00 AM

Kiedy k-pop dance to Twoje marzenie - wywiad z Dan.

Kiedy k-pop dance to Twoje marzenie - wywiad z Dan.


Dan


22-letnia tancerka, która do swoich osiągnięć może zaliczyć m.in. zwycięstwo razem z zespołem NEXT polskiej edycji K-pop Dance Festivel 2015 i wyjazd jako reprezentacja Polski i Europy na koreańskie finały.

Kanał Dan na YouTube: YouKnowDan
Kanał grupy NEXT: NEXT
Fanpage Dan: facebook
Fanpage NEXT: facebook


Występ grupy NEXT na finałach w Korei: YouTube








Cześć, powiedz nam coś o sobie.

Cześć. Jestem Dan, pochodzę z Trójmiasta, mam 22 lata. Od 11 lat tańczę w wielu różnych stylach, a k-pop dance zaczęłam 5 lat temu i do dziś prowadzę kanał na youtube: YouKnowDan, gdzie zamieszczam swoje dance covery. Jestem bardzo otwartą, trochę zakręconą osobą z wielką pasją i wieloma marzeniami.

Tańczysz covery k-popowych hitów. Skąd w ogóle ten pomysł i zainteresowanie muzyką koreańską?

Spędzałam dużo czasu na youtube i uczyłam się przeróżnych układów tanecznych. Pewnego dnia natrafiam na układ do Wonder GirlsTell Me, który bardzo mnie zaciekawił i sprawił, że chciałam naśladować ruchy dziewczyn. Z dnia na dzień stawało się to coraz większą pasją. Starałam się również dodawać do układów jakąś cząstkę siebie.

Zaczęłaś osiągać pierwsze sukcesy, m.in. drugie miejsce w konkursie zorganizowanym przez 1theK wraz z układem do MAP6Storm...

To prawda, trochę tych osiągnięć już było. Mimo małej wiary w swoje umiejętności udało mi się nawet zostać wyróżnioną w konkursie organizowanym przez wytwórnię YG, dostać się do półfinału w Cover Dance Festival w 2011 roku, zdobyć razem z przyjaciółką pierwsze miejsce w K-pop Festival 2012, a w 2013 zająć drugie miejsce jako solistka w tym samym konkursie. Bywały też małe wyróżnienia w koreańskich programach i różnorodne malutkie osiągnięcia w konkursach kpop dance organizowanych przez koreańskie wytwórnie muzyczne. W tym roku już nie jako solistka, ale wspólnie z grupą NEXT reprezentowałyśmy Polskę na światowych finałach K-pop Festival 2015 w Korei.

Opowiedz nam coś więcej o grupie NEXT. Kto tworzy i jak powstała?

Stworzyłam z przyjaciółką oraz z dwiema dziewczynami z Trójmiasta, które marzyły by mieć grupę taneczną jak my. Napisałam rok temu zapytanie do grupy "kpopowe covery" czy jakieś osoby, które chciałyby tańczyć w grupie i nie boją się wyzwań. Po pierwszym spotkaniu od razu połączyła nas miłość do k-popu oraz pasja do tańca i do dnia dzisiejszego jesteśmy razem. Z dnia na dzień grupa nam się powiększała, stworzyła się 6-osobowa rodzinka, a od 2 miesięcy już 7-osobowa.

cr: archiwum prywatne, grupa NEXT


Znalazłam również informację, że grupa prowadzi warsztaty taneczne?

Tak. Staramy się je organizować w miarę możliwości. W 2015 roku zorganizowałyśmy 5 warsztatów tanecznych, w tym podczas Dni Koreańskich na Uniwersytecie Gdańskim oraz podczas konwentu Baltikon. Oprócz warsztatów tanecznych występujemy na różnych innych wydarzeniach, oraz wspieramy akcje promujące kulturę azjatycką m.in. poprzez taneczne występy. Mamy nadzieję, że w nadchodzącym roku uda nam się organizować więcej warsztatów nie tylko w Trójmieście, ale również w całej Polsce.


Wygrałyście tegoroczny Warsaw K-pop Festival i pojechałyście do Korei jako reprezentacja Polski i Europy na koreańskich finałach. Jak wyglądały przygotowania do konkursu w Warszawie, a może była to zupełnie spontaniczna decyzja?

Była to nasza najbardziej spontaniczna decyzja w życiu, czego konsekwencją były treningi do późnych godzin wieczornych, wiele nerwów i zmian planów. Jednak po tych ciężkich chwilach teraz wiemy, że warto było podjąć się tego wyzwania i pokonać cały ten chaos, który sobie zorganizowałyśmy.

Byłam na festiwalu i moją uwagę zwróciły Wasze bardzo dopracowane stroje.

Stroje również były wielkim spontanem, ponieważ zostały stworzone tydzień przed finałem w Warszawie. Przy strojach pomagała nam moja mama, która poświęciła cały swój urlop, by stworzyć te piękne fraki za co bardzo jej dziękuję do dziś. Chciałyśmy dzięki nim stworzyć wizję balu, na którym będziemy tańczyć. Mamy nadzieję, że się nam to udało...

Co czułaś odbierając nagrodę? Spełnienie marzeń, czy może wielki stres i oczekiwania żeby osiągnąć podobny sukces w Korei? Jak zareagowały pozostałe dziewczyny?

Wielki stres i spełnienie marzeń. Nie wiedziałam co będzie dalej, na co się przygotować i czy podołamy temu wszystkiemu. Z drugiej strony czułam wielką ulgę, że po tylu latach udało się wywalczyć, dlatego też emocje wzięły górę i popłakałam się. Wszystkie dziewczyny na początku nie mogły uwierzyć, że to właśnie nam się udało. Ich radość jest nie do pisania. Był to ich pierwszy występ na tak dużej scenie i zakończył się tak wielkim osiągnięciem.

cr: archiwum prywatne
cr: archiwum prywatne


W listopadzie pojechałyście do Korei. Opowiesz nam coś więcej o tym jak cały wyjazd wyglądał?

Wyjazd był bardzo stresujący i z kilkoma przeszkodami. Po trudach udało nam się dotrzeć do Korei już bez większych problemów. Poznałyśmy wiele wspaniałych drużyn, ludzi i cudowną kulturę. Zobaczyłyśmy miejsca, o których nawet nie śniłyśmy i wytańczyłyśmy się za wsze czasy. Cały nasz wyjazd jest opisany na moim fanpage YouKnowDan razem z krótkim vlogiem, gdzie gorąco zapraszam.

Czy to była Twoja pierwsza wizyta w Korei? Coś Cię zdziwiło, zaskoczyło, inaczej to sobie wyobrażałaś?

Tak, była to moja pierwsza wizyta w Korei i do dziś nie mogę się otrząsnąć, że naprawdę tam byłam. Bałam się, że moje oczekiwania zbyt wielkie i wrócę rozczarowana. Teraz mogę powiedzieć, że gdyby była jeszcze jedna możliwość znalezienia się tam, to na pewno bym wróciła. Zakochałam się w Korei. Jestem nią bardzo oczarowana. Jest dla mnie przepiękna i taką chciałam zobaczyć. Miejsca, widoki, ludzie, wszystko było dokładnie takie jak sobie wyobrażałam.

Spotkały Was jakieś zabawne przygody, o których na pewno nie zapomnisz?

Oj było trochę śmiesznych sytuacji. Byłyśmy jednym zespołem z Europy, dlatego wszyscy byli nami zafascynowani. Dużo osób starszych podchodziło do nas na ulicach i pytało czy jesteśmy z Ameryki. Grupom coverowym spodobał się nasz język, dlatego w każdej możliwej chwili starali się podłapać jakieś słówka, nawet nie koniecznie takie, które powinni znać. Oczywiście nasz opóźniony lot do Korei sprawił, że zostałyśmy najbardziej zapamiętane i przez całą naszą przygodę, każdy dzień i każda chwila była zawsze podkreślona słowemPoland.

Co Ci się podobało najbardziej, a co najmniej?

Podobało mi się praktycznie wszystko. Nie miałam takiego momentu, że chciałam iść gdzieś indziej, bo akurat w tym miejscu mi się nie podobało. Każde miejsce i każda chwila była dla mnie najlepszym momentem, przeżyciem i wspomnieniem. Najmniej podobało mi się jedzenie. Możecie nie wierzyć i być trochę zdumieni, ale nie przepadam za koreańskim jedzeniem. Może nie tyle co nie przepadam, ale niestety bardzo po nim choruję, dlatego kiedy wychodziliśmy na koreańskie przysmaki męczyłam się z różnymi daniami i modliłam by iść dalej w trasę (haha)

Zwiedzałyście Seul, mogłabyś polecić naszym czytelnikom jakieś miejsce warte odwiedzenia?

Oj, jest wiele miejsc wartych polecenia, ale najbardziej ze swojej strony poleciłabym przepłynięcie statkiem rzeki Han. Wieczorem jest stamtąd przepiękny widok na otaczające was miejsca.

cr: archiwum prywatne, Tu akurat widać na drugim brzegu budynek 63 ;)


Gdzie się widzisz za kolejnych kilka lat, jakie masz plany na przyszłość?

Dalej mam zamiar coverować jako solistka, jak również prowadzić swoją grupę. Nagrywać z nimi dużo coverów, prowadzić warsztaty i jeszcze pewnie nie raz wziąć udział w jakichś konkursach tanecznych. Chcę poświęcić NEXT dużo czasu i starać się by nie popełniali takich błędów jak ja w przeszłości, walczyli o swoje marzenia i nie bali się. Na chwilę obecną nie mam większych planów na przyszłość. Chcę trochę odpocząć i zadbać o zdrowie, odniosłam wiele kontuzji starając się być coraz lepsza i udowadniając sobie, że potrafię dużo więcej niż jestem w stanie. Osiągnęłam to, co chciałam dlatego pozwolę sobie na troszkę zasłużonego odpoczynku (haha)

Dziękujemy
za poświęcony czas i życzymy dalszych sukcesów.

To była dla mnie przyjemność! Dziękuję bardzo za wywiad :)
cr: archiwum prywatne
Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger