10/28/2017 08:57:00 AM

„Hity ostatnich lat” na WKFF



Dziś zapraszamy Was na gościnny post Krzysztofa Karnkowskiego z Czarnowłose zjawy i ich nawiedzone telefony (warto do niego zajrzeć jeżeli szukacie dobrych recenzji koreańskiego, i nie tylko, kina) na temat sekcji "Hity ostatnich lat" na zbliżającym się Warsaw Korean Film Festival (7-13 listopada, Kino Kultura).

Miłego czytania! Dajcie znać w komentarzach czy widzieliście któreś z tych filmów i czy wybieracie się na festiwal.

***




Hity ostatnich lat” na WKFF

W listopadzie po raz trzeci odbędzie się Warsaw Korean Film Festival. Po raz pierwszy seanse nie będą darmowe. Choć filmów na liście sporo, niestety dość skromnie (choć całkiem ciekawie, o czym za chwilę) wypada sekcja „Hity ostatnich lat”. Szkoda o tyle, że dobrych filmów po drodze pojawiło się przecież bardzo dużo, a nawet te, które zapowiadane były hucznie, jako szykowane do polskiej dystrybucji, z reguły znikały gdzieś w niszowych kinach i nieprzyjaznych godzinach. Ot, taki „Lament”, w Warszawie zagrany był tylko w jednym kinie, za to aż dwa razy. „Gra cieni” podobnie. Nie ma się co oszukiwać, sytuacja fana koreańskich filmów, chcącego obejrzeć coś na legalu i w kinie, jest ciągle nie do pozazdroszczenia. Festiwale sytuację oczywiście trochę poprawiają, ale apetyty są ogromne, a oferta cały czas skromna.

Co więc zobaczymy w przeglądzie kinowych przebojów? Tylko cztery filmy – „Prawda jest inna” (tytuł międzynarodowy „The truth beneath”); „Miłość i kłamstwa” („Love, lies”), „Panią zło” (The Villainess”), wreszcie „Tunel” („The Tunnel”). Nie zobaczymy natomiast „Taksówkarza”, choć spodziewać można się go było po zobaczeniu pierwszej wersji plakatu, z której patrzył na nas odgrywający tytułową rolę Kang Ho-song. Szkoda, ale może innym razem.

Każdy z prezentowanej czwórki obraz reprezentuje jakieś szersze zjawisko, bądź nurt w koreańskim kinie. „Miłość i kłamstwa” (reż. Park Heung-sik) to komercyjny i melodramatyczny odprysk mody na pokazywanie na ekranie wydarzeń, związanych z japońską okupacją Korei i jej konsekwencjami dla mieszkańców. Polscy widzowie mogli zobaczyć dotąd na ekranach przede wszystkim atrakcyjne, sensacyjne i spektakularne obrazy umieszczone w realiach koreańskiej walki narodowo-wyzwoleńczej („Assassination”, „Age of Shadows”, kilka lat wcześniej – „Dobry, zły i zakręcony”). W Korei pojawił się też głośny dramat społeczny „Spirit’s homecoming”, lecz czasy japońskiej okupacji mogły stworzyć nawet ciekawe tło do horroru, jak stało się w przypadku „Silenced” (nie mylić ze starszym filmem pod tym samym tytułem, opowiadającym o zmowie milczenia wokół przypadków pedofilii). Mamy wreszcie dwa filmy oparte na faktach – smutną historię więzionej przez Japończyków, doprowadzonej do szaleństwa księżniczki Deokhye, opowiedzianą w „Last Princess” i „Anarchist from Colony”, opowiadającej, zgodnie z tytułem, o przywódcy działających w Japonii koreańskich anarchistów i jego procesie sądowym, który wymknął się spod kontroli. „Miłość i kłamstwa”, na ile udało mi się zorientować w tekstach autorów obeznanych z tematem, od realiów historycznych jest raczej odległy. Historia dwóch przyjaciółek (Han Hyo-joo, Chun Woo-hee), rywalizujących ze sobą o względy mężczyzny (Yoo Yeon-seok), mogącego ułatwić karierę tylko jednej z nich, z wielką polityką w tle, ogląda się jednak dobrze, w czym pomagają atrakcyjne zdjęcia i obsada, a także spora dawka stylowej muzyki z epoki. Ciekawy jest też obraz przemysłu muzycznego sprzed kilkudziesięciu lat, w którym odnajdziemy wszystkie ciemne strony dzisiejszych fabryk k-popu.


„Prawda jest inna” (reż. Lee Kyoung-mi) z pozoru może wydawać się thrillerem politycznym – zawiązanie akcji to zniknięcie córki kandydata na ważne stanowisko, tropy zdają się prowadzić do konkurencji… Cóż, prawda jest inna. Dowiemy się, wraz z poszukującą córki i logicznego wyjaśnienia co się właściwie wydarzyło, matką (Son Ye-jin), co naprawdę działo się w szkole, a także wszędzie indziej, oczywiście za jej plecami. Razem z nią będziemy pomału osuwać się w szaleństwo, by na koniec odkryć jeszcze bardziej okrutną tajemnicę. To chyba najtrudniejszy z całej czwórki film, zarazem jednak bardzo dobry i doceniony przez krytykę.


Trzeci seans w ramach prezentowanych polskiej publiczności hitów, będzie prawdopodobnie największym wydarzeniem. „The Villainess” to film, w którym jest wszystko, co chcą w koreańskiej produkcji znaleźć fani „Trylogii zemsty” Park Chan-wooka, nie znający poza tym oferty koreańskiej kinematografii. Wybranie na polski tytuł nawiązującego do jego filmu tytułu „Pani Zło” pokazuje, że taki właśnie jest pomysł na promocję filmu Jung Byung-gila. Głębokie i intensywne barwy, atrakcyjne, wyestetyzowane, a zarazem ekstremalne ujęcia przemocy – co więcej, chwilami naprawdę nowatorskie, kilku rzeczy jeszcze nie widzieliśmy! – jest tu wszystko, spięte niszczącą zemstą młodej i atrakcyjnej bohaterki (Kim Ok-bin) i jej walką z tajemniczym przeciwnikiem, którego intencji bardzo długo nie znamy. Fabuła jest tu tak naprawdę pretekstowa, dziewczyna musi dostać jakiś powód, by się mścić, jakoś trzeba też uzasadnić kolejne intrygujące miejsca i pojawiające się w nich postacie, ale nie oszukujmy się, nie o fabułę tu chodzi.


Ostatni film, który zobaczymy na festiwalu, to „Tunel” Kim Seong-Huna. Katastrofa promu Sewol według opinii publicznej nie została w pełni wyjaśniona, a co więcej, pokazała bardzo wiele patologii koreańskiego społeczeństwa. Odpowiedzią kina była seria filmów, pokazujących Koreę Południową jako piekło korupcji, na co nałożyła się jeszcze narastająca atmosfera upadku skompromitowanej prezydent Park Geun-hye. Duch tej degrengolady łączy takie dzieła jak opowiadający o wymiarze sprawiedliwości „The King”, pokazujący piramidę finansową w stylu naszego Amber Gold „Master”, oraz dwa filmy katastroficzne – „Pandorę” o awarii w elektrowni atomowej i „Tunel” właśnie. „Tunel” to klaustrofobiczna historia kierowcy, przysypanego zwaloną na niego potężną górą (Ha Jung-woo) oraz jego żony (Bae Doo-na), próbującej przebić się przez równie potężne zwały obojętności, korupcji i propagandy. Uwaga – ten „Tunel” nie ma nic wspólnego ani z popularnym serialem pod tym samym tytułem, ani mniej znanym, ale całkiem udanym horrorem „Tunnel 3D” sprzed kilku lat.


Na koniec trzeba wspomnieć o „Taksówkarzu” Jang Hoona, którego, nie wiedzieć czemu, ostatecznie nie zobaczymy. To wstrząsający, z rozmachem zrealizowany film, którego tłem jest jeden z bardziej ponurych epizodów historii najnowszej Korei, masakra w Kwangju w 1980 roku. W 1980 roku doszło tam do protestów, brutalnie stłumionych przez wojsko. Według różnych źródeł zginąć mogło od 200 do nawet 2000 osób. Od władzy odsunięty został urzędujący wówczas prezydent Choi, który próbował złagodzić trochę ówczesny reżim, zastąpił go zaś twardogłowy wojskowy Chun, rządzący do 1987. Mogliśmy już trochę poznać ten temat, również pod kątem ciekawego dla polskiego widza wątku nierozliczenia sprawców w filmie „26 lat”. „Taksówkarz” oparty jest na autentycznej historii niemieckiego dziennikarza, który dostaje się do zablokowanego przez armię miasta, pakuje się w sam środek masakry, po czym ujawnia światu niewygodną dla władz prawdę. Tytułowy bohater to zaś zwykły, nieinteresujący się polityką kierowca taksówki z Seulu, który podstępem pozbawia innego kolegi na pozór intratnego zlecenia i w ten sposób trafia w sam środek piekła. Dla niego, patrioty, a zarazem naiwnego konsumenta rządowej propagandy, zupełnie niepojętego. Co ciekawe, Kang-ho Song powtarza tu w pewnym sensie swoją rolę z „The Attorney”, w którym droga adwokata – sympatycznego cwaniaka, do stania się czołowym obrońcą w procesie politycznym, a w konsekwencji prezydentem demokratycznej już Korei, była bardzo podobna. „Taksówkarz” nie jest przy tym wyłącznie ponurym dramatem, do pewnego momentu ma w sobie coś z komedii sytuacyjnej, zaś później, gdy groza narasta, jest bardzo widowiskowy. Scena, taka jak pościg wojskowych gazików i taksówek to marzenie każdego reżysera sensacji. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja zobaczyć to w kinie, z drugiej strony, skoro nie zadbał o to żaden z tegorocznych festiwali, może być różnie. Tymczasem przed nami cztery opisane wyżej filmy i kilka innych, zebranych w bloki tematyczne. Do zobaczenia w kinie Kultura.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe recenzje! Z pewnością wezmę je pod uwagę wybierając kolejny film do obejrzenia :) Szkoda tylko, że nie uda mi się być na festiwalu i zobaczyć koreańskiego kina na wielkim ekranie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale na pewno będzie kiedyś jeszcze okazja :( a co do filmów, warto zobaczyć wszystkie :D

      Usuń
  2. bardzo fajna recencja. przyjemnie się czyta

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger