Miłego czytania! Dajcie znać w komentarzach czy widzieliście któreś z tych filmów i czy wybieracie się na festiwal.
***
„Hity ostatnich lat” na WKFF
W listopadzie po raz trzeci odbędzie
się Warsaw Korean Film Festival. Po raz pierwszy seanse nie będą
darmowe. Choć filmów na liście sporo, niestety dość skromnie
(choć całkiem ciekawie, o czym za chwilę) wypada sekcja „Hity
ostatnich lat”. Szkoda o tyle, że dobrych filmów po
drodze pojawiło się przecież bardzo dużo, a nawet te, które
zapowiadane były hucznie, jako szykowane do polskiej dystrybucji, z
reguły znikały gdzieś w niszowych kinach i nieprzyjaznych
godzinach. Ot, taki „Lament”, w Warszawie zagrany był tylko w
jednym kinie, za to aż dwa razy. „Gra cieni” podobnie. Nie ma
się co oszukiwać, sytuacja fana koreańskich filmów, chcącego
obejrzeć coś na legalu i w kinie, jest ciągle nie do
pozazdroszczenia. Festiwale sytuację oczywiście trochę poprawiają,
ale apetyty są ogromne, a oferta cały czas skromna.
Co więc zobaczymy w przeglądzie
kinowych przebojów? Tylko cztery filmy – „Prawda jest inna”
(tytuł międzynarodowy „The truth beneath”); „Miłość i
kłamstwa” („Love, lies”), „Panią zło” (The Villainess”),
wreszcie „Tunel” („The Tunnel”). Nie zobaczymy natomiast
„Taksówkarza”, choć spodziewać można się go było po
zobaczeniu pierwszej wersji plakatu, z której patrzył na nas
odgrywający tytułową rolę Kang Ho-song. Szkoda, ale może innym
razem.
Każdy z
prezentowanej czwórki obraz reprezentuje jakieś szersze zjawisko,
bądź nurt w koreańskim kinie. „Miłość i kłamstwa” (reż.
Park Heung-sik) to komercyjny i melodramatyczny odprysk mody na
pokazywanie na ekranie wydarzeń, związanych z japońską okupacją
Korei i jej konsekwencjami dla mieszkańców. Polscy widzowie mogli
zobaczyć dotąd na ekranach przede wszystkim atrakcyjne, sensacyjne
i spektakularne obrazy umieszczone w realiach koreańskiej walki
narodowo-wyzwoleńczej („Assassination”, „Age of Shadows”,
kilka lat wcześniej – „Dobry, zły i zakręcony”). W Korei
pojawił się też głośny dramat społeczny „Spirit’s
homecoming”, lecz czasy japońskiej okupacji mogły stworzyć nawet
ciekawe tło do horroru, jak stało się w przypadku „Silenced”
(nie mylić ze starszym filmem pod tym samym tytułem, opowiadającym
o zmowie milczenia wokół przypadków pedofilii). Mamy wreszcie dwa
filmy oparte na faktach – smutną historię więzionej przez
Japończyków, doprowadzonej do szaleństwa księżniczki Deokhye,
opowiedzianą w „Last Princess” i „Anarchist from Colony”,
opowiadającej, zgodnie z tytułem, o przywódcy działających w
Japonii koreańskich anarchistów i jego procesie sądowym, który
wymknął się spod kontroli. „Miłość i kłamstwa”, na ile
udało mi się zorientować w tekstach autorów obeznanych z tematem,
od realiów historycznych jest raczej odległy. Historia dwóch
przyjaciółek (Han Hyo-joo, Chun Woo-hee), rywalizujących ze sobą
o względy mężczyzny (Yoo Yeon-seok), mogącego ułatwić karierę
tylko jednej z nich, z wielką polityką w tle, ogląda się jednak
dobrze, w czym pomagają atrakcyjne zdjęcia i obsada, a także spora
dawka stylowej muzyki z epoki. Ciekawy jest też obraz przemysłu
muzycznego sprzed kilkudziesięciu lat, w którym odnajdziemy
wszystkie ciemne strony dzisiejszych fabryk k-popu.
„Prawda jest inna” (reż. Lee
Kyoung-mi) z pozoru może wydawać się thrillerem politycznym –
zawiązanie akcji to zniknięcie córki kandydata na ważne
stanowisko, tropy zdają się prowadzić do konkurencji… Cóż,
prawda jest inna. Dowiemy się, wraz z poszukującą córki i
logicznego wyjaśnienia co się właściwie wydarzyło, matką (Son Ye-jin), co naprawdę działo się w szkole, a także wszędzie
indziej, oczywiście za jej plecami. Razem z nią będziemy pomału
osuwać się w szaleństwo, by na koniec odkryć jeszcze bardziej
okrutną tajemnicę. To chyba najtrudniejszy z całej czwórki film,
zarazem jednak bardzo dobry i doceniony przez krytykę.
Trzeci seans w ramach prezentowanych polskiej publiczności hitów, będzie prawdopodobnie największym
wydarzeniem. „The Villainess” to film, w którym jest wszystko, co
chcą w koreańskiej produkcji znaleźć fani „Trylogii zemsty”
Park Chan-wooka, nie znający poza tym oferty koreańskiej
kinematografii. Wybranie na polski tytuł nawiązującego do jego
filmu tytułu „Pani Zło” pokazuje, że taki właśnie jest
pomysł na promocję filmu Jung Byung-gila. Głębokie i intensywne
barwy, atrakcyjne, wyestetyzowane, a zarazem ekstremalne ujęcia
przemocy – co więcej, chwilami naprawdę nowatorskie, kilku rzeczy
jeszcze nie widzieliśmy! – jest tu wszystko, spięte niszczącą
zemstą młodej i atrakcyjnej bohaterki (Kim Ok-bin) i jej walką z
tajemniczym przeciwnikiem, którego intencji bardzo długo nie znamy.
Fabuła jest tu tak naprawdę pretekstowa, dziewczyna musi dostać
jakiś powód, by się mścić, jakoś trzeba też uzasadnić kolejne
intrygujące miejsca i pojawiające się w nich postacie, ale nie
oszukujmy się, nie o fabułę tu chodzi.
Ostatni film, który zobaczymy na
festiwalu, to „Tunel” Kim Seong-Huna. Katastrofa promu Sewol
według opinii publicznej nie została w pełni wyjaśniona, a co
więcej, pokazała bardzo wiele patologii koreańskiego
społeczeństwa. Odpowiedzią kina była seria filmów, pokazujących
Koreę Południową jako piekło korupcji, na co nałożyła się
jeszcze narastająca atmosfera upadku skompromitowanej prezydent Park
Geun-hye. Duch tej degrengolady łączy takie dzieła jak
opowiadający o wymiarze sprawiedliwości „The King”, pokazujący
piramidę finansową w stylu naszego Amber Gold „Master”, oraz
dwa filmy katastroficzne – „Pandorę” o awarii w elektrowni
atomowej i „Tunel” właśnie. „Tunel” to klaustrofobiczna
historia kierowcy, przysypanego zwaloną na niego potężną górą
(Ha Jung-woo) oraz jego żony (Bae Doo-na), próbującej przebić się
przez równie potężne zwały obojętności, korupcji i propagandy.
Uwaga – ten „Tunel” nie ma nic wspólnego ani z popularnym
serialem pod tym samym tytułem, ani mniej znanym, ale całkiem
udanym horrorem „Tunnel 3D” sprzed kilku lat.
Na koniec trzeba wspomnieć o
„Taksówkarzu” Jang Hoona, którego, nie wiedzieć czemu,
ostatecznie nie zobaczymy. To wstrząsający, z rozmachem
zrealizowany film, którego tłem jest jeden z bardziej ponurych
epizodów historii najnowszej Korei, masakra w Kwangju w 1980 roku. W
1980 roku doszło tam do protestów, brutalnie stłumionych przez
wojsko. Według różnych źródeł zginąć mogło od 200 do nawet
2000 osób. Od władzy odsunięty został urzędujący wówczas
prezydent Choi, który próbował złagodzić trochę ówczesny
reżim, zastąpił go zaś twardogłowy wojskowy Chun, rządzący
do 1987. Mogliśmy już trochę poznać ten temat, również pod
kątem ciekawego dla polskiego widza wątku nierozliczenia
sprawców w filmie „26 lat”. „Taksówkarz” oparty jest na
autentycznej historii niemieckiego dziennikarza, który dostaje się
do zablokowanego przez armię miasta, pakuje się w sam środek
masakry, po czym ujawnia światu niewygodną dla władz prawdę.
Tytułowy bohater to zaś zwykły, nieinteresujący się polityką
kierowca taksówki z Seulu, który podstępem pozbawia innego kolegi
na pozór intratnego zlecenia i w ten sposób trafia w sam środek
piekła. Dla niego, patrioty, a zarazem naiwnego konsumenta rządowej
propagandy, zupełnie niepojętego. Co ciekawe, Kang-ho Song powtarza
tu w pewnym sensie swoją rolę z „The Attorney”, w którym droga
adwokata – sympatycznego cwaniaka, do stania się czołowym obrońcą
w procesie politycznym, a w konsekwencji prezydentem demokratycznej
już Korei, była bardzo podobna. „Taksówkarz” nie jest przy tym
wyłącznie ponurym dramatem, do pewnego momentu ma w sobie coś z
komedii sytuacyjnej, zaś później, gdy groza narasta, jest bardzo
widowiskowy. Scena, taka jak pościg wojskowych gazików i taksówek
to marzenie każdego reżysera sensacji. Mam nadzieję, że jeszcze
będzie okazja zobaczyć to w kinie, z drugiej strony, skoro nie
zadbał o to żaden z tegorocznych festiwali, może być różnie.
Tymczasem przed nami cztery opisane wyżej filmy i kilka innych,
zebranych w bloki tematyczne. Do zobaczenia w kinie Kultura.
Bardzo ciekawe recenzje! Z pewnością wezmę je pod uwagę wybierając kolejny film do obejrzenia :) Szkoda tylko, że nie uda mi się być na festiwalu i zobaczyć koreańskiego kina na wielkim ekranie
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale na pewno będzie kiedyś jeszcze okazja :( a co do filmów, warto zobaczyć wszystkie :D
Usuńbardzo fajna recencja. przyjemnie się czyta
OdpowiedzUsuń