Miss Kimchi. Lokal z kuchnią koreańską, który jakiś czas temu zadebiutował na ulicy Żelaznej w Warszawie. Reklamuje się jako korean streetfood bar, pod logo ma jeszcze umieszczone "udon" i "bibimbap". Wydawałoby się, że to raj na ziemi dla ludzi takich jak my, którzy szukają w Warszawie restauracji z tanim i szybkim jedzeniem koreańskim, a do tej pory mieli do wyboru tylko poważne i drogie miejscówki :)
Na Żelaznej pojawiłyśmy się 10 minut przed otwarciem. W trakcie wyobrażania sobie za ile będzie bibimbap oraz czy zostanie podany z jajkiem surowym czy smażonym, zaglądałyśmy do środka.
Zapewne jesteście sobie w stanie wyobrazić moje zdziwienie (i rozczarowanie) gdy okazało się, że w restauracji bibimbap nie jest podawany. Nie wiem dlaczego nie został zmazany z szyby (rozumiem, że z baneru nie da się go usunąć), ale jedyne co mi się nasunęło to próba kuszenia ludzi i liczenia, że może jednak zostaną. Mimo wszystko zostałyśmy.
Zmieniające się co 1-2 tygodnie menu od 7 października zmieniło się minimalnie (kaczka w słodkim sosie zamieniła się w kurczakowe szaszłyki ;p), kurczak w ostrym sosie, żeberka, tofu i wszystkie zupy bez zmian. Może przyszłyśmy tuż przed zmianą.
Kolejna sprawa to street food. Co z tego można uznać za koreański street food? Jedynie szaszłyki, ale nie w takiej cenie i formie. Jeszcze może zupę, ale raczej udon niż kimchi chigae.
Bardzo mi się podobał wybór herbat (te w postaci marmoladowej ;p), długo polowałam na śliwkową, więc ją zamówiłam (cena 7 zł), a jako głównie danie wzięłam tofu. Daria zdecydowała się na ostrego kurczaka. Następnie przyszedł czas na wybór przystawek. Przemiła Pani ekspedientka niestety nie była w stanie powiedzieć czy w sałatce warzywnej są słodkie ziemniaki, ale trzeba przyznać, że wybór był spory :)
Daria wzięła ostrego kurczaka, który spełnił jej oczekiwania. Kiełki niestety były twarde (może to kwestia tego, że leżą w takiej niby otwartej lodówce i nie są przykryte?), a kimchi obie wolimy bardziej chrupiące niż wodniste (ale ile restauracji tyle kimchi, więc to tylko prywatna opinia :D). Ogólnie wszystkie dodatki były zimniejsze niż temperatura pokojowa, o ile przy kimchi jeszcze można to zrozumieć i przystawki powinny być chłodniejsze to różnica temperatur wydała się nam za duża (dobrze, że zamówiłam ciepłą herbatę ;p)
Tofu po koreańsku było pozbawione dukbokki, omlet był zimniejszy niż wszystko inne, ryba bardzo dobra (też zimna), ale ogólnie jedzenie bardzo mi smakowało. Tofu było dobrze zrobione, czułam odpowiednie smaki :D Nie wiem niestety dlaczego główne danie było wielkości przystawki.
To co mi się w Miss Kimchi nie podoba najbardziej to konceptualizacja. Rozumiem, że lokal może być samoobsługowy, trzeba podejść i zamówić, wybrać co się chce wskazując to palcem, a po pałeczki i serwetki trzeba pójść oddzielnie. Nie rozumiem dlaczego głównego dnia jest mniej niż ryżu, a kosztuje tyle co w lokalu gdzie proporcje są odwrócone, a do tego mam obsługę i nie muszę jeść sklejkowymi patyczkami, które wpływają na smak potrawy.
Podawanie jedzenia na tackach, co w Korei bardziej mi się kojarzy z wojskiem lub szkołą, jest z jednej strony super, ale z drugiej bardziej przypomina japońskie Bentō. Gdyby nie to, że świecono mi w oczy "bibimbapem"i "korean streetfood" to chętnie wydałabym 32 zł na ten posiłek i była nim zachwycona.
Miss Kimchi, znane do tej pory z targów śniadaniowych jako Yakitori, wkrótce otworzy swoją stacjonarną lokalizację. Miejsce będzie samoobsługowym streetfood barem oferującym dania kuchni azjatyckiej, głównie koreańskiej. Ma być bez zadęcia, niedrogo i smacznie. W podtytule Miss Kimchi deklaruje udon i bibimbab. Menu ma się zmieniać co 1-2 tygodnie. Do wyboru będzie kilka dań głównych, kilka zup, i znacznie więcej przystawek, kiszonek i sałatek. - zapowiedź otwarcia z warsawfoodie.pl
Na Żelaznej pojawiłyśmy się 10 minut przed otwarciem. W trakcie wyobrażania sobie za ile będzie bibimbap oraz czy zostanie podany z jajkiem surowym czy smażonym, zaglądałyśmy do środka.
Zapewne jesteście sobie w stanie wyobrazić moje zdziwienie (i rozczarowanie) gdy okazało się, że w restauracji bibimbap nie jest podawany. Nie wiem dlaczego nie został zmazany z szyby (rozumiem, że z baneru nie da się go usunąć), ale jedyne co mi się nasunęło to próba kuszenia ludzi i liczenia, że może jednak zostaną. Mimo wszystko zostałyśmy.
Daria ubrała się tematycznie :D |
Zmieniające się co 1-2 tygodnie menu od 7 października zmieniło się minimalnie (kaczka w słodkim sosie zamieniła się w kurczakowe szaszłyki ;p), kurczak w ostrym sosie, żeberka, tofu i wszystkie zupy bez zmian. Może przyszłyśmy tuż przed zmianą.
![]() |
Po prawej menu datowane na fejsie na 7/10, po lewej z 23/10 |
Kolejna sprawa to street food. Co z tego można uznać za koreański street food? Jedynie szaszłyki, ale nie w takiej cenie i formie. Jeszcze może zupę, ale raczej udon niż kimchi chigae.
Bardzo mi się podobał wybór herbat (te w postaci marmoladowej ;p), długo polowałam na śliwkową, więc ją zamówiłam (cena 7 zł), a jako głównie danie wzięłam tofu. Daria zdecydowała się na ostrego kurczaka. Następnie przyszedł czas na wybór przystawek. Przemiła Pani ekspedientka niestety nie była w stanie powiedzieć czy w sałatce warzywnej są słodkie ziemniaki, ale trzeba przyznać, że wybór był spory :)
Daria wzięła ostrego kurczaka, który spełnił jej oczekiwania. Kiełki niestety były twarde (może to kwestia tego, że leżą w takiej niby otwartej lodówce i nie są przykryte?), a kimchi obie wolimy bardziej chrupiące niż wodniste (ale ile restauracji tyle kimchi, więc to tylko prywatna opinia :D). Ogólnie wszystkie dodatki były zimniejsze niż temperatura pokojowa, o ile przy kimchi jeszcze można to zrozumieć i przystawki powinny być chłodniejsze to różnica temperatur wydała się nam za duża (dobrze, że zamówiłam ciepłą herbatę ;p)
Tofu po koreańsku było pozbawione dukbokki, omlet był zimniejszy niż wszystko inne, ryba bardzo dobra (też zimna), ale ogólnie jedzenie bardzo mi smakowało. Tofu było dobrze zrobione, czułam odpowiednie smaki :D Nie wiem niestety dlaczego główne danie było wielkości przystawki.
To co mi się w Miss Kimchi nie podoba najbardziej to konceptualizacja. Rozumiem, że lokal może być samoobsługowy, trzeba podejść i zamówić, wybrać co się chce wskazując to palcem, a po pałeczki i serwetki trzeba pójść oddzielnie. Nie rozumiem dlaczego głównego dnia jest mniej niż ryżu, a kosztuje tyle co w lokalu gdzie proporcje są odwrócone, a do tego mam obsługę i nie muszę jeść sklejkowymi patyczkami, które wpływają na smak potrawy.
Podawanie jedzenia na tackach, co w Korei bardziej mi się kojarzy z wojskiem lub szkołą, jest z jednej strony super, ale z drugiej bardziej przypomina japońskie Bentō. Gdyby nie to, że świecono mi w oczy "bibimbapem"i "korean streetfood" to chętnie wydałabym 32 zł na ten posiłek i była nim zachwycona.
Jak widać : smakowało :) |
Nawet to, że przez 20 min nie było prądu (zapewne przez pobliskie roboty drogowe) nie zabolało mnie tak jak brak bibimbapu :D Myślę o tym miejscu jako o ciekawym eksperymencie i jednorazowym wyjściu (chyba, że w końcu menu zmieni się zdecydowanie i będzie tam coś ciekawego), ale za 25 zł można zjeść w Warszawie dużo lepsze, większe i ładniej podane koreańskie jedzenie.
Informacje praktyczne:
- Adres: ul. Żelazna 58/62, Warszawa
- Godziny otwarcia: 12-20
- Strona internetowa : Facebook - Miss Kimchi
Ocena Oppy:
Edit 27/10/2015
Kurcze, ktoś jednak nas czyta! :) Miss Kimchi zamieściło obszerną odpowiedź na naszego posta, z którą szczegółowo możecie zapoznać się w komentarzach poniżej. Oppa, jako człowiek racjonalny, oczywiście wszystkie argumenty przeanalizował i postanowił podnieść ocenę do 3 gwiazdek (co już jest całkiem wysoko jak na nasze inne oceny ;p). Dlaczego? Jeśli faktycznie wszystko pominąć i skupić się na jedzeniu to było dobre.
Nie uznaję jednak siebie za profesjonalną recenzentkę ani osobę, która zna jakiekolwiek realia gastronomii czy kontaktów z sanepidem. Piszę tylko to co czuję i myślę po pobycie w danym lokalu. Uważam, że ceny są za wysokie jak na wielkość porcji, brak obsługi i hasło street food. Niestety nie zmienia się również moja opinia co do tego, że przystawki były za zimne, może to kwestia tego, że byłyśmy pierwszymi klientkami. Nie zmienia się też moja opinia o dostępności menu, nie uważam aby moją rolą było tłumaczenie braku bibimbapu w menu, kiedy jego nazwa wielokrotnie pojawia się na lokalu i jego stronie facebookowej.