Toalety w Korei Południowej. Czy naprawdę jest o czym pisać? O dziwo toaleta wcale nie musi być nieciekawa, ale o tym za chwilę. Na początek chcę wam trochę opowiedzieć o koreańskiej kupie.
W Korei rozmowy na temat fizjologi nie są tematami tabu. Zupełnie naturalna jest dyskusja między znajomymi o tym kto ile dziś puścił bąków i czy to dobrze czy źle dla jego jelit. Tutaj się o tym mówi i nikogo to nie szokuje. Od najmłodszych lat dzieci oswajają się z tematem między innymi czytając i oglądając popularną bajkę „Psia kupa” autorstwa Kwon Jeong Saeng (ciekawych odsyłam do Wydawnictwa Kwiaty Orientu, które wydało ją w polskiej wersji językowej), której główną bohaterką jest właśnie psia kupka podróżująca przez świat. Innym powszechnie rozpoznawalnym bohaterem jest Dongchimee ("Pan Kupa") z bajki "Dalki". Jego upodobania można odgadnąć po pierwszym spojrzeniu na samego zainteresowanego, który na głowie nosi czapkę w kształcie kupy. Poza tym zajmuje się zbieraniem, robieniem i badaniami nad kałem, co sprawia mu niebywałą przyjemność. Nie jest to główny bohater opowieści, ale za to jeden z popularniejszych. W wielu innych historiach również pojawiają się wypróżniające i pierdzące postacie.
cr: kotaku.com |
Maskotka ma też ukrytą uroczą "niespodziankę" |
W pewnym wieku wyrasta się z żartów fekalnych, ale nie w Korei. Na dorosłych widzów w popularnych programach rozrywkowych i kabaretach często czeka niewybredny humor toaletowy. Jako, że jak widać temat jest jak najbardziej naturalny i przez wielu uważany za ogromnie zabawny, najczęstszą jego formą jest zabawa w ddong-chim (Może widzieliście ją w jakiejś dramie, bawią się w nią zarówno dzieci jak i dorośli.) - jedna osoba podkrada się do drugiej i wsadza jej palce w odbyt...
cr: elwood5566.net |
Naciśnij na obrazek! |
Kupę bez większego problemu spotkamy również w przestrzeni publicznej. Poniżej zdjęcie grupy tęczowego kału ulokowanego pośrodku seulskiego chodnika.
Poza tym możemy też zakupić urocze maskotki w kształcie kupek, breloczki, naklejki i... pastę do zębów!
cr: ladouchebagproject.com |
Być może zafascynowanie kupą wynika też z korzyści jakie niesie? Kupa jest w Korei symbolem pieniędzy. Sen o złotej kupie to zwiastun dobrobytu, pomyślności i szybkiego przypływu gotówki, więc jeżeli kiedykolwiek się wam takowa przyśni sugeruję jak najszybciej udać się do najbliższego totalizatora.
Jeżeli sny i oglądanie kału na ekranie telewizora nam nie wystarczą możemy go również jeść. Wersją mniej kontrowersyjną są ciastka w kształcie kupy serwowane w tematycznej restauracji. Poza ciastkami mogą nam w niej również podać kawę w malutkich sedesach, a wystrój lokalu będzie nawiązywał do jego gwiazdy.
cr: seoulsearching.net |
cr: www.sweetandtastytv.com |
Kał ludzki i zwierzęcy był również wykorzystywany w medycynie naturalnej. Obecnie również, jeżeli wie się gdzie szukać, można zaopatrzyć się w ttongsul – wino ryżowe z dodatkiem dziecięcej kupy. Najlepiej żeby było to dziecko poniżej 8 roku życia, ponieważ podobno taka kupa jest najlepsza. Wino nie jest popularne w Korei, wielu Koreańczyków nigdy o nim nie słyszało, ale jeżeli interesujecie się medycyną ludową to specyfik ten ma pomagać w zwalczaniu infekcji i leczeniu złamanych kości.
Jak widać kupa jest w Korei czymś tak naturalnym, że nie powinno nas dziwi, że to właśnie tutaj powstało pierwsze na świecie muzeum toalet, które mieści się w Suwon (Suwon odwiedziłyśmy wcześniej zwiedzając mury obronne). Zostało stworzone przez nieżyjącego już burmistrza miasta, Sin Jae Duch, znanego też jako Mr. Toilet, który jest również założycielem Światowego Stowarzyszenia Toalet. Tematykę muzeum zdradza już sam jego kształt, budynek przypomina gigantyczny sedes. Wstęp jest darmowy, a w parku otaczającym muzeum znajduje się kilkanaście rzeźb ludzi wypróżniających się w najróżniejszych pozach. W budynku czekają instalacje na temat wyglądu toalet w różnych epokach i częściach świata, a za niewielką opłatą możemy wypróbować jak działa 1000-letnia spłuczka oraz skorzystać z największego sedesu na świecie.
cr: magazine.seoulselection.com |
cr: Haewoojae.com, tu widzimy grupę rzeźb obrazujących użycie "poop dog", psa, który był wykorzystywany do mycia dzieci, którym wylizywał odbyty, oraz zjadania ich kup |
Wśród eksponatów znajdują się również sedesy występujące w Korei i w ten sposób wracamy do głównego wątku dzisiejszego postu. Toalety w Korei Południowej można podzielić na trzy grupy:
1. toalety, które oglądam z zainteresowaniem, ale wolę z nich nie korzystać;
2. toalety nudne, bo normalne;
3. toalety, które i oglądam i korzystam z nich z zainteresowaniem.
Zacznijmy od jedynki. Chodzi o tak zwane toalety na narciarza, czyli po prostu dziury w ziemi nad którymi kuca się za potrzebą. Oczywiście obecnie są one ładnie i ceramiczne, ale... cóż, to jednak dziury w ziemi. Bez problemu spotkamy je w toaletach publicznych np. na stacjach metra, w szkołach czy na uniwersytetach, oraz czasami, w niektórych starszych restauracjach i na wsiach, chociaż znalezienie ich w czyimś prywatnym domu jest mało prawdopodobne. Czemu wciąż istnieją? Jest to ukłon w stronę osób starszych, które po prostu od zawsze z takich toalet korzystały i nadal to robią. Osobiście nie polecam, spróbujcie wyobrazić sobie moje zaskoczenie, kiedy w trakcie dość hucznej zabawy w restauracji pod Busanem postanowiłam skorzystać z tego przybytku i powitała mnie dziura w podłodze. Jeżeli nigdy się z takiej nie korzystało, trzeba się trochę nagimnastykować. Chociaż z drugiej strony słyszałam, że kucanie podczas wypróżniania jest zdrowsze i bardziej naturalne ;)
Druga grupa jest dość typowa, więc nie będę się nad nią rozwodzić. To normalne, zwyczajne sedesy, dokładnie takie same jak te polskie.
Dużo ciekawsza jest za to trzecia grupa. Chodzi o te super nowoczesne toalety z masą guzików i opcji: podgrzewane deski, podmywanie, osuszanie, piana, kolorowa woda, podgrzewana woda, wygrywanie melodyjek, wiry wodne i inne niezbędne opcje. Zazwyczaj takie sedesy kojarzą się z Japonią, bo to właśnie te japońskie są najczęściej pokazywane w telewizji. W Korei Południowej również jak najbardziej występują, znajdziemy je i w miejscach publicznych i w prywatnych domach. Kiedy mieszkałam z koreańską rodziną to była pierwsza rzecz, którą mi pokazali. Zaciągnęli mnie do łazienki i zaczęli objaśniać do czego służy panel na ścianie i których guzików powinnam dotykać, a których nie, pod groźbą wysadzenia domu (oczywiście wszystkie były podpisane tylko po koreańsku). Jak najbardziej polecam, korzystanie z takich klozetów to przyjemność, ale lepiej znać podstawy języka, żeby przypadkiem nie spowodować w toalecie małej powodzi, albo nie włączyć jednocześnie piany i małej fontanny. Szkoda tylko, że sedesy jeszcze nie tańczą, bo śpiewać co niektóre już umieją.
Tak mniej więcej prezentują się najciekawsze koreańskie sedesy, ale w toaletach publicznych jest jeszcze kilka ciekawych elementów, które w mniejszym lub większym stopniu lubię.
Nie wiem jak to wygląda w przypadku łazienek męskich, ale w kabinach toalet damskich zamontowane są malutkie pudełeczka, tak zwane "etiquette bell". Po naciśnięciu guzika wydobywa się z nich szum wody, świergot ptaków, czy jakaś inna melodyjka. Po co? Zostały wprowadzone kilka lat temu z oszczędności. Kobiety krępowały się wydawanych przez siebie w trakcie wypróżniania dźwięków, w związku z czym cały czas spuszczały wodę w toaletach. Żeby zaoszczędzić, wprowadzono grające pudełeczka zagłuszające niepożądane "odgłosy".
Mniej przyjemnym elementem jest wyrzucanie papieru toaletowego do kubła obok sedesu, a nie spuszczanie go w muszli. Bez względu na to czy jestem w Korei czy w jakimś innym kraju gdzie się coś takiego praktykuje po prostu tego nie cierpię. Jeżeli kosze nie są wystarczająco często opróżniane, to niestety intensywnie śmierdzą. Problem w Korei jest taki, że tak naprawdę nie wszędzie rury są zbyt wąskie żeby nie dało się spuścić papieru, ale weź tu teraz człowieku zgadnij gdzie? Część toalet się zapycha, ale obecnie większość miejsc ma wystarczająco szerokie rury na papier. Ogłoszenia w centrach handlowych nakazujące wyrzucanie zużytego papieru do kosza kłamią! To mit. We względnie nowych budynkach bez obaw możecie spuszczać papier w muszli.
Co sądzicie o koreańskich toaletach? A może macie jakieś przygody z nimi związane?
https://www.youtube.com/watch?v=f5RsG2Oiw6k tak bardzo pasuje tutaj fragment z Chłopaki nie płaczą, więc wstawiam XD Jak widać Polaków też ten temat bawi!
OdpowiedzUsuńKorea jest cudowna. To chyba póki co najfajniejsza rzecz jaką o Koreii przeczytałam.
OdpowiedzUsuńMoże masz ochotę na ciasteczko w kształcie kupy? ;)
UsuńNa wszystko! Bajki, pasta do zębów, wszystko XD
UsuńPodgrzewane deski z różnymi funkcjami to nie wszystko. Ja spotkałam się z toaletami, w których były: szczoteczki jednorazowe do zębów, pasta, płukanka do zębów + malutkie kubeczki jednorazowe, kremy do rąk czy balsam. Żyć nie umierać :)
OdpowiedzUsuńO tak, w niektórych hotelach rozpieszczają, wszystko jest pod ręką :)
Usuń