11/30/2015 09:25:00 AM

Głowa rekina i miniatury z Hongkongu, czyli relacja z Festiwalu Pięciu Smaków.

Właśnie zakończyła się kolejna edycja Festiwalu Pięciu Smaków (O zeszłorocznej możecie przeczytać TUTAJ). Jak co roku była to okazja do zobaczenia filmów z różnych zakątków Azji, oraz spotkań z ich twórcami.


W ramach świętowania Halloween i festiwalowych przedsmaków wybrałyśmy się 31 października do Kina Muranów na Azjatycką Noc Grozy. Przywitano nas tajskim horrorem „Złożone w ich ciele”   Sopona Sakdaphisita. To film o gwiazdach szkolnej drużyny pływackiej, trójkącie miłosnym i śmierci na basenie, przez którą jednego z bohaterów zaczyna nawiedzać coś więcej niż wyrzuty sumienia. Zaskakuje i trzyma w napięciu, kilkukrotnie cała sala wzdrygała się przy najstraszniejszych momentach, by już po chwili wyluzować się, a nawet zaśmiać przy zupełnie niepasujących do horroru scenach. Mimo wszystko cały film jest dość straszny, a groza łączy się z nastoletnią obsesją na punkcie ciała, pożądaniem i seksualnością. Fascynujący film.

cr: materiały prasowe festiwalu

Kolejny był koreański „Narysuję wam śmierć” Kim Yonggyun'a. To film o Jiyun, utalentowanej autorce popularnego internetowego komiksu, której sielankowe życie właśnie dobiega końca. Okazuje się, że w swoich komiksach autorka kadr po kadrze przewiduje makabryczne zgony kolejnych osób. Pracujący nad sprawą detektyw, będzie musiał zbadać skrzętnie skrywaną przeszłość dziewczyny... Koreańskie horrory zawsze wydawały mi się trochę mniej straszne niż ich japońskie odpowiedniki, ale okazuje się, że Koreańczycy też potrafią straszyć, a przy okazji są dużo bardziej krwawi i brutalni.

cr: materiały prasowe festiwalu

Po filmie zaproszono nas na mały poczęstunek od Besuto Sushi Bar, połączony z degustacją wina. Zapewniam Was, że sushi z larwami mączniaka, to idealna przekąska na noc z maratonem horrorów. Mączniak był słodkawy, chrupiący i... popularny, mimo że były wersje wegetariańskie (czytaj bezrobacze) to większość widzów i tak rzuciła się na larwy.

cr: materiały prasowe festiwalu

Tuż po degustacji wyświetlono ostatni film: „Mój sąsiad zombie”, czyli wizję Korei po epidemii zombie. To sześć epizodów powiązanych tematem wirusa nieumarłych. W 2010 roku zaraza zaczyna rozprzestrzeniać się po całym świecie, a władze koreańskie nakazują natychmiastową eliminację zakażonych. Jest tu wszystko: komedia, horror, dramat, a nawet romans. Etiudy bardziej niż straszne są po prostu dziwne. Nakręcone za minimalne pieniądze, często w domach samych twórców, są bardzo kreatywne: córka, ukrywająca swoją matkę-zombie, romans między człowiekiem, a potworem, historia pierwszego zakażonego... opowieści są surrealistycznie śmieszne, a reakcje widzów były naprawdę mieszane, jedni opuszczali salę, inni zostawali do ostatniej etiudy i śmiali się co chwilę. To ciekawa propozycja dla miłośników zombie, tego na pewno się nie spodziewają.

Z festiwalowej puli wybrałyśmy również seans najlepszych krótkometrażówek z hongkońskiego programu Fresh Wave 2015. Fresh Wave to program, podczas którego wybierane są najciekawsze zgłoszenia, które następnie otrzymują dofinansowanie i opiekę mistrzowską, a zrealizowane filmy biorą udział w konkursie. Na Pięciu Smakach pokazano cztery miniatury, a „Debata” Wong Tinshing'a, wygrała w moim prywatnym rankingu. To film o Szeman, pilnej uczennicy, biorącej udział w końcoworocznej debacie, w której ma przekonać słuchaczy, że prawa Chińczyków osiedlających się w Hongkongu powinny zostać ograniczone. Jej koledzy nie wiedzą, że dziewczyna jest właśnie taką Chinką.

cr: materiały prasowe festiwalu, człowiek wie gdzie usiąść, żeby być na pierwszym planie ;)
Poza tym obejrzeliśmy również „Kiedyś się dowiemy” w reżyserii Edith Chong Yuenping, czyli kolejny film pod znakiem drużyny pływackiej i próbach poradzenia sobie ze stratą przyjaciela. Nie porwał mnie tak jak tajski horror, ale jest ciekawym obrazem o radzeniu sobie z bólem i emocjami.

„Kucharz samo zło” Yip Manhay'a, to kolejny obraz, który naprawdę mnie zainteresował. Jestem fanką wszelkich filmów kulinarnych, oglądam je namiętnie, więc nie mogłam tego odpuścić. Legendarny i bezkompromisowy mistrz kuchni, w telewizyjnym show serwuje potrawy celebrytom, a każde z dań skrywa specjalny, kontrowersyjny składnik. Na finał kucharz szykuje coś naprawdę niezwykłego. Jak daleko można posunąć się w gotowaniu? Musicie zobaczyć sami.

cr: materiały prasowe festiwalu

Ostatnia z miniatur to „Namiętność Wampira” Charlie Choi Kitlin'a. Spotkanie mężczyzny i kobiety w psychodelicznym barze, historia namiętności i uwodzenia opowiedziana tańcem.

Po seansie zaproszono nas do rozmowy z obecnymi na sali twórcami. To było ciekawe spotkanie, z nowatorskim kinem, w równie ciekawej przestrzeni baru Pies czy Suka. Bywalcy warszawskich lokali powinni go znać. Poza przepysznymi drinkami, wrażenie robi ciekawy wystrój (klub jest połączony z galerią), ze ścian zwieszają się głowy rekinów, świń, jeleni... artystyczna, nowoczesna przestrzeń była świetnym miejscem do oglądania miniatur prosto z Hongkongu.

cr: materiały prasowe festiwalu, rozmowa z twórcami miniatur i wielka czerwona świnia w tle ;)

W tym roku nie miałam tyle wolnego czasu ile bym chciała, więc nie udało mi się obejrzeć więcej festiwalowych propozycji, a szkoda. W przyszłym roku na pewno wezmę udział w kolejnej edycji i mam nadzieję, że Wy również. Byliście na jakimś z filmów tegorocznej edycji? A może polecicie nam jakiś inny azjatycki film wart obejrzenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger