11/21/2015 10:33:00 AM

Na obiedzie w restauracji Arirang.

Czas na kolejną kulinarną recenzję, tym razem będzie to restauracja Arirang. Tak się złożyło, że ani razu nie byłyśmy tam wspólnie. Kasia wpadała tam na lunche, ja na późne obiady, ale było tych wizyt kilka, co zdecydowanie świadczy na korzyść restauracji.

Jeszcze jakiś czas temu lokal krył się pod nazwą Kintaro i serwował japońskie dania, dopiero od niedawna zwie się Arirang i ukierunkowuje na kuchnię koreańską (Arirang to znana ludowa piosenka koreańska, w 2012 roku wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNECSO).

Zanim przejdę do recenzji restauracji chciałabym Wam najpierw w skrócie wyjaśnić na jakiej zasadzie razem z Kasią oceniamy dane lokale. Przy recenzowaniu staramy się kierować kilkoma zasadami, łatwiej nam wtedy obiektywnie spojrzeć na dane miejsce.

1. Wygląd i komfort lokalu: czyli pierwsze na co zwraca się uwagę przy wejściu do jakiejś restauracji. Chodzi tu m.in. o to w jakim stanie jest toaleta, czy temperatura w pomieszczeniu jest odpowiednia, czy jest ciasno, jaki jest wystrój itd.. Oczywiście nie są to ścisłe ramy i w zależności od okoliczności, niektórych aspektów nie biorę pod uwagę.
2. Obsługa: czy kelnerzy/sprzedawcy są mili, pomocni, zorientowani w tym co mi sprzedają. Jak są ubrani (schludnie i czysto), czy długo muszę czekać na swoje zamówienie.
3. Najważniejszy komponent – jedzenie. Jaka jest estetyka podania i oczywiście najważniejsze jaki jest smak samego dania (czy jest smaczne, ciepłe/zimne, itd.)
4. Cena: czy jest adekwatna do wielkości serwowanych dań. Oczywiście muszę brać poprawkę na to czy jem w drogiej restauracji czy street foodowym barze, czy w cenę jest wliczona obsługa, napiwki, lokalizacja też ma znaczenie (W centrum dużego miasta na pewno zapłacę więcej).
5. Podsumowujący punkt - czy chcę tam wrócić. Czy miejsce zrobiło na mnie takie wrażenie, jedzenie było na tyle smaczne, a atmosfera na tyle przyjemna, że zechcę to miejsce odwiedzić w przyszłości.

Wróćmy do Arirang i pierwszego punktu recenzji, czyli wyglądu i komfortu lokalu. Tu mam mieszane uczucia, restauracja jest schludna, dużo bieli i brązów, parawany, babusy, ale jak dla mnie ciut za ciasna. Stoliki stoją bardzo blisko siebie, więc czy chcę tego czy nie bez trudu słyszę rozmowy sąsiadów, a nawet czasami sąsiedzi są na tyle głośni, że nie słyszę tego co mówią moi znajomi.

Punkt drugi - obsługa. Nie mam jej nic do zarzucenia. Kelnerka była kompetentna i miła, jedzenie szybko podane. Dokładnie tak jak powinno być.

Przejdźmy do kuchni. Jak już wcześniej pisałam, byłyśmy z Kasią w Arirang kilkukrotnie. Za każdym razem jedzenie było dobre, ciepłe i naprawdę ładnie podane. Kuchnia smakuje tak jak powinna, zresztą dobrą tego oznaką są jadający tam Koreańczycy (ahhh, te dźwięki KakaoTalk przy co drugim stoliku ;) ).

Yejukbulgogi i Daktigim



W porze lunchowej dania kosztują 18zł (w cenę jest również wliczony ryż), co jak na centrum Warszawy i taką porcję jest naprawdę dobrą ceną. Kasia próbowała Dakbokum - wieprzowinę w cieście z sosem słodko kwaśnym i do tego jako gratis dostała również zupę z mleczkiem kokosowym. W porze obiadowej ceny są nieco wyższe, za standardowe danie wahają się w granicach 25-35zł, a za ryż należy dodatkowo zapłacić 5zł, ale muszę zaznaczyć, że nie jest on konieczny do każdego dania, porcje są wystarczająco duże i bez niego. Nie ma ryżu, ale w cenę każdego koreańskiego dania zawsze są wliczone trzy przystawki. Wśród dań głównych próbowałyśmy między innymi Yejukbulgogi - smażona wieprzowina z warzywami w słodkim sosie sojowym (mięso rozpływało się w ustach, Kasia mówi, że jej też), Daktigim - kurczak smażony w cieście z sosem teriyaki, oraz Yaki Udon - smażony makaron udon z warzywami i mięsem. Ten ostatni jadła moja przyjaciółka niezbyt zaznajomiona z kuchnią azjatycką, ale danie podbiło jej kubeczki smakowe ;) . Istnieje również opcja zamówienia grilla i własnoręcznego usmażenia mięsa (klimaty prawdziwego koreańskiego bbq). 

W karcie znajdują się też dania droższe, około 50zł, z owoców morza, ale tę cenę mogę zrozumieć. Minusem jest wycena niektórych potraw sklasyfikowanych jako przekąski. Yukhoe, czyli koreański tatar (nasz przepis na azjatycką wersję znajdziecie TUTAJ) kosztujący 60zł to gruba przesada, nawet w dużo droższych warszawskich restauracjach jego cena potrafi być znacząco niższa.

Lunch, zupa i kimchi


Tak zgrabnie przeszliśmy do punktu czwartego, czyli ceny. Jak wyżej. Ceny lunchowe bardzo przystępne, większości dań obiadowych również. Mimo to w karcie pojawiają się kwiatki z cenami zdecydowanie za wysokimi.

Punkt piąty. Czy chcę tam wrócić? Tak. Zresztą robię to dość regularnie. Restauracja spełnia moje oczekiwania i po prostu dobrze karmi. Moja ocena dla niej to 4.5/5. Mały minus za komfort i niektóre ceny, ale to tylko mały minus. Poza tym było po prostu świetnie. Polecam. W tym miejscu da się poczuć smaki Korei.


Informacje praktyczne:
  • Adres: ulica Nowogrodzka 38, 00-691 Warszawa
  • Godziny otwarcia: 12:00-22:00 (od pon. do niedz.)
  • Strona internetowa: Facebook - Arirang
Ocena Oppy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 My Oppa's Blog , Blogger