Da się. Wychodzę z założenia, że wszystko się da, zwłaszcza jeśli chodzi o podróże, gdzie kwestią naszego sukcesu jest to, jak bardzo nam na czymś zależy. Na wstępie chciałabym tylko zaznaczyć, że jestem zwolenniczką podróżowania z zachowaniem szacunku do kultury kraju, który się odwiedza. Uważam, że przed przyjazdem, zwłaszcza do miejsca o którym nic nie wiemy, należy przeczytać podstawowe informacje o tym czego nie wypada i po prostu tego nie robić. Oczywiście, że jest coś takiego jak przymykanie oka na to co robią obcokrajowcy, ale sądzę, że pozostawienie dobrego wrażenia i pokazanie, że rozumiemy inność danej kultury zapunktuje na naszą korzyść.
W Korei przede wszystkim ważny jest szacunek do starszych, więc należy sobie uświadomić, że w większości języków azjatyckich są bardziej i mniej grzeczne formy językowe. Nie jest tak jak w języku polskim czy angielskim, że wystarczy dodać "Pan/Pani" lub "proszę/dziękuję" aby zdanie zrobiło się bardziej grzeczne. Jeśli znamy tylko kilka słów i nie wiemy czy są one grzeczne czy nie, to uważam, że lepiej ich nie używać.
Będąc pierwszy raz w Korei byłam po 3 semestrach nauki, więc czytałam i umiałam się porozumieć w podstawowych sprawach. Te trudniejsze wymagały ode mnie dużego wysiłku umysłowego i tworzyłam zdania typu "ręka słońce boleć pomocy kupić krem" gdy próbowałam kupić w aptece coś na poparzenia słoneczne. Nie dość, że zostałam zrozumiana to jeszcze przez 10 min musiałam prowadzić niesamowicie trudną rozmowę o Polsce i o tym co tu zrobiłam, robię i planuję robić. Mimo, że się stresowałam to wszystko się udało, a ja byłam z siebie ogromnie dumna. Więc jeśli znacie podstawy i formy honoryfikatywne to sugeruję próbować mówić po koreańsku. Zresztą to rodziło śmieszne sytuacje i często rozładowywało atmosferę.
W związku z tym, że jestem maniaczką dram znam mnóstwo powiedzonek w banmalu, których nie mogłam używać bo każdy był dla mnie obcy i musiałam zachować grzeczny styl mówienia. Zdarzały się jednak sytuacje, głównie podczas picia, że Koreańczycy chcieli sprawdzać na ile znam koreański i pytali mnie właśnie o zdania w banmalu. Do moich życiowych sukcesów mogę więc zaliczyć powiedzenie do starszego ode mnie Koreańczyka 너 미쳤어? co oznacza mniej więcej "oszalałeś?".
Alfabet koreański, czyli hangul (한글), został stworzony sztucznie. Często gdy mówię, że uczę się koreańskiego pada stwierdzenie, że przecież te znaki takie trudne, że jest ich bardzo dużo i ogólnie, że chyba nie mam co robić. Wtedy zwykle mówię, że to po prostu alfabet, 24 litery, mniej niż w polskim. Tylko zapis jest inny. Wydaje mi się, że właśnie ten zapis wprowadza w błąd. W języku koreańskim sylaby zapisuje się w bloku, jest kilka różnych zasad łącznia liter, czytania ich i faktycznie aby zacząć pisać ze słuchu trzeba poświęcić trochę czasu na naukę. Nie jestem w stanie porównać gramatyki języków koreańskiego, chińskiego i japońskiego, ale jeśli chodzi o zapis to koreański jest najłatwiejszy do rozgryzienia.
Koreański: 한국은 대단한 나라입니다. (w grzecznej formie: Korea jest wspaniałym krajem)
Japoński: 日本は素晴らしい国です。 (Japonia jest wspaniałym krajem)
Chiński: 中国是个美好的国家。 (Chiny są wspaniałym krajem)
http://koreanovernight.com
Kolejna ważna rzecz to tzw transkrypcja czyli inaczej latynizacja języka koreańskiego. Teoretycznie w Korei Południowej jest jeden zatwierdzony system ale na świecie występuje ich więcej. Jeśli uczycie się koreańskiego z domu, przeglądacie różne strony internetowe i książki, to możecie natknąć się na różne wersje. Ja proponuję to co powiedziała mi moja pierwsza nauczycielka: zapomnijcie o transkrypcji. Oczywiście jest ona widoczna na koreańskich ulicach ale może wprowadzać w błąd.
Weźmy za przykład 제주, w transkrypcji zapisuje się to "Jeju". Mówimy o wyspie koreańskiej, jest to nazwa która może być przydatna podczas podróży. Jednak wymowa tego słowa jest zupełnie inna. To dlatego, że nie da się odtworzyć brzmienia w transkrypcji, litera ㅈ zapisywana jest jako "j" lub "ch" co nie za bardzo odpowiada jej brzmieniu. Tu możecie posłuchać jak mniej więcej wymawia się to słowo. Lepiej nauczyć się liter i tego jak się je czyta.
W związku z tym, że na początku podróży miałam problemy z komunikacją, np. gdy kupując bilet do jakiejś małej miejscowości czytałam nazwę korzystając z transkrypcji nikt mnie nie rozumiał. Już po kilku dniach przestawiłam się z mojej europejskiej mapy (tylko transkrypcja) na koreańską (tylko Hangul). Podróżowanie stało się łatwiejsze. Nawet gdy nie wiedziałam jak zadać pytanie wystarczyło, że pokazałam miejsce na mapie. Pokazywanie nazw zapisanych jakimś systemem transkrypcji często wprawiało Koreańczyków w zakłopotanie i jeśli to nie były duże miasta czy ulice to mieli problem z udzieleniem mi pomocy. Koreańczycy po prostu nie korzystają na co dzień z latynizacji.
W Seulu problem bariery językowej jest znikomy. Dużo informacji, całe metro, nawet niektóre znaki są przetłumaczone na angielski. Miasto jest naszpikowane atrakcjami turystycznymi gdzie w większości przypadków dostępne są broszurki w języku angielskim. Informacje turystyczne znajdują się w bardzo wielu miejscach, a pracownicy są dobrze wyszkoleni i chętni do pomocy. Do tego stopnia, że Pani ze zdjęcia poniżej przeszła z nami kilka ulic do banku aby pomóc wykonać przelew.
Co innego w mniejszych miejscowościach, gdzie znalezienie kogoś kto mówi po angielsku graniczyło z cudem. Wszystkie informacje po koreańsku, znikąd pomocy i przyspieszony kurs językowy gratis.
Czekam na Wasze uwagi :)
Ahh dziękuję wam za ten wpis! Nieświadomie odpowiedziałyście na wiele dręczących mnie pytań :D
OdpowiedzUsuńJeśli masz więcej to chętnie na nie odpowiemy :D
UsuńCzuję, że zacznę uczyć się koreańskiego
OdpowiedzUsuńŚwietne kompendium i celne uwagi. My co prawda nie studiujemy koreańskiego, nie znamy też banmalu, ale ubaw po pachy kiedy nasze wygibasy językowe budzą uśmiech na twarzy tubylców- bezcenny :)
OdpowiedzUsuńA jak to się stało, że wyjechałaś po raz pierwszy do Korei? Rekreacyjnie, czy może masz taką pracę związaną z wyjazdami do Korei?
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam takiej pracy :(
UsuńPo prostu było to moje marzenie. Na początku trochę je odwlekałam bo się bałam, że mam za duże oczekiwania i za dużo chce zobaczyć. Ale miałam dobrą towarzyszkę podróży (imienniczkę Katarzynę :D), miałyśmy podobne oczekiwania, razem wszystko zaplanowałyśmy i pojechałyśmy :D
Oj zazdroszczę. Niestety nie mam w swoim otoczeniu osoby, która interesowałaby się Koreą, ale mam zamiar od stycznia zapisać się i dojeżdżać do pobliskiego miasta na zajęcia z koreańskiego, to może tam kogoś poznam i kiedyś mi się uda tam z kimś pojechać :D
UsuńNati, w Korei jest bezpiecznie, spokojnie możesz jechać tam sama :)
UsuńDokładnie :) i podróżowanie samemu ma swoje plusy. Poza tym w hostelach poznasz dużo sympatycznych osób z którymi będziesz mogla gdzieś pójść! albo nas :D i Światodpodszewki też jest mega symopatyczny^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Kasia
...choć nie poznany w hostelu, a przy misce ryżu ;)
Usuń